Premier Donald Tusk powiedział w poniedziałek rano na Westerplatte w Gdańsku podczas obchodów 75. rocznicy wybuchu II wojny światowej, że Polskę, Europę i USA stać dziś na skuteczną politykę zapewniającą bezpieczeństwo i sprawiedliwy ład na świecie. Wezwanie "nigdy więcej wojny" nie może być więcej "manifestem słabych i bezradnych" - mówił Tusk.
"Historia zatoczyła koło i tu, na Westerplatte, mówiąc dziś +nigdy więcej wojny+, musimy powiedzieć pełnym głosem, wspólnie z naszymi sojusznikami, że to nie będą tylko słowa, że to będzie mądra polityka, że to będzie prawdziwa solidarność europejska, że będzie to mądra i odważna strategia całej wspólnoty krajów atlantyckich” – zaznaczył premier.
„Dlatego, stąd z Westerplatte, poniesiemy do wszystkich stolic europejskich i na szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego to wezwanie, aby nasza europejska i transatlantycka solidarność przybrała także praktyczny wymiar” – mówił Tusk, nawiązując do wrześniowego szczytu NATO w Walii.
Według szefa rządu, dziś "jeszcze jest czas, aby powstrzymać tych w Europie i na świecie, dla których przemoc, siła, agresja stają się znowu arsenałem politycznego działania”.
Tusk mówił, że wezwanie "nigdy więcej wojny" nie może być więcej "manifestem słabych i bezradnych". "To wezwanie +nigdy więcej wojny+ nie może być wyrazem złudzenia i iluzji, że świat wyzbył się tego typu pokus, że wokół nas nie ma ludzi i państw, które z siły i wojny chciałyby uczynić znowu sposób prowadzenia własnej polityki" - dodał.
Przypomniał, że za kilka dni przywódcy państw NATO spotkają się w Wielkiej Brytanii, by wspólnie zastanowić się „nad nową polityką, której celem kluczowym będzie bezpieczeństwo i skuteczność działania naszej zachodniej wspólnoty wobec zagrożenia wojną, już nie tylko na wschodzie Ukrainy”.
„Dlatego, właśnie na Westerplatte, w rocznicę wybuchu II wojny światowej, my Polacy mamy prawo i obowiązek powiedzieć głośno, że nikt dzisiaj nie ma prawa blokować naszych inicjatyw, których celem jest pełna, praktyczna, skuteczna taktyka działania Sojuszu Północnoatlantyckiego” - zaznaczył.
Premier zwrócił uwagę, że „nikt, pamiętając to, co wydarzyło się we wrześniu 1939 r., nie powinien żywić złudzeń, że te słowa +nigdy więcej wojny+ mają moc sprawczą tylko dlatego, że je z taką nadzieją wypowiadamy”.
„Dziś patrząc na tragedię Ukraińców, na wojnę, bo tego słowa trzeba używać, na wschodzie naszego kontynentu, wiemy, że wrzesień 1939 r. nie może się powtórzyć” – podkreślił.
Tusk mówił, że wezwanie "nigdy więcej wojny" nie może być więcej "manifestem słabych i bezradnych". "To wezwanie +nigdy więcej wojny+ nie może być wyrazem złudzenia i iluzji, że świat wyzbył się tego typu pokus, że wokół nas nie ma ludzi i państw, które z siły i wojny chciałyby uczynić znowu sposób prowadzenia własnej polityki" - dodał.
Zdaniem Tuska, dziś nie "czas na piękne przemówienia". "Dzisiaj nie czas na prosty optymizm, bo te słowa +nigdy więcej wojny+ w konfrontacji z tym, co dzieje się dziś na wschodzie Ukrainy niosą w sobie zupełnie inny ładunek" - ocenił.
"My, Europejczycy musimy z tragicznego polskiego września i tragicznych lat II wojny światowej, tragicznych dla wszystkich ludzi bez wyjątku, wyciągnąć lekcję, która nie może być lekcją naiwnego optymizmu" - zaapelował premier.
