Proces o ochronę dóbr osobistych z powództwa Lecha Wałęsy przeciw b. działaczowi Wolnych Związków Zawodowych Krzysztofowi Wyszkowskiemu nie będzie wznowiony – orzekł w poniedziałek Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Ponownego postępowania sądowego chciał Wyszkowski.
W prawomocnym wyroku z marca 2011 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał b. działaczowi WZZ przeproszenie Wałęsy za wypowiedź w telewizji 16 listopada 2005 r., w której nazwał b. przywódcę Solidarności tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.
Wniosku Wyszkowskiego o kasację wyroku z 2011 r. Sąd Najwyższy nie rozpatrzył. W tej sytuacji b. działacz WZZ skorzystał z przepisu prawnego umożliwiającego staranie się o wznowienie procesu zakończonego prawomocnym wyrokiem w sytuacji, gdy pojawią się nowe okoliczności i dowody w sprawie, o których nie było wiadomo podczas wcześniejszego postępowania.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku odrzucił w poniedziałek skargę Wyszkowskiego dotyczącą wznowienia postępowania sądowego z Wałęsą. Sąd uznał, że słowa Wyszkowskiego o b. prezydencie były wypowiedzią „kategoryczną i ocenną”.
„Ta kategoryczna wypowiedź stanowiła dotkliwy zarzut i powinna była opierać się na sprawdzonych i pewnych dowodach, których wtedy nie było” – powiedział w uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego Zbigniew Merchel.
Podkreślił, że postępowanie o wznowienie procesu nie miało na celu „ustalenia, czy w aktualnym stanie wiedzy pozwany może zasadnie twierdzić, że powód był agentem”.
„Sąd mógł jedynie oceniać, czy po wydaniu orzeczenia zaistniały nowe okoliczności, które nie mogły być wtedy powołane, a mogłyby mieć istotny wpływ na wtedy wydany wyrok (…) Podstawą wznowienia procesu nie może być środek dowodowy, który powstał dopiero po uprawomocnieniu się orzeczenia” – wyjaśnił sędzia.
Sąd uznał, że przedstawiony przez Wyszkowskiego dowód nie był wystarczający, by zmienić wyrok sądowy sprzed 3 lat. „To kolejny dokument pośredni mogący świadczyć o współpracy powoda z SB. Nie jest to jednak dokument bezpośredni (…) Nie jest zidentyfikowany ponadto autor tej notatki, jej wiarygodność nie jest ostatecznie możliwa do potwierdzenia” - nadmienił sędzia Merchel.
Chodzi o dokument z archiwum Służb Bezpieczeństwa Republiki Czeskiej pozyskany pod koniec maja 2012 r. przez historyka Sławomira Cenckiewicza. Jest to notatka z marca 1981 z rozmów przeprowadzonych przez funkcjonariuszy czechosłowackiej bezpieki z dyrektorem departamentu III "A" MSW gen. bryg. Władysławem Ciastoniem.
W dokumencie sporządzonym przez czechosłowacką SB mają padać sformułowania: "Co do współpracy Wałęsy z funkcjonariuszami polskiej Służby Bezpieczeństwa, Ciastoń oznajmił, że do pozyskania Wałęsy doszło w roku 1970 w czasie strajków na Wybrzeżu. Informacje podobno pisał własnoręcznie. Podpisywał też potwierdzenia odbioru kwot pieniężnych, które otrzymywał za współpracę. Ciastoń nie wie, kiedy skończyła się współpraca Wałęsy z SB, ale trwała jeszcze w roku 1976, gdy odszedł na inne stanowisko pracy".
W sierpniu br. Sąd Rejonowy w Warszawie przesłuchał Ciastonia. Zeznał on jednak m.in., że nie pamięta rozmowy opisanej w notatce czechosłowackich służb specjalnych.
Oburzona wyrokiem gdańskiego sądu była kilkunastoosobowa grupa sympatyków Wyszkowskiego. Wychodząc z sali krzyczeli „hańba”.
W sądzie nie stawili się Wałęsa i Wyszkowski, reprezentowali ich adwokaci.
„Mija osiem lat, kiedy pozwany w sposób haniebny i dotkliwy uderzył w Lecha Wałęsę, który jest zresztą mocno schorowanym człowiekiem, który tak wiele zrobił dla Polski, ale i dla tych, którzy go dziś krzywdzą” – mówiła w sądzie pełnomocnik b. prezydenta Ewelina Wolańska.
Kiedy wypowiadała słowa o kłopotach zdrowotnych Wałęsy publiczność zaczęła się głośno śmiać. Sędzia uciszył zwolenników Wyszkowskiego, grożąc im wydaleniem z sali.
Wyszkowski nie wykonał wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z marca 2011. W tej sytuacji Wałęsa skorzystał z tzw. zastępczego wykonania przeprosin i opublikował je 19 listopada 2012 r. w TVN na swój koszt.
We wrześniu 2013 r. Sąd Rejonowy w Sopocie oddalił powództwo Wałęsy przeciw Wyszkowskiemu o zapłatę 24 tys. zł tytułem zwrotu b. prezydentowi kosztów za emisję przeprosin. Dwa miesiące później b. prezydent sam wycofał pozew – TVN zwrócił mu bowiem koszty ogłoszenia.(PAP)
rop/ pz/ mow/