Zmarł Samuel Willenberg, żołnierz kampanii obronnej 1939 r., więzień niemieckiego obozu zagłady w Treblince, gdzie brał udział w buncie więźniów w 1943 r., powstaniec warszawski, autor książki "Bunt w Treblince".
„Zmarł Samuel Willenberg. Ostatni świadek Treblinki. Trzy dni temu skończył 93 lata” - podało w sobotę nad ranem Muzeum Auschwitz na swoim profilu na Twitterze.
Samuel Willenberg urodził się w Częstochowie w 1923 roku jako syn artysty malarza i nauczyciela w żydowskim gimnazjum oraz Rosjanki. Przed II wojną światową wraz z całą rodziną przeniósł się do Warszawy.
W 1939 roku zgłosił się na ochotnika do wojska i został ciężko ranny w walkach z armią sowiecką.
W 1942 roku, pomimo sfałszowanych aryjskich dokumentów, został aresztowany i wysłany do niemieckiego obozu zagłady w Treblince. Podał się za murarza, dzięki temu udało mu się uniknąć śmierci w komorze gazowej.
Uczestniczył w buncie więźniów Treblinki w sierpniu 1943 roku, o którym napisał książkę. "Bunt w Treblince", którą wstępem opatrzył Władysław Bartoszewski, został wydany w 1986 roku po hebrajsku. Książka opisująca jego dramatyczne wspomnienia została przetłumaczona na wiele języków, w tym na polski.
W wywiadzie udzielonym dziennikarzom PAP i IAR w 2013 r. Willenberg opowiedział o przebiegu buntu, w którym wzięło udział ponad 800 więźniów. "Bunt nam nie spadł z nieba. Nie był spontaniczny, lecz zorganizowany. A zrobiliśmy go po to, żeby spalić Treblinkę" - powiedział Willenberg.
W wywiadzie udzielonym dziennikarzom PAP i IAR w 2013 r. Willenberg opowiedział o przebiegu buntu, w którym wzięło udział ponad 800 więźniów. "Bunt nam nie spadł z nieba. Nie był spontaniczny, lecz zorganizowany. A zrobiliśmy go po to, żeby spalić Treblinkę" - powiedział Willenberg. Po nawiązaniu walki z esesmanami i ukraińskimi strażnikami - jak opowiadał - więźniom udało się przedostać, przechodząc po drutach kolczastych. "Esesmani nie byli żołnierzami i nie mieli pojęcia, jak te druty powinny wyglądać. Przeszliśmy przez nie jak po schodach" - opowiadał.
Willenberg w książce "Bunt w Treblince" pisał: "Nadszedł pamiętny dzień 2 sierpnia 1943 r. Było upalnie i słonecznie. Nad całym obozem Treblinka roznosił się odór spalonych, rozkładających się ciał tych, którzy przedtem zostali zagazowani. Ten dzień był dla nas dniem wyjątkowym. Mieliśmy nadzieję, że spełni się w nim to, o czym od dawna marzyliśmy. Nie myśleliśmy, czy pozostaniemy przy życiu. Jedyne, co nas absorbowało, to myśl, aby zniszczyć fabrykę śmierci, w której się znajdowaliśmy".
"Strzelanina się wzmagała. Za nami biegli znów więźniowie w kierunku bramy. Od strony garażu dolatywały do naszych uszu dźwięki detonacji. Poprzez drzewa widzieliśmy coraz wyższy płomień ognia - unosił się na wysokości zbiorników z benzyną, które znajdowały się między peronem a barakiem niemieckim. W szatańskim jakby tańcu płonęły niemieckie obozy. Wyschnięte gałęzie sosny wplecione w płot płonęły jak wąż, który ciągnie za sobą płonący ogon. Cała Treblinka stała w płomieniach" - wspominał Willenberg.
Do więźniów próbujących przedostać się przez obozowe ogrodzenie strzelano z wież strażniczych. Większość z nich zabito. Z obozu udało się jednak uciec ok. 200 więźniom, wśród nich był Willenberg.
Po ucieczce z Treblinki udało mu się dostać do Warszawy, gdzie włączył się w konspirację. Wziął udział w Powstaniu Warszawskim.
W wywiadzie dla PAP i IAR z 2013 r. wspominał swój udział w zrywie 1944 r. Rok po ucieczce z Treblinki, w trakcie której pomogli mu Polacy, Willenberg służył jako żołnierz Armii Krajowej, a następnie Polskiej Armii Ludowej. "Pytali mnie: zorganizowany czy ochotnik? To ja im powiedziałem: ochotnik i Żyd z Treblinki. I cisza" - wspominał. Dodał, że mimo przeżyć w Treblince miał wiele sił, by walczyć ramię w ramię z Polakami przeciwko Niemcom.
W 1950 roku wyjechał wraz z rodziną do Izraela, gdzie przez wiele lat pracował jako Główny Inspektor ds. pomiarów w Ministerstwie Rozbudowy.
Był artystą rzeźbiarzem. W swej twórczości poruszał m.in. temat pobytu w Treblince, "Umieranie było wszędzie i ciągle. Nie miało sensu pokazywać dosłownie tego, jak zabijano ludzi, wystarczą takie sceny jak np. więzień sortujący rzeczy po zagazowanych czy moja pierwsza rzeźba - +Scheis Meister+ czyli Żyd pilnujący ubikacji. Na rozkaz Niemców był ubrany w groteskowy strój kantora synagogalnego z dużym budzikiem na szyi i batem w ręce"- mówił artysta, podczas wernisażu wystawy "Treblinka. Rzeźby więźnia Samuela Willenberga" w warszawskiej Zachęcie w 2003 r.
Willenberg był uhonorowany orderem Virtuti Militari oraz Krzyżem Komandorskim z gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
rda/