Solidarność na czele z Lechem Wałęsą stworzyła polską wolność; nie ma żadnych podstaw do rewidowania historii - tak do ujawnionych w czwartek dokumentów odniósł się senator PO Jan Rulewski. Rzecznik PO Jan Grabiec apelował, by w sprawie Wałęsy "nie ferować przedwczesnych ocen".
Szef IPN Łukasz Kamiński poinformował w czwartek, że w dokumentach zabezpieczonych w domu gen. Czesława Kiszczaka znajdują się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Jak dodał, według opinii uczestniczącego w badaniu dokumentów z domu gen. Kiszczaka eksperta archiwisty, są one autentyczne.
Rulewski, b. działacz Solidarności i senator PO powiedział dziennikarzom, że zarówno dla niego, jak i ludzi Solidarności dokumenty pochodzące z domu gen. Kiszczaka nie są nowymi materiałami. "Nowością jest tylko to, że szczury wybiegły z nory Kiszczaka, a część ludzi, która współpracowała, mniejsza część, wita te materiały dawnego prześladowcy z entuzjazmem, może dlatego, że nie znaleźli się na historycznym pudle, może dlatego, że prowadzą gry do tyłu" - ocenił Rulewski.
Zwrócił uwagę, że wielu obecnych, czołowych polityków współpracowało niegdyś z Lechem Wałęsą. "I myślę, że to był dobry czas. Zły jest ten czas, w którym dzisiaj rewiduje się historię do tyłu" - uważa senator Platformy.
Przypomniał, że Wałęsa w 1970 roku wyszedł z robotnikami przed Stocznię Gdańską. "Tam nie było zamachu, tam były karabiny maszynowe, czynne, strzelały. Lech Wałęsa w 1976 roku zwrócił się do Wolnych Związków Zawodowych, znowuż pomagać ludziom, wrócił z ulotkami na ulicach, w wózku dziecięcym. Lech Wałęsa w 1980 roku, już na większą skalę wraz z ludźmi, dokonał istotnego elementu początku przemian państwa polskiego, po latach internowania, prowokacji, fałszerstw" - mówił Rulewski.
Jak dodał, w 1989 roku Wałęsa "kolejny raz wyszedł, by przy najmniejszych ofiarach, w warunkach pokoju, dokonać jednej z największych pokojowych rewolucji w świecie". "Jego umiarkowanie, być może podyktowane sytuacją rodzinną, spowodowało, że stworzone przez niego i Solidarność zmiany są nieodwracalne. Z tych zmian korzystają zarówno jego przeciwnicy, bo żyjemy już w państwie demokratycznym, otwartym, w którym media, wydawcy mogą opisywać z dokładnością do jednego mikrona nos Wałęsy, pomijając inne jego dokonania" - powiedział senator Platformy.
"Taka jest wolność, którą stworzyła Solidarność na czele z Lechem Wałęsą. Nie ma żadnych w tej chwili podstaw, żeby rewidować historię, a tym bardziej dowodzić, że to, czego się dokonało, to ruiny, na których trzeba, mówiąc językiem Mao Tse-Tunga, zasadzić nowe sto kwiatów" - zaznaczył Rulewski.
Rzecznik PO zaapelował w czwartek w Sejmie, by politycy, zwłaszcza PiS, "dali szansę" historykom i prokuratorom IPN na "spokojną pracę nad materiałami, które zostały przez Instytut zgromadzone". "Dziś mamy czas solidnej pracy historycznej i badania faktów, a nie czas formułowania ocen, zwłaszcza ocen politycznych" - podkreślił Grabiec.
Jego zdaniem Lech Wałęsa, wraz z Solidarnością, to jeden z symboli polskiej niepodległości i polskiego sukcesu. "Na całym świecie historycy stawiają Lecha Wałęsę w jednej linii z Dalajlamą czy Nelsonem Mandelą. Powinniśmy ostrożnie obchodzić się z symbolami polskiej wolności" - przekonywał poseł Platformy.
W jego ocenie, "bez wątpienia dziś wielu polityków ma pokusę, by zaspokajając swoje własne kompleksy, dokonywać radykalnych ocen moralnych i politycznych". "Zwracamy się do polityków, zwłaszcza PiS, by dali czas na prace historyków, by nie ferowali przedwczesnych ocen, by nie wysuwali daleko idących tez. To nie jest czas dla polityków, to nie jest czas, w którym można takich ocen dokonywać" - podkreślił Grabiec. "Pozwólmy pracować historykom" - dodał.. (PAP)
mkr/ eaw/ abr/