Jerzy Laudański, były więzień niemieckich obozów, w tym Auschwitz, oskarżony o udział w 1941 r. w mordzie na Żydach w Jedwabnem i skazany w 1949 r. za to przez sąd w Łomży na 15 lat więzienia, zmarł w poniedziałek – poinformował PAP historyk dr Adam Cyra.
Laudański urodził się w 1922 r. w Jedwabnem. Po 17 września 1939 r. i wkroczeniu do miejscowości Sowietów zaktywizowała się istniejąca tam organizacja komunistyczna. Działali w niej zarówno Polacy, jak i skomunizowana młodzież żydowska. Zaczęły się aresztowania, które dotknęły miejscową elitę. Do więzienia trafił m.in. ojciec Laudańskiego. Sowieci chcieli zatrzymać także Jerzego, ale wraz z matką i bratem zdołali uciec.
Laudańscy ukrywali się aż do wkroczenia Niemców. „Jak Niemcy weszli, to chwilowo byliśmy zadowoleni, bo pozbyliśmy się koszmaru sowieckiego. Niemców u nas nie znano. Nie wiedziano, do czego są zdolni. Dopiero po kilkunastu dniach, jak pojawiły się afisze z napisami: +Szkło – rozbita butelka na jezdni – kara śmierci+, +Sabotaż – drut kolczasty na jezdni – kara śmierci+. Ludzie zaczęli mówić: +Diabli wzięli dobrego, a przyszedł jeszcze lepszy+” – wspominał Jerzy Laudański w rozmowie z Adamem Cyrą, historykiem przez kilkadziesiąt lat związanym z Muzeum Auschwitz, który opisał jego losy na blogu historycznym.
10 lipca 1941 r. w Jedwabnem doszło do zbrodni na ludności żydowskiej miasteczka. Według IPN zginęło wówczas co najmniej 340 osób, z czego ok. 300 zostało spalonych w stodole. Jan Tomasz Gross w książce „Sąsiedzi” opisał wydarzenia obarczając winą za mord Polaków. Wśród szczególnie aktywnych i brutalnych sprawców wymieniał Laudańskiego.
Cyra, cytując słowa Laudańskiego, napisał na blogu, że latem 1941 r. 19-letni wówczas Jerzy wyjechał z Jedwabnego do brata Kazimierza, mieszkającego w Porębie nad Bugiem. Tam wstąpił do ZWZ. Był kolporterem prasy podziemnej. Wpadł w ręce Niemców. Trafił na Pawiak, gdzie przebywał do połowy września 1942 r.
15 września 1942 r. z Pawiaka został przewieziony do niemieckiego obozu Auschwitz. Nadano mu numer 63805. W obozie pracował w warsztacie szewskim. W marcu 1943 r. znalazł się w transporcie do obozu Gross-Rosen. Po sześciu tygodniach trafił do Oranienburga. Przebywał w jednym z podobozów KL Sachsenhausen, położonym na przedmieściu Berlina, pracując przy produkcji części do czołgów.
26 kwietnia 1945 r. obóz wyzwoliła Armia Czerwona. Laudański wrócił do Jedwabnego 15 maja 1945 r. Rok później ożenił się z Haliną Konferowicz i rozpoczął pracę jako sprzedawca w sklepie. Wojnę przeżyli też rodzice i dwaj bracia.
„Jerzy Laudański nie wiedział, że kiedy jeszcze był więźniem KL Sachsenhausen, Szmul Wasersztajn, funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który pochodził z Jedwabnego, ukrywany w czasie wojny przez polską rodzinę Wyrzykowskich, złożył obszerną relację przed pracownikami Żydowskiej Komisji Historycznej w Białymstoku 5 kwietnia 1945 r. Wymienił w niej 14 osób, które oskarżył o szczególne okrucieństwo podczas pogromów i rzezi. Był wśród nich Laudański” – podał dr Cyra.
15 stycznia 1949 r. były więzień KL Auschwitz został aresztowany przez UB i osadzony w więzieniu w Łomży. Trafił tam także jego ojciec Czesław Laudański i brat Zygmunt. „Wszystkim zarzucano współudział w zbrodni popełnionej na Żydach w Jedwabnem. Wszyscy trzej konsekwentnie zaprzeczali” – napisał Cyra.
Sąd Okręgowy w Łomży 17 maja 1949 r. uniewinnił ojca. „Synowie zostali skazani z paragrafu za współpracę z hitlerowcami: Jerzy Laudański – 15 lat więzienia i Zygmunt Laudański – 12 lat więzienia. Spośród wówczas osądzonych wyższy wyrok otrzymał jedynie niemiecki żandarm z Jedwabnego, Karol Bardoń – karę śmierci” – napisał Adam Cyra.
„W moim akcie oskarżenia było, że Niemcy dokonali tego zabójstwa, a Polacy pomagali. Byłem skazany za współpracę z okupantem. Zaprzeczyłem temu w ostatnim słowie, lecz to nie zostało wysłuchane, ale ludzie słyszeli” – mówił historykowi Jerzy Laudański.
Mężczyzna był więziony m.in. w Goleniowie, Cieszynie i Sieradzu. Na wolność wyszedł 1 marca 1957 r.
Laudański dopiero w grudniu 2000 r. przeczytał obciążające go relacje. „To wszystko były zeznania wymuszone przez UB, np. zeznania Henryka Krystowczyka, który był zagorzałym komunistą i taka była cała jego rodzina. On wprawdzie mnie nie obciążał, (…) natomiast koniecznie chciał +utopić+ mojego ojca. Oświadczył, że dobrze ukryty widział z bliskiej odległości, jak +Czesław Laudański bił Żydów i prowadził do spalenia+. Kiedy nasz adwokat poprosił go, aby powiedział, czy mój ojciec nosił wtedy wąsy – wówczas załamał się i speszony odpowiedział: +No, ja tak dokładnie tego nie widziałem+” – relacjonował w rozmowie z Adamem Cyrą.
Jerzy Laudański do końca życia mieszkał w Piszu. Zmarł w wieku 96 lat. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/