Marsz Pamięci o polskich dzieciach z niemieckiego "Obozu na Przemysłowej" przeszedł w czwartek ulicami Łodzi. "Nie wolno nam o tym miejscu zapomnieć, ale mamy też obowiązek (...) modlić się także za tych, którzy nam krzywdę wyrządzili” – mówił metropolita łódzki abp Marek Jędraszewski.
Uroczystości upamiętniające ofiary założonego przez Niemców i działającego w Łodzi w latach 1942-1945 łagru dla dzieci i młodzieży zwanego "Obozem na Przemysłowej" po raz czwarty odbyły się w pierwszy czwartek oktawy Wszystkich Świętych. Ich inicjatorem jest abp Marek Jędraszewski.
Przewodniczący mszy św. metropolita łódzki podczas wygłoszonej homilii, przytaczając listy więzionych w obozie dzieci, przypomniał wiernym i zgromadzonej w kościele młodzieży szkolnej tragiczny los ofiar prawdopodobnie jedynego takiego obozu w tej części Europy. Długotrwale, bez wyroków więziono i w pełni izolowano najbardziej bezbronne ofiary II wojny światowej.
"Przerażającą i przygnębiająca treścią ich życia była ciężka praca, głód, dotkliwe zimno, bicie i tęsknota za najbliższymi" – powiedział arcybiskup.
Wskazał jednocześnie, że w tak trudnych warunkach "ponad głód, krzywdy, ból, rozłąkę, rozpacz istniała głęboka wiara w Boga, który daje nadzieje, a zawierzenie się jemu sprawi, że ludzkiego serca nie dotknie największe tragedia człowieczeństwa, jaką jest nienawiść".
"Dlatego myślimy o tych modlitwach dziecięcych, ale myślimy także o ich katach. W Roku Miłosierdzia trzeba nam się szczególnie za nich modlić. Musimy umieć przebaczyć. Nie wolno nam o tym miejscu w Łodzi zapomnieć, ale jednocześnie mamy święty obowiązek oczyszczać naszą pamięć po to, aby modlić się także za tych, którzy nam krzywdę wyrządzili" – podkreślił.
Po mszy, z kościoła pw. Świętej Elżbiety wyruszył IV Marsz Pamięci o dzieciach z "Obozu na Przemysłowej". Uczestniczyli w nim duchowni, przedstawiciele władz miasta i województwa, młodzież szkolna, kombatanci i mieszkańcy Łodzi. W czasie drogi pod pomnik Pękniętego Serca, który przypomina o działającym w tym miejscu obozie, odczytano nazwiska ofiar. Pod rzeźbą w kształcie serca złożono kwiaty oraz zapalono znicze.
Utworzony w 1942 r. obóz znajdował się wewnątrz żydowskiego getta. Przeznaczony był dla dzieci i młodzieży polskiej od 6 do 16 roku życia, ale jak potwierdzają świadkowie w relacjach zebranych przez Ośrodek "Karta", w praktyce więźniami były także młodsze, nawet kilkumiesięczne dzieci.
Nieletni trafiali do obozu m.in. za drobne kradzieże, handel, jazdę tramwajami bez biletu, żebranie. Umieszczano w nim także dzieci pochodzące z rodzin, które odmówiły podpisania volkslisty, czy też osób zesłanych do obozów lub więzień, a także młodzież podejrzaną o uczestnictwo w ruchu oporu.
Dzieci przetrzymywane były w prymitywnych warunkach i pracowały przy remontach i budowie baraków oraz wykonywały prace na potrzeby obozu i wojska wyrabiając m.in. kosze wiklinowe na amunicję i chlebaki.
Na młodych więźniach przeprowadzano badania rasowe, których efektem było przeznaczanie niektórych z nich do germanizacji i wywozu do Niemiec.
W czasie ponad trzech lat funkcjonowania obozu przewinęło się przez niego kilkanaście tysięcy dzieci, które były regularnie bite, głodzone i surowo karane za najmniejsze przewinienia.
W jednym czasie przy ul. Przemysłowej przebywało od 926 do 1086 dzieci. Jak podaje Ośrodek "Karta", dokładna liczba więźniów nie jest znana, ponieważ władze obozowe celowo fałszowały ewidencję, zaniżały liczby i przyczyny zgonów. Ok. 150 dziewczynek umieszczonych było dodatkowo w filii łódzkiego obozu w Dzierżąznej.
Funkcjonował do końca okupacji niemieckiej w Łodzi, czyli do 19 stycznia 1945 r. Wówczas w obozie przebywało ponad 800 małoletnich więźniów. (PAP)
bap/ agz/