Kornel Morawiecki nie chciał iść na kompromisy z komunistami; uważał, że okrągły stół był zdradą naszej walki z tym systemem. Nie godził się z tym, że komunizm praktycznie już upadł, a „S” chciała się dogadywać z komunistami – ocenił prof. Mikołaj Iwanow w wywiadzie dla tygodnika „Plus Minus”.
Prof. Iwanow, były działacz Solidarności Walczącej, pytany w "Plus Minus", weekendowym dodatku do "Rzeczpospolitej" kiedy zadzierzgnęła się jego przyjaźń z Kornelem Morawieckim odparł, że poznali się w 1980 r., gdy rodziła się Solidarność.
"Przyjechałem do Polski z ZSRR, byłem obywatelem sowieckim. Wszyscy patrzyli na mnie jak na podejrzanego. Kornel od razu mnie przygarnął i zaangażował w działalność. Uwierzył mi i byliśmy bardzo bliskimi sobie ludźmi, można stwierdzić prawie jednomyślnymi we wszystkim, do ostatniego dnia. Jego idea solidaryzmu społecznego stała się moją ideą. Powiedzieć, że czuję się osamotniony po śmierci Kornela, to nic nie powiedzieć. Czuję się jak sierota. Zawsze uważałem go za duchowego ojca, chociaż byliśmy w podobnym wieku" - podkreślił Iwanow.
Pytany, co ich połączyło w działalności politycznej, prof. Iwanow, odpowiedział: "To, że Kornel był prawdopodobnie jedną z niewielu osób w polskiej opozycji, która rozumiała prostą rzecz. Że warunkiem upadku polskiego komunizmu jest upadek komunizmu sowieckiego".
Dlatego - jak ocenił - stworzona przez K. Morawieckiego Solidarność Walcząca (SW), "a nawet działalność sprzed czasów tej organizacji zakładały pracę na odcinku sowieckim". "Jeszcze w wielkiej Solidarności Kornel był jedynym, który stawiał sprawę tak jasno. Uważał, że Polska nigdy nie będzie samodzielna, dopóki komunizm w Moskwie nie padnie. Chciał przekroczyć granicę PRL i walczyć z komuną na jej własnym terenie, czyli ówczesnego Związku Sowieckiego" - zaznaczył.
Pytany, „co rozdzieliło Kornela Morawieckiego i Solidarność w stanie wojennym", historyk zauważył, że „każdy z członków Solidarności Walczącej był gotów poświęcić własne życie w walce przeciw komunie".
"Żadna organizacja nie szła tak daleko, żeby walczyć z bronią w ręku. Oczywiście, do tego nie doszło. Były jakieś plany wysadzenia budynków, podpalenia domów esbeków, ale to była odpowiedź na represje wobec członków SW. To dlatego Kornel był uważany za człowieka skrajnego" - ocenił Iwanow. Podkreślił, że "grupa Lecha Wałęsy oskarżała go o podważanie sojuszów i o to, że jego działania mogą sprowokować interwencję Związku Radzieckiego w Polsce".
"Kornel nie bał się opublikować w +Biuletynie Dolnośląskim+ posłania sowieckich dysydentów do I Zjazdu NSZZ Solidarność. Wyraźnie pisano w nim, że działalność polskich związkowców jest dla nas, rosyjskich opozycjonistów, drogowskazem. Niektórzy działacze Solidarności przyjęli to, jako prowokację, uważali go za oszołoma. Nie wiem, czy mieli podstawy, by twierdzić, że komunizm późnego Gierka czy Jaruzelskiego mógł zastosować stalinowskie represje wobec działaczy Solidarności. Wielu uważało, że komunizm sowiecki będzie trwał jeszcze długo. On, Kornel, że to są już ostatnie lata systemu" - wspominał.
Pytany, dlaczego postawa Kornela Morawieckiego nie znalazła zrozumienia w III RP, prof. Iwanow podkreślił: "Kornel nie chciał iść na żadne kompromisy z komunistami. Uważał, że Okrągły Stół był zdradą naszej walki z tym systemem. Nie godził się z tym, że komunizm praktycznie już upadł, a Solidarność chciała się dogadywać z komunistami. I nigdy tego zdania nie zmienił".
Na uwagę, że K. Morawiecki "w trakcie przemian ustrojowych był ostro krytykowany", historyk przyznał, że "w tym okresie uznawano wręcz Kornela za błazna". "Ludzie byli już zmęczeni PRL-em. Gdy Jaruzelskiego wybrano na prezydenta, nastąpiło uspokojenie, poziom materialny społeczeństwa troszeczkę się poprawił. A Kornel? Nawoływał do dalszej walki, wyrzucenia komunistów z życia politycznego kraju. Uważał, że demokratyczne procesy mogą przyspieszyć, że reformy można przeprowadzić o wiele efektywniej" - stwierdził. Jak dodał, K. Morawiecki "chciał od razu ujawniać szpiegów, kolaborantów, popierał daleko idącą lustrację".
"Nie wiem, czy społeczeństwo było przygotowane na tak radykalną postawę. Prawdopodobnie nie. Dlatego gdy rządziło w Polsce SLD, był on postacią zapomnianą, a Solidarność Walcząca stała się marginesem życia politycznego" - przypomniał prof. Iwanow. Zwrócił uwagę, że "niektórzy działacze nawet popełniali samobójstwa, bo kilka lat byli w podziemiu, a w III RP żyli na głodowych emeryturach".
"Nikt ich nie doceniał. To, że kilka dni temu Kornel otrzymał Order Orła Białego, jest wielką sprawiedliwością dziejową. Dla mnie to prawdziwy bohater i prawdziwy wzorzec patriotyzmu" - podkreślił.
"Plus Minus" przypomina, że prof. Iwanow był rosyjskim dysydentem, który przywiózł na I zjazd Solidarności w 1981 roku „Odezwę Komitetu założycielskiego wolnych związków zawodowych w ZSRR". Tygodnik zwraca uwagę na reakcję „Solidarność", która - jak napisano - "odpowiedziała, ku wściekłości Moskwy, +Posłaniem do ludzi pracy Europy Wschodniej+". (PAP)
Autor: Mieczysław Rudy
rud/ par/