Legendarny przywódca Solidarności Lech Wałęsa uważa, że to państwo powinno organizować obchody związane z powstaniem "S" i rocznicą podpisania Porozumień Sierpniowych. Jego zdaniem obecny związek NSZZ Solidarność „nie ma z tym nic wspólnego”.
Lech Wałęsa we wtorek wieczorem wrócił do Gdańska z Gabonu.
Były prezydent tłumaczył dziennikarzom na lotnisku w Gdańsku, że „kiedyś już proponował, że państwo musi przejąć te obchody; nie związek”. Uzasadniał, że „przecież oni (obecny NSZZ "S" - PAP) nie mają z tym nic wspólnego, to jest państwowe wielkie zwycięstwo i państwo musi to realizować". "A ponieważ nie biorą tego (władze państwowe - PAP), to jakieś grupy rozgrywają, rozszarpują” - przekonywał.
Wałęsa przyznał, że otrzymał zaproszenie na poniedziałkowe uroczystości, ale zastrzegł, że nawet gdyby w czasie rocznicowych obchodów był w kraju, to nie skorzystałby z zaproszenia. „Wiedziałem, że to będzie niesmaczne; to nie taka była solidarność, nie takie były założenia, nie takie było zwycięstwo, żeby tak to traktować” (...) „W związku z tym beze mnie” – powiedział.
Jak dodał, jego uczestnictwo w obchodach „byłoby nie fair" i "tam nic wielkiego nie byłby w stanie zrobić”.
Odnosząc się do tego, że podczas porannych uroczystości we wtorek na Westerplatte - w rocznicę wybuchu II wojny św. - prezydent Andrzej Duda i premier Ewa Kopacz nie przywitali się i nie podali sobie rąk, powiedział: „kultury, kultury; robotnik z robotnikiem by się przywitał, najpierw może daliby sobie po jednym, ale by się przywitali”. Jego zdaniem, prezydent Duda powinien przywitać się z premier Kopacz.
Lech Wałęsa, który przyleciał do Gdańska z Gabonu przez Paryż był pierwszym pasażerem, który skorzystał z nowego terminala przylotów w Porcie Lotniczym Gdańsk jego imienia. Wylądował podczas uroczystości otwarcia terminala T2. (PAP)
bls/ gma/ malk/