Wdowa po Władysławie Szpilmanie i jego syn chcą przeprosin za przytoczenie w książce o piosenkarce z warszawskiego getta, Wierze Gran, jej opinii, jakoby słynny pianista służył w żydowskiej policji. Pozwana autorka i wydawnictwo wnoszą o oddalenie pozwu. W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie zaczął się proces cywilny wytoczony przez Halinę Grzecznarowską-Szpilman i Andrzeja Szpilmana Agacie Tuszyńskiej oraz Wydawnictwu Literackiemu. Sprawę odroczono do 6 sierpnia.
W książce z 2010 r. pt. "Oskarżona Wiera Gran" Tuszyńska opisywała piosenkarkę, która występowała w czasie wojny m.in. w kawiarni Sztuka w warszawskim getcie, a po wojnie została oskarżona o współpracę z gestapo. Przytoczyła słowa nieżyjącej już Gran, że Szpilman był w getcie policjantem, który uczestniczył w doprowadzaniu Żydów na Umschlagplatz, skąd Niemcy wywozili ich do obozu zagłady w Treblince.
W książce z 2010 r. pt. "Oskarżona Wiera Gran" Tuszyńska opisywała piosenkarkę, która występowała w czasie wojny m.in. w kawiarni Sztuka w warszawskim getcie, a po wojnie została oskarżona o współpracę z gestapo. Przytoczyła słowa nieżyjącej już Gran, że Szpilman był w getcie policjantem, który uczestniczył w doprowadzaniu Żydów na Umschlagplatz, skąd Niemcy wywozili ich do obozu zagłady w Treblince.
Powodowie uznali, że było to naruszenie ich dóbr osobistych w postaci prawa do kultu po zmarłym. Żądają, by sąd nakazał pozwanym przeprosiny w kilku tytułach prasowych oraz na stronie internetowej wydawnictwa. Innym żądaniem pozwu jest usunięcie kilku stron inkryminowanych fragmentów z ewentualnych dalszych wydań książki oraz zakazanie pozwanym naruszania dóbr powodów w przyszłości.
Pozwani wnoszą o oddalenie powództwa. Dowodzą, że nie doszło do bezprawnego naruszenia dóbr powodów, gdyż autorka przytaczała wierne cytaty Gran; podkreślała też w książce, że nikt nigdy nie potwierdził jej zarzutów wobec Szpilmana; ponadto nie ukrywała choroby, podeszłego wieku i stanu psychicznego swej rozmówczyni.
Pełnomocnik powodów mec. Maciej Lach wniósł o przesłuchanie świadków (m.in. Władysława Bartoszewskiego), czemu pozwani byli przeciwni. "Musimy ustalić, czy pan Szpilman był w policji, czy nie; to jest clou tego procesu. Chyba że pani Tuszyńska powie, że nie był; wtedy nie musimy oceniać faktów" - argumentował adwokat.
Przed sądem Tuszyńska podkreśliła, że nie może powiedzieć ani czy Szpilman był policjantem, ani czy nim nie był. Podkreśliła, że w pamiętnikach Szpilman "wyciął" Gran ze swego wojennego losu, bo nie napisał, kto śpiewał w getcie jego popularną piosenkę. "Nie chciałam zrobić podobnej manipulacji" - dodała. "Gdybym miała tę książkę napisać ponownie, powstałaby w takim samym kształcie" - oświadczyła. "Mam nagrania i zapisy rozmów z Gran" - dodała.
Wdowa po Szpilmanie powiedziała sądowi, że zarzuty z książki nie są poparte żadnymi faktami czy dokumentami, a w spisach policjantów z getta nie ma jej męża. Przyznała, że Szpilman grywał w "Sztuce" na fortepianie, ale nigdy nie akompaniował Gran, dla której napisał piosenkę.
Syn Szpilmana mówił wcześniej, że książka w "skandaliczny sposób" narusza pamięć o jego ojcu. "Ojciec nigdy nie był policjantem w getcie. To rojenia chorej kobiety przedstawione w mediach jako fakty" - powiedział. Uważa on, że piosenkarka nie była wiarygodną osobą i - być może - starała się przerzucić ciężar własnej winy na innych. Dodawał, że przed sądem będzie chciał odsłuchania taśm Tuszyńskiej.
Tuszyńska podkreślała, że nie miała zamiaru burzyć "pomnika Władysława Szpilmana". "Pisałam o Wierze Gran i cytuję to, co miała do powiedzenia na temat Szpilmana" - mówiła. Dodała, że Gran została zaszczuta "m.in. przez Szpilmana".
Pierwszy raz Gran wysunęła oskarżenia wobec Szpilmana w książce wydanej przez nią w 1980 r. w Paryżu. Nie chciał jej wydać Jerzy Giedroyc, obawiając się procesu. "Zbagatelizowałam to ostrzeżenie o tym, co może się rozpętać po próbie poruszenia tematu Wiery Gran. Ale gdybym wiedziała o tym wcześniej, i tak nie zrezygnowałabym z napisania tej książki. Ta historia domagała się opowiedzenia. Gran wypowiada na temat Władysława Szpilmana słowa brutalne. Czy miałam prawo je zmieniać? Nie było mnie tam, w getcie, kiedy wszystko się działo, nie było tam także Andrzeja Szpilmana" - mówiła Tuszyńska.
Wcześniej powodowie domagali się, by na czas procesu sąd zakazał rozpowszechniania książki w drodze tzw. zabezpieczenia powództwa. Sądy prawomocnie oddaliły ten wniosek, uznając, że książka dłuższy czas była już w sprzedaży. Adwokaci powodów chcieli też wyłączenia jawności procesu, czego sąd nie uwzględnił.
W warszawskim sądzie trwają inne procesy o książki. Zapewne jeszcze potrwa toczący się za zamkniętymi drzwiami proces o głośną biografię Ryszarda Kapuścińskiego, wytoczony przez wdowę po pisarzu Alicję autorowi Arturowi Domosławskiemu i wydawcy. Być może przed wakacjami zakończy się także niejawny proces wytoczony przez aktorkę Weronikę Rosati znanemu reżyserowi Andrzejowi Żuławskiemu za jego książkę pt. "Nocnik" (sąd zakazał jej rozpowszechniania). Oddalono zaś wniosek o zakazanie publikacji książki o Kapuścińskim.
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ itm/ bk/