W obecności ocalonego z Holokaustu, przedstawicieli społeczności żydowskiej i polskich dyplomatów upamiętniono w Genewie jednego z organizatorów wydawania fałszywych paszportów dla Żydów w czasie II wojny światowej - posła na Sejm II RP Abrahama Silberscheina.
Podczas uroczystości na cmentarzu żydowskim przypominano zasługi polskich dyplomatów oraz działaczy żydowskich z tzw. grupy berneńskiej, której ryzykowna i nielegalna działalność w Szwajcarii pomagała unikać wywózki do obozów zagłady w latach 40. ubiegłego wieku.
Ambasador Polski w Szwajcarii Jakub Kumoch powiedział, stojąc przy odnowionym nagrobku Silberscheina, że gdyby mógł się do niego zwrócić, poprosiłby go o przebaczenie. "Nie ma cię z nami od 70 lat i prawdopodobnie jestem pierwszym dyplomatą, który tu się zjawił" – mówił Kumoch, wskazując, że Polska dopiero od niedawna przywraca bohaterów wspólnej pamięci.
Silberschein (1882-1951), lwowski adwokat, syjonista i działacz Światowego Kongresu Żydów, zdążył wyjechać do Genewy na trzy tygodnie przed wybuchem II wojny światowej. W czasie wojny kierował żydowskim komitetem ratunkowym RELICO w Genewie, współpracującym z polskim poselstwem.
Wchodził w skład tzw. grupy berneńskiej, w której poza nim działał jeszcze jeden przedstawiciel organizacji żydowskich Chaim Eiss oraz czterech polskich dyplomatów w Szwajcarii: ambasador Aleksander Ładoś, jego zastępca Stefan Ryniewicz oraz Konstanty Rokicki i Juliusz Kuehl z konsulatu.
Grupa w latach 1941-43 zajmowała się podrabianiem i szmuglowaniem ze Szwajcarii do Polski i innych krajów Europy kopii paszportów krajów Ameryki Łacińskiej dla Żydów. Posiadacze tych dokumentów w większości uniknęli wywózek do niemieckich obozów zagłady i zostali skierowani do obozów dla internowanych w Niemczech i okupowanej Francji. Według jednej z notatek Silberscheina z początku 1944 roku w obozach takich znalazło się łącznie ok. 10 tys. osób. Historycy nie są zgodni co do liczby osób, które doczekały końca wojny.
Jedną z osób ocalonych dzięki paszportowi jest Uri Strauss, który uczestniczył w czwartkowej uroczystości. Jego rodzicom, niemieckim Żydom mieszkającym w czasie wojny w Amsterdamie, udało się zdobyć jeden z paragwajskich paszportów, które z pobudek humanitarnych organizowali Polacy w Szwajcarii. „Mój wujek, który mieszkał w Szwajcarii, wysłał nam ten paszport do Holandii. To nas ocaliło" – mówił.
Jedną z osób ocalonych dzięki paszportowi jest Uri Strauss, który uczestniczył w czwartkowej uroczystości. Jego rodzicom, niemieckim Żydom mieszkającym w czasie wojny w Amsterdamie, udało się zdobyć jeden z paragwajskich paszportów, które z pobudek humanitarnych organizowali Polacy w Szwajcarii. „Mój wujek, który mieszkał w Szwajcarii, wysłał nam ten paszport do Holandii. To nas ocaliło" – mówił polskim dziennikarzom Strauss, który w czasie wojny był kilkuletnim chłopcem. "To dla mnie bardzo ważne, zachowałem wszystkie dokumenty, żeby moje dzieci, wnuki też je widziały i znały historię rodziny” - dodał.
W czasie okupacji Holandii przez Niemcy rodzina Straussa została bezpaństwowcami, dlatego otrzymany dokument stał się dla nich przepustką do życia. „Polscy dyplomaci, Silberschein nie zwracali uwagi na to, czy pomagają Żydom z Polski, Belgii czy Holandii” – tłumaczył konsul honorowy Polski w Zurychu Markus Blechner, przyjaciel Straussa od 50 lat. Mimo wieloletniej znajomości dopiero w zeszłym roku Blechner dowiedział się, że Straussowi również pomógł fałszywy paszport podrobiony przez polskich dyplomatów. Wówczas zgłosił się z tą wiedzą do ambasadora Polski w Szwajcarii.
Na dokumencie, który pomógł rodzinie Straussów, widnieją zdjęcia jego rodziców oraz dane całej rodziny. W tamtym czasie jeden paszport mógł być wystawiony na kilka osób. Ambasador Kumoch, który zajmuje się tą sprawą, szacuje, że średnio na jeden paszport przypadały ponad 2 osoby. „Jeżeli było ponad 1050 paszportów (wystawionych tylko przez Polaków - PAP), to na nich jest 2100 osób” – powiedział dziennikarzom szef polskiej placówki w Szwajcarii.
Przewodniczący grupy polsko-szwajcarskiej poseł PiS Kazimierz Gołojuch, który reprezentował parlament na uroczystości, mówił, że działalność grupy berneńskiej uratowała kilka tysięcy Żydów nie tylko z polskich gett. „Dzisiaj, spotykając się przy grobie pana Abrahama Silberscheina, oddaliśmy im hołd. Chcemy ich pokazać światu jako bohaterów, bo kto ratuje jedno życie, tak jakby ratował cały świat” – wskazał Gołojuch, nawiązując do sentencji z Talmudu, która widnieje na przyznawanych przez instytut Yad Vashem medalach Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Podział zadań w grupie berneńskiej był następujący: Juliusz Kuehl, który sam był Żydem, ekspert od pomocy humanitarnej w polskim konsulacie w Bernie, za łapówki kupował niewypełnione paszporty od konsulów państw Ameryki Łacińskiej i przekazywał je Rokickiemu. Ten wystawiał je na nazwiska osób więzionych w gettach na terenie Polski i nie tylko. Nazwiska i fotografie do paszportów były przemycane z okupowanej Polski poprzez sieć zorganizowaną przez Eissa i właśnie Silberscheina.
Paszporty krajów latynoskich, głównie Paragwaju, Salwadoru, Hondurasu, Boliwii, Peru i Haiti, chroniły swoich posiadaczy w gettach przed wywózką do niemieckich obozów zagłady. Ich właścicieli kierowano do obozów dla internowanych, gdzie pewna część z nich doczekała końca wojny. Ocenia się, że konsulowie państw latynoamerykańskich wydali od kilkuset do kilku tysięcy takich dokumentów, wiele z nich dla całych rodzin.
Obaj polscy konsulowie działali pod ochroną innych polskich dyplomatów: ambasadora Ładosia i jego zastępcy Ryniewicza. Bronili oni pozostałych członków grupy, przekonując władze szwajcarskie, aby przymknęły oko na "nielegalne" działania, gdy policja podjęła interwencję.
Z Genewy Krzysztof Strzępka (PAP)
stk/ gpal/ akl/ kar/tgo/