Prezes IPN Jarosław Szarek wyszedł poza swoją rolę komentując na ile związki Lech Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa mogły mieć wpływ na jego późniejszą działalność – powiedział we wtorek PAP prezes Zarządu Fundacji Instytut Lecha Wałęsy Jerzy Stępień.
IPN podał we wtorek, że z opinii biegłych Instytutu Sehna w Krakowie dot. teczki TW "Bolek" jednoznacznie wynika, że zobowiązanie do współpracy z SB podpisał Lech Wałęsa. "Opinia jest kompleksowa, jasna i spójna" - podkreślił szef pionu śledczego IPN Andrzej Pozorski. Dodał też, że autentyczne są podpisy Wałęsy pod odręcznymi pokwitowaniami odbioru pieniędzy za informacje przekazane funkcjonariuszom SB. Autentyczne okazały się również doniesienia z podpisem "Bolka".
Pozorski wyjaśnił, że Wałęsa występuje w śledztwie IPN ws. domniemanego fałszerstwa teczki "Bolka" jako pokrzywdzony. "Ma prawo zapoznać się z tą opinią; ma prawo złożyć wnioski, zastrzeżenia; prokurator będzie musiał odpowiedzieć na tę argumentację i podjąć stosowną decyzję" - oświadczył szef pionu śledczego IPN.
"Trudno mi powiedzieć, czy Lech Wałęsa skorzysta z tej możliwości, ponieważ nie mam z nim teraz bezpośredniego kontaktu (b. prezydent przebywa za granicą - PAP) (…) Postępowanie się toczy, nie jest jeszcze zakończone" - powiedział PAP Stępień.
„Jest szalenie trudno komentować opinię biegłych instytutu. Mogę tylko ubolewać, że obok pani dyrektor nie wystąpił ktoś, kto stał na czele tej grupy, która prowadziła te badania – ona sama zresztą powiedziała, że jest specjalistką od trucizn” - dodał szef Instytutu Lecha Wałęsy.
Stępień jest przekonany, że "na pewno dziś pan prezes IPN wyszedł poza swoją rolę". "Bo wdał się w rozważania, na ile te związki ze Służbą Bezpieczeństwa z początku lat 80. mogły mieć wpływ na zachowania Lecha Wałęsy w stanie wojennym czy później – to są rzeczy absolutnie niedopuszczalne. Kiedy dywaguje mówiąc w tym kontekście np. o liście Wałęsy +tego słynnego kaprala+ do generała Wojciecha Jaruzelskiego. Ja wtedy siedziałem jako internowany i myśmy to wszyscy wówczas odebrali jako kpinę z generała, natomiast teraz nadaje się temu zupełnie inne znaczenie" - wyjaśnił.
"Jakbyśmy się czuli, jak wyglądałaby nasza walka w stanie wojennym, gdyby Lech Wałęsa gdy był internowany powiedział: +tak, ja jestem Bolek, podpisałem w 1970 r. jakieś dokumenty, działałem przez to na szkodę Solidarności+. Czy nasza walka miałaby wtedy jakikolwiek sens? Czy to wszystko nie rozsypało by się jak domek z kart?" - powiedział Stępień.
Jak podkreślił, "wielkość Wałęsy" ujawniła się "w pełni w grudniu 1979 roku". "Kiedy przychodzi pod Stocznię Gdańską i mówi, że za +rok tu stanie krzyż i pomnik poległych stoczniowców, a jeśli nie pozwolą nam go postawić to przyjdziemy z kamieniami i usypiemy tutaj kopiec+. To jemu to wówczas kazał zrobić Kiszczak i służby specjalne? Wałęsa złożył takie oświadczenie i po roku pomnik rzeczywiście stanął. I stąd się bierze wielkość Wałęsy – jego profetyczność i siła, którą zyskał kiedy się całkowicie wyzwolił z opieki Służby Bezpieczeństwa" - dodał Stępień.
Jego zdaniem, "moment zerwania jakichkolwiek kontaktów, uwolnienia się, ryzykując nawet życie" powoduje, że Wałęsa staje się "bohaterem, dostaje nadzwyczajnej siły", która pozwala mu w grudniu 1979 r. stanąć pod Stocznią Gdańską.
"Ja nie wiem, czy to była współpraca. Ja uważam, że Lech Wałęsa prowadził ze Służbą Bezpieczeństwa na tyle, na ile mógł, na ile pozwalała mu jego świadomość, pewną grę. Ale dla mnie najważniejszym jest też 1975 rok, kiedy on mówi +nie+ i to właśnie czyni z niego bohatera. Jak ktoś żyje tak bardzo przyzwoicie, to nigdy bohaterem nie zostanie. Bohaterem zostaje ktoś, u którego następuje przemiana i nawrócenie” - zaznaczył prezes Instytutu Lecha Wałęsy.(PAP)
rop/ agz/