Do 6 sierpnia ma być aresztowany Roman S. - b. zomowiec, podejrzany o strzelanie do górników protestujących w kopalni „Wujek” w grudniu 1981 r. Sąd Okręgowy w Katowicach, który w środę rozpoznawał zażalenie prokuratora IPN, wydłużył termin stosowania tego środka zapobiegawczego. IPN liczy, że w tym czasie uda się skierować do sądu akt oskarżenia.
Informację o postanowieniu sądu przekazała PAP naczelnik pionu śledczego w katowickim IPN Ewa Koj.
S., który ma niemieckie obywatelstwo, był ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania. Został zatrzymany 17 maja w Chorwacji. Władze tego kraju zdecydowały o wydaniu go polskim organom wymiaru sprawiedliwości. 11 czerwca usłyszał zarzut w katowickim IPN.
IPN domagał się aresztowania podejrzanego na trzy miesiące, motywując swój wniosek grożącą podejrzanemu surową karą i obawą, że mógłby uciec lub ukryć się za granicą. Tydzień temu Sąd Rejonowy Katowice-Zachód postanowił, że S. będzie aresztowany do 6 lipca. Sąd I instancji uznał, że miesięczny okres aresztowania – licząc od czasu przekazania stronie polskiej - jest wystarczający. Po zażaleniu prokuratora, sąd okręgowy wydłużył ten termin o kolejny miesiąc.
Jak zaznaczyła prok. Koj, choć materiał dowodowy w sprawie jest już od dawna zgromadzony, zakreślony przez sąd rejonowy miesięczny termin aresztu byłby niewystarczający do wykonania czynności końcowych w śledztwie - przewidzianych przez kodeks postępowania karnego przed skierowaniem aktu oskarżenia.
Chodzi m.in. o wyznaczenie podejrzanemu i jego obrońcy terminu zaznajomienia się z aktami oraz danie im czasu na złożenie ewentualnych wniosków dowodowych. Przepisy nakazują też, że w sprawie, w której wobec podejrzanego stosowane jest tymczasowe aresztowanie, akt oskarżenia należy wnieść nie później niż 14 dni przed upływem dotychczas określonego terminu stosowania tego środka.
W ocenie prok. Koj wyznaczony do 6 sierpnia termin stosowania aresztu powinien wystarczyć do zakończenia wszystkich czynności i skierowania aktu oskarżenia.
Jak przed tygodniem przypomniał prok. Dariusz Psiuk z katowickiego IPN, postanowienie o aresztowaniu S. zapadło jeszcze na początku lat 90., gdy ówczesna Prokuratura Wojewódzka w Katowicach prowadziła śledztwo w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. Nie mogło być zrealizowane, bo podejrzany się ukrywał.
Postawiony Romanowi S. zarzut dotyczy tego, że 16 grudnia 1981 r. w Katowicach "będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, członkiem plutonu specjalnego Pułku Manewrowego KW MO w Katowicach, działając wspólnie z innymi członkami tego plutonu dopuścił się zbrodni komunistycznej stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości". Zbrodnia ta, która nie ulega przedawnieniu, polegała - jak dodaje IPN - na stosowaniu represji i naruszaniu praw człowieka w ten sposób, że Roman S. wziął "udział w pobiciu strajkujących górników kopalni +Wujek+ i użył niebezpiecznego narzędzia w postaci broni palnej".
IPN zarzuca podejrzanemu, że wraz z innymi członkami plutonu oddał "strzały w kierunku pokrzywdzonych, narażając ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w wyniku czego śmierć poniosło 9 osób, a 21 doznało obrażeń ciała". Przesłuchany w ubiegłym tygodniu w katowickim IPN Roman S. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
Roman Zdzisław S. to były funkcjonariusz plutonu specjalnego Pułku Manewrowego Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach. Na początku lat 90. ub. wieku wyjechał na stałe do Niemiec - jeszcze zanim sformułowano wobec niego zarzuty w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. Zrzekł się obywatelstwa polskiego i przyjął niemieckie. Jak podaje IPN, strona niemiecka odmówiła wydania podejrzanego. Wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec byłego milicjanta w 2012 r. złożył do katowickiego sądu prokurator IPN w Katowicach. Sąd Okręgowy w Katowicach 7 stycznia 2013 r. wydał taki nakaz.
Na początku stanu wojennego, 16 grudnia 1981 r., w czasie pacyfikacji strajku w KWK "Wujek" w Katowicach milicja użyła broni palnej. Od milicyjnych kul zginęło tam dziewięciu protestujących górników, a ponad 20 zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.
Osądzenie byłych milicjantów było trudne i długotrwałe - proces w pierwszej instancji toczył się trzy razy. W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od 3,5 do 4 lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia - wynika z procesu.
Według sądu, w sposób niewątpliwy w toku procesu ustalić można było jedynie, że oskarżeni działali wspólnie oraz że w wyniku działań niektórych z nich, a za wiedzą pozostałych, śmierć ponieśli górnicy. Zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników. Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy - wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii. (PAP)
autor: Krzysztof Konopka
kon/ mabo/