„Podczas kolejnych elekcji szlachta zjawiała się na polu elekcyjnym w większej liczbie wtedy, gdy doświadczała arogancji rządzących, demoralizacji życia publicznego przez magnatów lub obawiała się, że antagonizmy między stronnictwami doprowadzą do wojny domowej. Doświadczenie pierwszego sejmu elekcyjnego (..) wskazywało, że obecność znaczących sił niezależnej szlachty skutecznie studzi zapędy antagonistów”. pisze Jan Dzięgielewski w kwietniowym numerze magazynu "Mówią Wieki"
W bieżącym roku w Polsce odbędą się wybory prezydenckie i parlamentarne. Od ponad 25 lat obywatele Rzeczypospolitej wybierają najważniejszą osobę w państwie oraz kilkuset parlamentarzystów. Nie zawsze wybór jest łatwy, często przynosi rozczarowania i krytykę standardów polskiej klasy politycznych. Demokracja parlamentarna oraz wybór głowy państwa ma w Rzeczypospolitej kilkusetletnią tradycję. Jak niegdyś wybierano króla? W jaki sposób głosowała szlachta?
W artykule ”Wolna elekcja viritim. Powszechny i bezpośredni wybór władcy” Jan Dzięgielewski pisze: „Przyjęte w 1573 roku procedury obrad sejmu elekcyjnego i samego aktu wyborczego wynikały z zasad obowiązujących w staropolskim parlamencie. Celem każdego sejmu, odtąd także elekcyjnego, było uzgadnianie decyzji. Zgodę osiągano przez tzw. wotowanie. Po obradach w kole generalnym, w którym zasiadali senatorowie oraz deputaci z poszczególnych ziem, przedstawiano dyskutowane sprawy w kołach wojewódzkich, gdyż tylko aprobata wszystkich pozwalała podejmować wiążące decyzje. Rezultaty tych obrad prezentowano z powrotem w kole generalnym, gdzie interrex z przedstawicielami województw sumował wyniki (...) Miało to trwać aż do wyłonienia osoby odpowiadającej wszystkim województwom, którą prymas interrex miał nominować, a marszałek wielki koronny ogłosić jako zgodnie obranego elekta”.
W najnowszym numerze miesięcznika „Mówią Wieki” wybory w Rzeczypospolitej są tematem przewodnim. Urszula Kosińska opisuje procedurę elekcji królów Rzeczypospolitej w XVIII wieku. Jak wskazuje autorka, wybór głowy państwa wówczas stawał się już coraz częściej „farsą”.
O wyborczych obietnicach sprzed kilkuset lat czyli o „pacta conventa” w kwietniowym numerze „Mówią Wieki” pisze Stefan Ciara. Tekst poświęcony wyborom i topografii dawnych pól elekcyjnych opublikował prof. Juliusz A. Chrościcki.
W bieżącym roku przypada 250. rocznica utworzenia Teatru Narodowego. Założony w czasach stanisławowskich, przechodził z mniejszym lub większym powodzeniem zabory, wojny i okupacje. Marek Stremecki pisze o jubilacie:” Niemal zawsze towarzyszyła mu oświeceniowa dewiza o uczeniu i bawieniu; do tego dochodziły wątki romantyczne, w których poruszano sprawy transcendentne. Przy okazji teatr stawał się miejscem spełniania ambicji twórców, co nie zawsze było po myśli decydentów. Z roli teatru zdawali sobie sprawę gospodarze PRL. Podnosząc z gruzów budynek teatralny w Warszawie, myśleli początkowo o umieszczeniu w nim wielkiego wojskowego domu kultury. Ot, takie czasy, jeszcze prawie wojenne.
Teatr Narodowy odegrał w historii PRL znaczącą rolę. Inscenizacja „Dziadów” w reż. Kazimierza Dejmka stała się jednym z punktów zapalnych podczas wydarzeń w marcu 1968 r. Stremecki pisze: „Dejmek został z Narodowego wyrzucony, po nim dyrektorski stołek objął Adam Hanuszkiewicz. Zaproponował teatr komiksowy, choć z udziałem wielkiej literatury romantycznej, i robił to na tyle zgrabnie, że przetrwał na tym stanowisku poważne zawieruchy polityczne: lata 1970, 1976 i 1980. A może po prostu Gierek i spółka nie znali się na teatrze”.
Poza tematami wyborczymi w kwietniowym „Mówią wieki” znajdziemy też m.in. tekst Michała Kopczyńskiego o marszałku PRL Konstantym Rokossowskim czy artykuł Bartosza Dziewanowskiego-Stefańczyka „Wymiana walut po drugiej wojnie światowej”.
rep/ rda/