Sejm uczcił w czwartek 45. rocznicę wydarzeń z grudnia 1970 roku na Wybrzeżu. Jak podkreślono w uchwale, były to jedne z najkrwawszych wydarzeń w powojennej historii. Posłowie oddali hołd wszystkim, którzy wówczas "sprzeciwili się bezwzględnej władzy komunistycznej".
"45 lat temu na Wybrzeżu doszło do tragicznych wydarzeń, które były jednymi z najkrwawszych w powojennej historii Polski. Grudzień 1970 roku ujawił prawdziwe oblicze komunistów, którzy w imię utrzymania się przy władzy nie wahali się strzelać do tych, którzy się im sprzeciwili. Od 14 grudnia 1970 roku w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Elblągu trwały strajki, demonstracje i protesty, w których wzięli udział ludzie nie zgadzający się żyć w warunkach uwłaczających ludzkiej godności" - czytamy w przyjętej przez aklamację uchwale.
Napisano w niej, że "władze PRL postanowiły brutalnie rozprawić się z protestującymi", a "Służba Bezpieczeństwa, Milicja Obywatelska i Ludowe Wojsko Polskie nie wahało się użyć broni przeciwko robotnikom". "W ciągu kilku dni doszło do prawdziwej masakry na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych zamordowanych zostało 46 osób, ponad tysiąc osób zostało rannych i ponad trzy tysiące aresztowanych" - przypomniano w uchwale.
"Sejm w 45. rocznicę wydarzeń grudniowych oddaje hołd wszystkim, którzy sprzeciwili się wtedy bezwzględnej władzy komunistycznej, oddając swoje życie i zdrowie za godność i wolność nas wszystkich" - czytamy w uchwale. Posłowie uczcili też pamięć poległych stoczniowców.
W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy Komitetów Wojewódzkich PZPR.
Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. 17 grudnia doszło do masakry w Gdyni. Dzień wcześniej w telewizyjnym wystąpieniu wicepremier Stanisław Kociołek nawoływał stoczniowców do powrotu do pracy. Około godz. 6. rano wojsko otworzyło ogień w stronę robotników idących z dworca do zablokowanej stoczni. Byli zabici i ranni. Do wieczora trwały starcia. Do demonstrantów strzelano z ziemi i powietrza. Milicja i służby więzienne z niezwykłą brutalnością traktowały zatrzymanych.
Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 44 osoby (w tym 18 w Gdyni, a 16 w Szczecinie i 8 w Gdańsku), a ponad 1160 zostało rannych. (PAP)
ajg/ mok/