W sierpniu 1980 r. rozpoczął się upadek systemu totalitarnego, a powstała na bazie strajków „Solidarność” stała się na świecie wzorcem masowego ruchu społecznego. Opinię taką wyraził w rozmowie z PAP historyk prof. Jerzy Eisler, dyrektor warszawskiego oddziału IPN.
(Fot. A. Wiktor PAP)
Przypomniał, że w połowie sierpnia 1980 r. wybuchła największa fala strajków w Polsce. Protesty objęły nie tylko Wybrzeże, strajkowali pracownicy w pozostałych regionach kraju. Następstwem strajków było powstanie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” - pierwszej organizacji w bloku radzieckim, która działała niezależnie od władz partyjno-państwowych.
„Z dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, że był to początek końca systemu totalitarnego w wymiarze polskim. Powstanie <<Solidarności>> oznaczało wielkie problemy, nie tylko dla władz komunistycznych w Warszawie, ale również w Moskwie oraz innych państwach bloku radzieckiego” – podkreślił Eisler.
Dodał, że „Solidarność” była nie tylko, jak się później okazało, „zaraźliwym przykładem” dla społeczeństw Europy środkowo-wschodniej, ale również dla krajów niekomunistycznych. „Odwoływano się do niej, jako masowego, społecznego ruchu antytotalitarnego, którego podstawę stanowiła wolność, równość, sprawiedliwość, godność ludzka i oczywiście, solidarność” – wyjaśnił szef warszawskiego oddziału IPN. Dodał, że wartości te nie były nowe, wcześniej nieznane. „Ale zasługą <<Solidarności>> było to, że zebrała je i odkurzyła, nadała im nowy sens” - oznajmił.
„<<Solidarność>> – powiedział Eisler - to bodaj nasz najlepszy towar eksportowy. Produkt ze znakiem <<made in Poland>>, który zrobił ogromną karierę na świecie. Słowo <<solidarność>> weszło do wszystkich najważniejszych języków. Oznaczało nie tę zwykłą, międzyludzką solidarność, ale wielomilionowy ruch społeczny w Polsce.”
Oceniając to, co rozpoczęło się w sierpniu ’80 na Wybrzeżu, prof. Eisler wskazał na rok 1989. Przypomniał, że po ciężkich przejściach stanu wojennego i lat 80. ludzie „Solidarności” stali się architektami przemian. Podkreślił, że z tego punktu widzenia „Solidarność” odniosła zwycięstwo.
Mówiąc dalej o „Solidarności” postawił – jak to określił - „przewrotną tezę”. „Uważam, że <<Solidarność>> przegrała i dobrze, że się tak stało. Bo wygrała Polska. <<Solidarność>> wygrała dla nas wszystkich wolne i niepodległe państwo, państwo normalne, takie jak inne na świecie. Ale gdyby zrealizować marzenie, a może, jak kto woli, utopię „Solidarności” z pierwszego jej zjazdu, to raczej nie bylibyśmy ani członkiem Unii Europejskiej, ani Sojuszu Północnoatlantyckiego” - oświadczył.
Jego zdaniem propozycje „Solidarności”, by np. robotnicy wybierali w swoich zakładach dyrektorów, ustalali plany produkcji czy decydowali o podziale nagród i premii były nie do pogodzenia z nowoczesną gospodarką. A pomysł, aby związek zawodowy stanowił kontrolę nad rządem i parlamentem był nie możliwy do realizacji w państwie demokratycznym.
Prof. Eisler wyjaśnił, że „Solidarność” powstała w państwie realnego socjalizmu. Dlatego jej program działania był przystosowany do nienormalnej rzeczywistości, w której 10 mln ludzi miało jednego i tego samego pracodawcę. „Wszyscy nauczyciele, lekarze, robotnicy, pracownicy PGR, duża część administracji mieli tego samego pracodawcę, czyli państwo” – przypomniał. Zwrócił uwagę, że po 1989 r. wszystko to uległo zmianie. Społeczeństwo stało się pluralistyczne i rządzi się innymi prawami.
„Zmieniło się prawie wszystko. I jeżeli słyszę, jak ktoś mówi, że PRL trwa, to daję jeden przykład. Niezależnie od tego, kto jest prezydentem, a kto premierem, a ludzie wyjdą by protestować, to mogą być pewni na 1000 proc., że za rogiem nie będą czekały na nich czołgi i policja z karabinami maszynowymi. I choćby ta jedna różnica jest dla mnie wystarczająca” – podkreślił prof. Jerzy Eisler. (PAP)
wka
(wywiad przeprowadzony w sierpniu 2010 r.)