Granitową tablicę upamiętniającą mieszkańców obecnej dzielnicy Zabrza – Rokitnicy, deportowanych do Związku Radzieckiego w 1945 r., odsłonięto we wtorek na budynku dawnego rokitnickiego ratusza.
„Pamięć o naszej historii to nasz obowiązek. Stąd troska o to, aby w Zabrzu tworzyć takie właśnie miejsca pamięci w celu edukacji młodego pokolenia, ale także po to, byśmy wszyscy mogli ugruntowywać wiedzę i na tym fundamencie budować lepszą przyszłość” – powiedziała PAP prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik.
Tablicę ufundowało miasto, zaś inicjatorem przedsięwzięcia było Towarzystwo Miłośników Rokitnicy (TMR). „Rokitnica była jedną z najbardziej pokrzywdzonych tymi wydarzeniami miejscowości – wywózki objęły blisko jedną czwartą jej mieszkańców, ok. 1800 osób, w tym kobiety” – przypomniała Stanisława Mikulak z TMR.
„Część z nich wróciła do domu jeszcze w tym samym roku, jesienią, inni dopiero w latach 50., a wielu nie wróciło wcale. Pracując nad książką o historii Rokitnicy widziałam, jak trudne to było doświadczenie, w wielu rodzinach to temat tabu. Ludzie nie chcieli wracać do swoich strasznych przeżyć” – dodała.
Tablica w Rokitnicy to kolejny symbol upamiętniający ofiary Tragedii Górnośląskiej. W listopadzie w Bytomiu odsłonięto pomnik, przedstawiający przerażonych, stłoczonych ludzi wywożonych bydlęcym wagonem. W lutym w Radzionkowie z udziałem ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego otwarto Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r.
W tym roku przypada 70. rocznica tej fali sowieckich represji w latach 1945-1948, które pochłonęły na Górnym Śląsku kilkadziesiąt tysięcy ofiar i pociągnęły za sobą dramaty ich rodzin. Sejmik Województwa Śląskiego ustanowił 2015 r. Rokiem Pamięci Ofiar Tragedii Górnośląskiej 1945.
Terminem tym określa się akty terroru wobec Ślązaków: aresztowania, egzekucje oraz wywózki na Sybir i do kopalń Donbasu. Szacuje się, że wywieziono - według różnych opracowań - od 50 do 90 tys. osób. Część z nich nigdy już nie powróciła do domów. Ich liczba jest trudna do ustalenia.
Podłożem tak dotkliwych represji wobec mieszkańców Górnego Śląska była sytuacja polityczna tych ziem – terenu pogranicza. Część przed wybuchem wojny znajdowała się w granicach III Rzeszy i mieszkający tam Górnoślązacy mieli obywatelstwo niemieckie. Polska część Śląska znajdująca się w granicach II Rzeczypospolitej została zajęta w 1939 r. III Rzesza rozpoczęła tam energiczną politykę narodowościową, przejawiającą się w nadawaniu mieszkającym tam Górnoślązakom volkslisty, czyli warunkowego obywatelstwa.
Historycy podkreślają, że na terenach Górnego Śląska wcielonych do Rzeszy nadanie volklisty miało inny charakter niż w innych częściach Polski. Odmowa mogła oznaczać represje, łącznie z zesłaniem do obozu koncentracyjnego. Do jej przyjmowania wzywał nawet Kościół katolicki i polski rząd na uchodźstwie.
Z chwilą wkroczenia Armii Czerwonej na ziemie należące przed wojną do Niemiec - Górny Śląsk i Prusy Wschodnie - postanowiono o wywózce stamtąd mężczyzn zdolnych do pracy i noszenia broni. Autochtoni zostali przez władze radzieckie uznani za "element germański". Skala sowieckich represji była największa na terenach należących do III Rzeszy, ale były też dotkliwe dla ludności przedwojennej II RP, zwłaszcza tuż przy granicy.
Śledztwo w sprawie deportacji Ślązaków do ZSRR w 1945 r. prowadził IPN. Zostało umorzone w 2006 r. m.in. z uwagi na śmierć odpowiedzialnych radzieckich przywódców z tamtego okresu. IPN uznał, że deportacje były zbrodnią komunistyczną i zbrodnią przeciw ludzkości, dokonaną na podstawie decyzji władz ZSRR przez żołnierzy NKWD, których tożsamości nie da się dziś ustalić.
Wywózki odbiły się na życiu wielu śląskich rodzin, pozbawiając ich jedynych żywicieli, a także na śląskiej gospodarce. Wskutek interwencji rodzin, zakładów pracy i organizacji społeczno-politycznych, komunistyczne władze woj. śląskiego podjęły starania o powrót deportowanych. Powracali do początku 1950 r., wielu zmarło wkrótce po powrocie.(PAP)
lun/ par/