Stołeczna prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zniszczenia ukraińskiej flagi w dniu Święta Niepodległości w Warszawie - poinformował we wtorek PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Łukasz Łapczyński.
"Śledztwo w sprawie zniszczenia, poprzez spalenie, flagi Ukrainy zostało umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego" - powiedział PAP prokurator. Jak dodał, odpis postanowienia o umorzeniu śledztwa doręczono ambasadzie Ukrainy - jako instytucji, która złożyła zawiadomienie o przestępstwie.
Prok. Łapczyński powiedział też, że korespondencja z postanowieniem o umorzeniu trafiła do ambasady Ukrainy drogą dyplomatyczną. "To postanowienie oficjalną drogą zostało dostarczone ambasadzie 20 marca. Formalnie więc postanowienie nie jest jeszcze prawomocne" - zaznaczył.
Postępowanie w połowie listopada zeszłego roku wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Południe. "Będziemy wyjaśniać, czy w myśl przepisów Kodeksu karnego doszło do popełnienia przestępstwa, czy rzeczywiście została zniszczona flaga Ukrainy. Zebrany dotychczas materiał nie pozwala jednoznacznie rozstrzygnąć, czy jest to rzeczywiście flaga Ukrainy" - mówił wtedy prok. Łapczyński.
Do incydentu doszło 11 listopada zeszłego roku. Został on zarejestrowany na nagraniu, które następnie udostępniano w internecie. Widać na nim grupę osób, niektórzy trzymają flagi polskie. Jedna z nich, depcząca flagę Ukrainy, ma na plecach przewiązaną flagę polski. W tle nagrania słychać krzyki "Bóg, Honor i Ojczyzna", "J....ć UPA i Banderę", "To my, to my, Polacy".
We wtorek prokurator powiedział, że "w oparciu o zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie potwierdzono procesowo - na przykład nie dysponowaliśmy tym fragmentem zniszczonej rzeczy - by była to flaga Ukrainy, jednak biorąc pod uwagę okrzyki osób widocznych na nagraniu należy zakładać, że chodziło właśnie o flagę Ukrainy".
"Warunkiem karalności zachowania polegającego na zniszczeniu flagi obcego państwa jest to, by flaga była wystawiona publicznie przez przedstawicielstwo danego państwa lub na zarządzenie polskiego organu władzy" - wskazał prok. Łapczyński.
Zgodnie z Kodeksem karnym, "kto publicznie znieważa, niszczy, uszkadza lub usuwa godło, sztandar, chorągiew, banderę, flagę lub inny znak państwowy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku". "Tej samej karze podlega, kto na terytorium RP znieważa, niszczy, uszkadza lub usuwa godło, sztandar, chorągiew, banderę, flagę lub inny znak państwa obcego, wystawione publicznie przez przedstawicielstwo tego państwa lub na zarządzenie polskiego organu władzy" - głosi ten kodeks.
Prokurator dodał, że w toku śledztwa ustalono, iż ani 11 listopada 2016 r., ani w okresie poprzedzającym tę datę "władze RP nie zarządzały publicznego wystawienia flagi Ukrainy, ponadto nie doszło do kradzieży flagi wystawionej publicznie przez przedstawicielstwo Ukrainy, która mogłaby być przedmiotem przestępstwa". Postanowienie o umorzeniu śledztwa zostało wydane jeszcze pod koniec lutego.
W reakcji na ten incydent w listopadzie 2016 r. strona ukraińska wystosowała notę dyplomatyczną do MSZ. W połowie listopada szef MSZ Witold Waszczykowski rozmawiał telefonicznie z szefem ukraińskiego MSZ Pawłem Klimkinem o incydencie. Waszczykowski wskazywał, że był to jednostkowy akt wandalizmu, albo akt prowokacyjny, "aby doprowadzić do napięć w relacjach polsko-ukraińskich".
Marcin Jabłoński (PAP)
mja/ malk/