Obchody 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej budzą w Bułgarii kontrowersje. Podział między stanowiskiem władz a opozycyjnej lewicy i wielu organizacji rusofilskich jest drastyczny. Odrodziły się spory o 37-metrowy pomnik Armii Czerwonej w centrum Sofii.
„Na paradzie 9 maja w Moskwie nie będzie obecny żaden oficjalny przedstawiciel Bułgarii, w tym ambasador” – powiedział PAP minister spraw zagranicznych Danieł Mitow. Dodał, że decyzja prezydenta Rosena Plewnelijewa, by nie jechać do Moskwy, i stanowisko MSZ „są skoordynowane z naszymi partnerami i wynikają z aneksji Krymu i prób destabilizacji na wschodzie Ukrainy”.
Parlament przygotował projekt deklaracji z okazji rocznicy, który ma być poddany pod głosowanie w piątek. W dokumencie oddaje się cześć pamięci ofiar i wyraża uznanie dla państw, którzy przyczyniły się do zwycięstwa nad nazistowskimi Niemcami. Rosja nie jest wymieniona w dokumencie. Propozycje wymienienia jej zawierały projekty Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP) oraz nacjonalistycznej Ataki, lecz zostały one odrzucone przez parlamentarną komisję ds. zagranicznych.
Rocznica zakończenia II wojny ponownie wzbudziła spory o los pomnika Armii Czerwonej w Sofii – drażniącego wielu obywateli stolicy żołnierza z pepeszą na 37-metrowym postumencie. Uchwałę o przeniesieniu pomnika, zwanego "Aloszą", władze miasta przyjęły jeszcze na początku lat 90. Monument jednak jest pod ochroną międzypaństwowego traktatu, podpisanego w tym samym czasie przez prezydentów Żelu Żelewa i Borysa Jelcyna, i przewidującego wzajemną ochronę pomników.
Lewica i związane z nią pozarządowe organizacje wbrew oficjalnemu stanowisku władz organizują obchody 9 maja na szeroką skalę - będą publikacje prasowe w dość mocnej w Bułgarii prasie prorosyjskiej, festyny, koncerty, kwiaty pod pomnikami sowieckich żołnierzy, medale dla weteranów bułgarskich, którzy walczyli w końcowej części wojny postronie aliantów (do września 1944 r. carska Bułgaria była sojusznikiem hitlerowskich Niemiec). Część imprez jest organizowana wspólnie z ambasadą Rosji.
W przygotowaniu do obchodów aktywnie włączył się były prezydent Georgi Pyrwanow (2002-12), lider partii ABV. Paradoksem jest, że ABV należy do rządzącej koalicji, na której czele stoi partia premiera Bojko Borysowa GERB, a zastępca Pyrwanowa Iwajło Kałfin jest wicepremierem. Niemniej Pyrwanow ostro skrytykował swojego następcę na urzędzie prezydenta Rosena Plewnelijewa oraz szefów dyplomacji i obrony za „agresywny antyrosyjski język, sprzeczny z emocjonalnym stosunkiem większości Bułgarów do Rosji”.
„Ogromna część Bułgarów (…) nie przyjmuje okresowego napięcia i ochłodzenia” w stosunkach z Rosją – stwierdził Pyrwanow w wywiadzie dla dziennika „Presa”.
Badania socjologiczne raczej potwierdzają jego stanowisko. „Prorosyjskie sentymenty są trwałe w znacznej części bułgarskiego społeczeństwa” – komentował w marcu szef Instytutu Gallupa Pyrwan Symeonow wyniki sondażu, wskazującego, że 45 proc. Bułgarów zdecydowanie sprzeciwia się sankcjom przeciw Rosji, a 21 proc. je aprobuje. Znany politolog Iwan Krystew uważa, że podstawa ta wynika m.in. ze wspomnień sprzed 20 lat, kiedy Bułgaria ucierpiała mocno z powodu sankcji wobec dawnej Jugosławii i nie otrzymała za to żadnych odszkodowań.
„Emocjonalne przywiązanie Bułgarów do Rosji pozostaje wysokie” – stwierdziła również w marcu agencja Alpha Research. Według jej sondażu 54 proc. badanych ma pozytywny stosunek do Rosji niezależnie od aneksji Krymu, a dalsze 7 proc. sympatyzuje z nią jeszcze bardziej po aneksji. Rosja traci pozytywny wizerunek tylko w grupie wiekowej 18-30 lat.
Jednak ani partia socjalistyczna, ani partia Pyrwanowa nie będą miały swoich przedstawicieli w Moskwie 9 maja. Pogłoski, że będzie obecny na paradzie, zdementował również były car i premier z 2001-2005 r. Symeon Sakskoburggotski. W czwartkowym wywiadzie telewizyjnym stwierdził, że nie zamierza wracać do polityki.
Rocznica zakończenia II wojny ponownie wzbudziła spory o los pomnika Armii Czerwonej w Sofii – drażniącego wielu obywateli stolicy żołnierza z pepeszą na 37-metrowym postumencie. Uchwałę o przeniesieniu pomnika władze miasta przyjęły jeszcze na początku lat 90. Monument jednak jest pod ochroną międzypaństwowego traktatu, podpisanego w tym samym czasie przez prezydentów Żelu Żelewa i Borysa Jelcyna, i przewidującego wzajemną ochronę pomników. Sporadycznie, w ostatnich latach coraz częściej, pojawiają się na nim rysunki i napisy antyrosyjskie. Przeciwnicy pomnika dają przykład Warszawy, gdzie monument przeniesiono z powodu remontu.
Według jednej z rusofilskich fundacji 75 proc. mieszkańców stolicy opowiada się za pozostaniem pomnika na miejscu. Przeciwnicy kwestionują publikowane w końcu kwietnia badanie jako sfałszowane.
Według dziennikarza Iwo Indżewa, jednego z najbardziej zdecydowanych przeciwników pomnika, po ostatnim incydencie i proteście ze strony ambasady rosyjskiej w Sofii, zostały tam zamontowane kamery, nagrywające przez całą dobę ruch wokół niego. W komercyjnej telewizji Nowa Indżew powiedział, że zostały one sfinansowane przez ambasadę Rosji.
Okolice pomnika będą miejscem prorosyjskich i antyrosyjskich wystąpień w dniu rocznicy i w jej przededniu. Młodzieżowa organizacja partii socjalistycznej w obawie przed kolejnym jego pomalowaniem oświadczyła, że zorganizuje ochronę pomnika. W sobotę ambasador Rosji złoży tam wieniec. Socjaliści organizują wiec z udziałem m.in. przedstawicieli Cerkwi prawosławnej.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ kar/