Policja nadużyła siły i złamała prawo w stosunku do protestujących przeciw marszowi narodowców 1 marca - uważa Studencki Komitet Antyfaszystowski i zapowiada składanie zażaleń w tej sprawie. Policja zapewnia, że podczas interwencji zawsze respektowana jest godność osób.
W Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych - 1 marca - w Warszawie spotkali się przed dawnym więzieniem przy ul. Rakowieckiej 37, obecnie Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, uczestnicy dwóch marszów.
Młodzież Wszechpolska, stowarzyszenie "Marsz Niepodległości" i Obóz Narodowo-Radykalny rozpoczynali tam swój marsz, a członkowie i sympatycy Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego - kończyli. Sympatycy i członkowie studenckiego komitetu antyfaszystów próbowali blokować marsz narodowców. Interweniowała policja.
W ocenie przedstawicieli SKA policja nadużyła wówczas siły. "To, że policja nas faktycznie biła, a nie zabezpieczała marsze, widać na różnych zdjęciach i filmach" - mówił na konferencji prasowej w środę Sebastian Słowiński z SKA.
Gabriela Filipowicz z SKA powiedziała, że po rozwiązaniu zgromadzenie przy ul. Rakowieckiej, policja otoczyła "nas kordonem, nie pozwalając opuścić miejsce zgromadzenia, byśmy mogli i mogły przejść dalej i bez konfrontacji z policją zablokować marsz neofaszystów".
"Próba przedarcia się przez kordon zostały agresywnie stłumione siłami policji. Po kilkunastu minutach i co najmniej trzech brutalnych szturmach policyjnego kordonu, znaleźliśmy przejście, którym dotarliśmy do skrzyżowania Rakowieckiej z Puławską. Tam utworzyłyśmy kolejną barykadę, którą szybko zepchnęła na chodnik policja. Służby, zaciągając protestujących ludzi do kotła, wykazały się niepospolitą brutalnością. Dostaliśmy pięścią w twarz, kolanem w krocze, byliśmy pododuszani" - dodała. Jak powiedziała, część osób otrzymała mandaty, a część czeka na wezwanie do sądu.
SKA wydał w tej sprawie oświadczenie, w którym wzywa władze Uniwersytetu Warszawskiego i całą społeczność akademicką do potępienia działań policji, "mających na celu zastraszenie studentów i studentek, uczestniczących w demonstracji oraz nadużywanie przez służby przemocy".
Przedstawiciele komitetu spotkali się we wtorek z władzami UW. "Rozmawialiśmy m.in. o działalności neofaszystów na Uniwersytecie Warszawskim i zdarzeniach z 1 marca. Zostaliśmy poinformowani, poinformowane, że antydyskryminacja, antyrasizm, antyfaszyzm są wpisane w misję uczelni i są wypowiadane w uchwałach Senatu UW. Czekamy jednak na konkretniejszy komunikat" - powiedział Słowiński.
W oświadczeniu członkowie i sympatycy SKA podkreślili, że policja używała "nieuzasadnionej i nielegalnej formy przemocy". "Wszak kopanie po nogach, wykręcanie palców, ściskanie żuchwy oraz ciosy w miejsca intymne nie są przewidziane w Ustawie o policji. Policja nie ma prawa używać tego typu środków przymusu bezpośredniego" - podkreślili w oświadczeniu.
Jak mówią, co najmniej 7 studentów zostało przez policję pobitych. Jeden z nich, student fizyki, miał zostać wypuszczony z komendy nad ranem, a drugi, również student fizyki - jak podali - został wyciągnięty z demonstracji, po czym został przez policję obezwładniony za pomocą policyjnej pałki.
"Studenci i studentki filozofii, socjologii, politologii oraz prawa zostali nielegalnie pozbawieni prawa do swobodnego poruszania się poprzez +prewencyjne przetrzymywanie w kotłach+ (takim sformułowaniem wyraził się sąd oraz Amnesty International w swoim raporcie tego typu policyjnych praktyk)" - czytamy w oświadczeniu.
Słowiński powiedział, że 1 marca został zatrzymany doktor z wydziału Fizyki UW Rafał Suszek, który miał zostać skuty kajdankami oraz przewieziony na komisariat, z którego wypuszczono go po godzinie 4 rano. "Funkcjonariusze podczas trwania czynności kilkukrotnie uderzyli Suszka pięścią w głowę, grozili bronią, tj. paralizatorem" - dodał.
Pod oświadczeniem podpisało się ponad 150 naukowców z ośrodków z całej Polski, m.in. z UJ, UW, PAN, UAM, SWPS, a także uczelni z Francji, USA (Uniwersytet Yale)i Niemiec.
Stołeczna policja w oświadczeniu przesłanym PAP podkreśliła, że interwencja policjantów była podyktowana zakłócaniem i blokowaniem legalnego zgromadzenia.
"Policjanci wielokrotnie kierowali komunikaty wzywające do zachowania zgodnego z prawem, informując o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego. Co widać w przekazie medialnym. Podkreślamy z całą stanowczością, że policjantom podczas odpraw do zabezpieczeń wskazuje się na konieczność poszanowania godności osób, wobec których podejmowane są interwencje. Uwagi te są w pełni respektowane przez policjantów" - podkreślił rzecznik KSP kom. Sylwester Marczak.
Marczak wskazał także, że podczas wszelkich zabezpieczeń, gdzie naruszane jest prawo przez blokowanie czy zakłócanie legalnych zgromadzeń, obecne są kamery wszystkich mediów oraz setki aparatów telefonicznych samych protestujących.
"Tymczasem podczas ostatniego zgromadzenia, pomimo wielu telefonów i kamer używanych przez osoby przeszkadzające w legalnym zgromadzeniu brakuje materiałów potwierdzających te oskarżenia. Również w przekazie na żywo, które prowadziła części mediów brakuje nagrań potwierdzających oskarżenia" - wskazał. (PAP)
autor: Krzysztof Markowski
krm/ karo/