Tusk powiedział, że Polacy "nie mają złudzeń, wiedzą, że bezpieczna Polska i Europa, bezpieczna wspólnota Zachodu wymaga odwagi, wyobraźni i stanowczych działań”. „My, Polacy jesteśmy gotowi do tego wyzwania w imię pokoju, w imię tego, aby słowa +nigdy więcej wojny+ nabrały właściwej mocy” – zakończył premier swoje wystąpienie na Westerplatte.
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz podkreślił, że Westerplatte to "szczególne miejsce, właściwe miejsce, aby zadawać tu sobie ważne pytania, aby snuć refleksje na temat przeszłości, ale przede wszystkim współczesności i przyszłości naszego kontynentu". "Nie ma lepszego miejsca jak Westerplatte, by zadać pytania wieczne, czy my, Europejczycy wyciągamy lekcje z historii" - ocenił.
Przypomniał, że przed wybuchem II wojny światowej jeden z publicystów i polityków francuskich pisał o tym, czy jego rodacy muszą umierać za Gdańsk. „Dzisiaj na szczęście rzadkie są głosy, czy musimy ryzykować różne dolegliwości i problemy z racji tego, że chcemy być solidarni z Ukrainą, że chcemy przypomnieć sobie, że ład polityczny i geopolityczny ukształtowany na początku lat 90. chcemy szanować" - dodał Adamowicz.
Podkreślił, że w Gdańsku, na Westerplatte "mamy prawo i obowiązek powiedzieć, że integralność terytorialna Ukrainy jest w interesie nas wszystkich Europejczyków, bez względu na to, czy dany kraj należy do Unii Europejskiej, czy NATO, bowiem my patrzymy na całą Europę solidarnie".
Poranne uroczystości na Westerplatte rozpoczęły się tradycyjnie o godz. 4.45, o której to porze 1 września 1939 r. nastąpił niemiecki atak na polską Wojskową Składnicę Tranzytową ulokowaną na półwyspie. W uroczystościach, oprócz premiera, wzięli udział ministrowie: sprawiedliwości Marek Biernacki, skarbu Włodzimierz Karpiński, obrony Tomasz Siemoniak oraz kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska. Po oficjalnych wystąpieniach odbył się apel pamięci i oddana została salwa honorowa. Uroczystości zakończyło złożenie wieńców pod Pomnikiem Obrońców Wybrzeża.
Po południu na Westerplatte zaplanowano uroczystości z udziałem prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego oraz prezydenta Niemiec Joachima Gaucka. Program obchodów przewiduje zapalenie przez prezydentów zniczy na Cmentarzu Obrońców Westerplatte, oficjalne wystąpienia oraz wysłuchanie koncertu w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Narodowej.
Popołudniowe uroczystości na Westerplatte zakończy złożenie wieńców pod Pomnikiem Obrońców Wybrzeża. Na pokładzie katamaranu odbędzie się debata głów państw z polską oraz niemiecką młodzieżą. Prezydenci wezmą też udział w specjalnym pokazie spektaklu "Wybuch", który z okazji rocznicy organizuje Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Atak niemieckiego pancernika "Schleswig-Holstein" na polską składnicę wojskową na Westerplatte 1 września 1939 roku o godzinie 4.45 był jednym z pierwszych wydarzeń rozpoczynających II wojnę światową. Oddziały polskie pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego do 7 września 1939 r. bohatersko broniły placówki przed atakami wroga z morza, lądu i powietrza.
Do dziś nie wiadomo, ilu dokładnie żołnierzy oraz cywilów znajdowało się na terenie składnicy w momencie niemieckiego ataku. Według różnych szacunków na Westerplatte mogło wówczas przebywać od 182 do nawet 240 Polaków. Nieznana jest też dokładna liczba poległych oraz rannych: różne źródła wymieniają od 15 do 20 zabitych. Mowa jest też o ok. 50 rannych Polakach. Wiadomo jednak, że spośród ustalonych z imienia i nazwiska obrońców, żaden już nie żyje. Jako ostatni, w wieku 97 lat, zmarł w 2012 r. major Ignacy Skowron. (PAP)
rop/ bls/ jra/