W transportach Polaków z Warszawy do KL Auschwitz przywieziono w latach 1940-1945 około dwadzieścia sześć tysięcy więźniów – mężczyzn, kobiet i dzieci.
Jednym z uwięzionych był Krzysztof Mikołaj Sobieszczański, który urodził się w Odessie 16 lipca 1916 r. Do wybuchu rewolucji bolszewickiej wychowywał się w majątku rodziców w Beyzymówce na Podolu. Jego ojciec służył jako rotmistrz w Pułku Ułanów Krychowieckich i podczas wojny z bolszewikami zmarł na tyfus w Równem na Wołyniu 6 stycznia 1920 r.
W okresie międzywojennym służył w stopniu starszego marynarza z cenzusem w Marynarce Wojennej w Gdyni. Był zafascynowany morzem i już w 1936 r. używał pseudonimu „Kolumb”.
Przed wybuchem wojny ożenił się ze Stefanią Grzywacz, z którą miał dwoje dzieci: córkę Elżbietę (26.08.1942) i syna Tomasza (5.01.1944 r.).
Aresztowany został 1 października 1940 r. za śpiewanie piosenek o wydźwięku antyniemieckim w jednej z restauracji na Bielanach w Warszawie i umieszczono go w więzieniu na Pawiaku.
Po kilku miesiącach w nocy z 31 stycznia na 1 lutego 1941 r. przywieziony do obozu Auschwitz w transporcie, który liczył 593 więźniów. W świetle obozowych reflektorów, bici i szczuci przez esesmanów psami, nowo przywiezieni opuszczali wagony. Rano poddano ich rejestracji. Krzysztof Mikołaj Sobieszczański otrzymał numer obozowy 9913.
Po przebraniu w pasiaki więźniów z tego transportu skierowano na kwarantannę, która odbywali w bloku nr 2. Po paru dniach prawie połowa z nich trafiła do karnej kompanii, ginąc w niej po krótkim pobycie. Pozostali, zapewne był wśród nich także Sobieszczański, zostali skierowani do najbardziej uciążliwych komand roboczych. Los jednak okazał się łaskawy dla byłego marynarza, bo dzięki staraniom matki, która powoływała się na ich koneksje rodzinne z arystokracją niemiecką, zwolniono go z KL Auschwitz pod koniec 1941 r.
Na wolności rozpoczął w marcu 1943 r. działalność konspiracyjną, zostając żołnierzem Armii Krajowej – członkiem specjalnego oddziału dywersyjnego Kedywu Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej. Brał udział w wielu akcjach bojowych, m.in. 4 marca 1944 r. w udanym zamachu na Karla Schmalza, zwanego „Panienką”. Uczestniczył także w innych likwidacjach Niemców i konfidentów gestapo. Posługiwał się pseudonimami: „Krzysztof”, „Kolumb” i „111 S”.
Akcja „Panienka” była przykładem typowej likwidacji, której celem stał się jeden z niemieckich katów ludności Warszawy, będący postrachem Woli i Ochoty. Pierwszy po broń sięgnął Schmalz, jednak „Kolumb” zabił go wcześniej strzałem z pistoletu maszynowego.
Znając dobrze język niemiecki, często uczestniczył w akcjach przeciwko hitlerowcom w przebraniu żołnierza Wehrmachtu. Później walczył w Powstaniu Warszawskim, podczas którego został dwukrotnie ranny. Odznaczono go Krzyżem Walecznych i otrzymał awans na podporucznika czasów wojny w dniu 2 października 1944 r. Przebywał w obozie jenieckim, w którym doczekał wyzwolenia wiosną 1945 r.
Zachowało się trzynaście jego obozowych listów, które wysłał z KL Auschwitz do żony Stefanii.
Po zakończeniu działań wojennych Krzysztof Mikołaj Sobieszczański pozostał na emigracji, gdzie zmienił nazwisko na Robert Steen i związał się z austriacką Żydówką Rosą, nazywaną przez kolegów z AK Różą. Miał z nią dwie córki (1947 i 1949). Nadal jednak utrzymywał kontakt z żoną w Polsce, którą wspomagał finansowo. Żona „Kolumba” wciąż była inwigilowana i nękana przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa (UB).
Krzysztof Mikołaj Sobieszczański w Zachodniej Europie organizował nielegalny handel bronią i zajmował się przemytem samochodów. Założył również firmę wydobywającą ładunki z zatopionych podczas wojny statków na Morzu Śródziemnym.
Zginął w 1949 r. na wodach włoskich i francuskich miedzy Genuą a Cannes w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach, wypadając za burtę z pokładu jachtu. Żył 34 lata.
Znajdujący się wraz z nim na jachcie młody człowiek był potem sądzony w Marsylii i dwa lata spędził w we francuskim więzieniu.
Wspomniana akcja „Panienka” znalazła swój literacki opis w powieści Romana Bratnego „Kolumbowie”.
Z kolei na ekran telewizora została przeniesiona przez Janusza Morgensterna w znanym serialu o tym samym tytule.
Michał Wójcik razem z Emilem Maratem rok temu wydali wywiad-rzekę ze Stanisławem Likiernikiem. Książka ta jest zatytułowana „Made in Poland. Opowiada jeden z ostatnich żołnierzy Kedywu Stanisław Likiernik”. Bohater tego wywiadu, mieszkający we Francji, jest jednym z dwóch prototypów literackiej postaci „Kolumba” Bratnego.
Autor tej powieści kończy ją w ten sposób: „Kolumb, potykając się o próg kajuty, wraca na pokład. Srebrne księżycowe światło jak piasek niezmierzonej pustyni. Mechanicznie zawraca w stronę przeciwległej burty. Ale i tam, na wybrzeżu, pogasły ostatnie światła ludzkich domów. Jest sam na ogromnej, bezmiernej pustyni światła. Stoi nieruchomy, w jakimś bezmyślnym „zdumieniu”. Nagle podnosi głowę. Zdawało mu się, że usłyszał jakiś głos czy szept. Natęża słuch. To tylko fala, poruszona pierwszym podmuchem wiatru, plusnęła o burtę”.
Roman Bratny tworząc tę postać w powieści „Kolumbowie. Rocznik 20″ – jak napisał do mnie Michal Wójcik – „złożył” ją z dwóch prawdziwych: Stanisława Likiernika i Krzysztofa Mikołaja Sobieszczańskiego, przy czym pseudonim wziął tego drugiego.
Rodzina „Kolumba” po wojnie nie kontaktowała się z Muzeum Auschwitz-Birkenau i jej członkowie nie wiedzieli, że w zbiorach muzealnych zachowała się fotografia Krzysztofa Mikołaja Sobieszczańskiego, wykonana przez obozowe gestapo w KL Auschwitz.
Adam Cyra
Materiał opublikowany dn. 15 czerwca 2015 r.