21.01.2011. Warszawa (PAP) - Być może 24 marca warszawski sąd zakończy proces karny grupy dyplomatów i dziennikarzy, których w trybie prywatnym o zniesławienie oskarżył Janusz Kobylański, polonijny biznesmen, prezes Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ). Zapowiedział to w piątek sędzia prowadzący ten proces, który trwa od marca 2009 r. przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa
Podsądni nie przyznają się do zarzutu, za który grozi do 2 lat więzienia. Przywołują na swą obronę słowa Kobylańskiego, np. że "jedna trzecia polskich biskupów to Żydzi"; "Żydzi zawsze będą nienawidzić Polaków", bo mają "parszywe geny". Oskarżyciel prywatny chce też, by każdy oskarżony wpłacił 100 tys. zł na cel charytatywny.
W piątek zeznawała jako świadek obrony Hanna Woysław, dziennikarka, która pierwsza w "Rzeczpospolitej" opisała działalność Kobylańskiego na przełomie lat 90. i 2000. Mieszkała ona przez 25 lat w Argentynie i widziała jego zachowania. Według niej, pojawił się znikąd i został wybrany na prezesa USOPAŁ, głównie dzięki swym pieniądzom.
Dodała, że spotkała się z informacją, iż nie jest prawdą, jakoby Kobylański przebywał jako więzień w niemieckich obozach koncentracyjnych. Nie podała szczegółów, bo przyznała, że też jest oskarżona w podobnym procesie i mogłoby to jej zaszkodzić. Sprawdzała tę informacje i ustaliła, że Jan Kobylański jest na liście pamięci obozu w Oświęcimiu - ale wyłącznie dzięki oświadczeniu pewnej osoby prywatnej. "To nie była normalna procedura" - dodała. Przypomniała, że Kobylańskiego nie wpuszczono do USA i że miał on bliskie kontakty z dyktatorem Paragwaju gen. Alfredo Stroessnerem.
Drugi świadek, wezwany na wniosek oskarżyciela, Marek Lubiński, przedsiębiorca z Peru, b. rzecznik USOPAŁ, zeznał, że ataki "Gazety Wyborczej" na Kobylańskiego nasiliły się po śmierci prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala. "Do czasu publikacji +GW+ nigdy nie słyszałem niczego negatywnego o Kobylańskim" - dodał. Przyznał, że w swych oświadczeniach jako rzecznik USOPAŁ używał zwrotu "żydo-postkomuna", co - jego zdaniem - oznacza układ po okrągłym stole w Polsce. Dodał, że bez znaczenia jest dla niego fakt, że ktoś jest Żydem.
Kobylański twierdzi, że zarzuty, o których donosiły media, to kłamstwa, a publikacje miały na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty i "odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ". Według jego adwokata, Andrzeja Lew-Mirskiego, dotychczas na procesie nie potwierdzono żadnego z zarzutów, jakie w mediach postawiono Kobylańskiemu.
W 2004 r. "Gazeta Wyborcza" opisała działalność Kobylańskiego. Według jednej z wersji jego życiorysu, w 1942 r. trafił na Pawiak i do obozów koncentracyjnych. Po wojnie znalazł się w Austrii, potem we Włoszech; dorobił się wielkich pieniędzy. W 1952 r. wyjechał do Paragwaju, wiele wskazuje na to, że za pomocą siatki Odessa wspomagającej ucieczkę z Europy nazistów i ich współpracowników - twierdziła "GW". Według niej, nazwiska Kobylańskiego nie ma w obozowych dokumentacjach. "GW" sugerowała, że rola Kobylańskiego w obozach koncentracyjnych mogła nie być jednoznaczna, co miało być głównym powodem jego wyjazdu do Ameryki Łacińskiej.
W 2005 r. TVP ujawniła, że w 1953 r. prokurator generalny Austrii ostrzegał przed Kobylańskim władze Paragwaju, dokąd ten początkowo wyemigrował (potem przeniósł się do Urugwaju). W tym dokumencie określono Kobylańskiego jako "niebezpiecznego agenta, prowokatora i sowieckiego szpiega" i osobę, która stanowi niebezpieczeństwo "dla wspólnych interesów Zachodu".
Kobylański wytoczył też proces cywilny szefowi MSZ Radosławowi Sikorskiemu za jego sformułowania z wywiadu-rzeki pt."Strefa zdekomunizowana". Sikorski nazwał tam szefa USOPAŁ "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy".(PAP)
sta/ malk/ jra/