Nie stała się ta miłość (nie miłość?) tematem książki z serii „Pary”, jak – nie przymierzając – Celina i Adam. Ale i związek ten – zupełnie inny! W kontraście do Mickiewiczów, niespełniony, bezżenny, szczęśliwy. A może tylko przyjaźń? Róża Celina Otowska (1882–1973), przed wojną – zapracowana dziedziczka z Trzęsówki pod Kolbuszową, wdowa o artystycznym zacięciu. Zygmunt Nowakowski (1891–1963), słynny felietonista „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” i wzięty prozaik, w latach trzydziestych – po rozstaniu z teatrem – pisze, goszcząc w jej majątku, najważniejsze utwory.
Zygmunt i Celina. Prolog
Spotykamy ich jednak, gdy dwór przez Niemców zniszczony, Celina wegetuje w Krakowie u Wandy Starzewskiej (również już wdowy po Macieju, profesorze UJ), prowadząc z nią prywatną wypożyczalnię książek, a Zygmunt – w Londynie grozi komunistom. Doświadczenia egzystencjalne i historyczne obojga pozwalają specyficznie spojrzeć na codzienność okresu PRL, na więź „kraju” i „emigracji” – niepogodzonych z nową okupacją.
Pierwszy fragment drążącej nowe pytania sagi ukazał się w „Roczniku Biblioteki Kraków” pt. Zygmunta Nowakowskiego balast serdeczny. W 60. rocznicę śmierci pisarza, aktora i publicysty: www.rocznik.biblioteka.krakow.pl/wp-content/uploads/pdf/2023_Pawel-Chojnacki_Zygmunta-Nowakowskiego-balast-serdeczny.pdf W Harmonii biegunów. Kartkach z survivalu liszeńców w „Polsce Ludowej”, opublikowanych 23 marca 2024 roku w 255 numerze „Nowego Napisu Co Tydzień” odtwarzałem „epizody z dziejów konkretnych, znanych z nazwiska, wyrzuconych z siodła inteligentów, wyrwanych z korzeniami «be-zetów» (byłych ziemian), tępionych przez władzę – rodzimych – «liszeńców»”: https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-255/artykul/harmonia-biegunow-kartki-z-survivalu-liszencow-w-polsce-ludowej
W 1936 roku Józef Mackiewicz (zahaczając marginesowo o detal nawiązujący do bogatej społecznej karty głównego narratora opowieści, m.in. założyciela krakowskiego Związku Opieki nad Zwierzętami) komentował z poważniejszą nutą: „W Sowietach skazuje się ludzi za przestępstwa, które w chrześcijańskim pojęciu są dobrym uczynkiem. Deportuje się bez sądu ludzi, ustanawia się kastę «liszeńców», która pozbawiona jest nawet takiej opieki, jaką u nas T[owarzyst]wo Ochrony Zwierząt udziela bitym na ulicy koniom”.
„Ogromna bieda w kraju” – komunikuje Nowakowski w liście do redaktora londyńskich „Wiadomości” Mieczysława Grydzewskiego 27 stycznia 1948 roku, choć ten wie o tym na pewno. „Paczki wysyłam regularnie, zawsze w tym samym terminie”, upewnia Zygmunt Celinę 29 sierpnia 1955 roku. Ta – z wdzięcznością: „Pan sobie na pewno nie zdaje sprawy, jaką wagę w moim materialnym życiu mają te paczki – dzięki nim żyję możliwie i jem co dnia coś gorącego na obiad” (9 grudnia 1953). Pomoc uruchomił zaraz po nawiązaniu kontaktu, 15 lutego 1946 roku…
Między Karwią a Riwierą
„Z całego serca Ci dziękuję za dziesięć funtów” – pisze Celina bez zwykłych szyfrów 15 lutego 1946 roku, list poda przez okazję – „będą mi wielką pomocą do życia”. Po odbiorze 9 sierpnia 1950 roku „«koperty radości» z najlonami”: „Ogromnie się ucieszyłam, bo już robi się zimno, a nie miałam pończoch – te zaś są skarbem”. Cztery lata później rysuje sytuację: „Niestety, w 72 roku życia nie potrafię już w pełni zapracować tyle, aby wyżyć. Mimo największego wysiłku zarabiam tylko na mieszkanie, opał, światło i pranie”.
Uspokaja – „wyżyję doskonale przy normalnych paczkach”, „proszę się więc nie trapić”. A Zygmunt się trapi. W „Dzienniku Polskim” w Detroit, 30 stycznia 1954 roku obnaża prawdę: „Musimy, żyjąc w warunkach kulturalnych, uprzytomnić sobie sytuację Polaków, żyjących w Polsce, która, jeśli idzie o poziom życia, zbliża się do wzoru sowieckiej Rosji. W Polsce nie można kupić nie tylko kawy, czekolady, herbaty, ale także mydła, ołówków, atramentu, nici, szpilek, guzików, nożyczek, ostrzy żyletek. Tam po prostu nie ma niczego, co na Zachodzie jest dostępne dla każdego człowieka”.
Podobnie jak większość emigrantów, śle do kraju praktycznie wszystko. Najpierw – pieniądze. Antoni Czermak (któremu nigdy dość dziękować za złożone relacje i przekazane dokumenty) komentuje notowane w listach do Celiny sumy: „Mowa na przykład o 5 funtach z PKO i o 3 tys. zł. od kogoś, kto miał je przekazać. Ojciec, pracownik biurowy Huty im. Lenina, zarabiał 2500 zł miesięcznie, jako jedyny żywiciel rodziny”. Następnie – paczki. Zygmunt, 11 maja 1956 roku: „Piszę już na Harendę i na Harendę […] poleciłem wysłać normalną paczkę miesięczną, prosząc firmę, by zamiast pasty do trzewików dała coś innego”.
Zaprzyjaźniona z Marią Kasprowiczową Celina gości ją i odwiedza; z Podhala 19 czerwca zakołacze o „dwie koszulki dzienne i dwie pary (pardon!) majteczek, ale wełnianych, jak najskromniejszych, ale ciepłych”. Na krępującą dla damy „nieśmiałą prośbę” zdobywa się, gdyż „po tylu latach użycia” zostały jej „sprane łachmany, na których więcej cer niż materii”. 29 sierpnia 1955 roku zaświadczy: „[…] dzięki temu, że przedwczoraj przyszła paczka od Pana, pojadę na dwa tygodnie do Karwi, aby przed zimą troszkę wypocząć i odetchnąć świeżym powietrzem. Tak pragnę, aby i Pan pojechał na Rivierę, aby wypocząć w lepszym klimacie, po wszelkich przejściach chorobowych i zbyt uciążliwej pracy”.
„Listy moje są puste, ale to naprawdę rzecz nieunikniona”, mruga Zygmunt 9 września 1952 roku. Lecz czeka się na nie z utęsknieniem. Informacja Celiny z 22 grudnia 1946 roku kryje typowe rozterki: „Z kartki Pana […] (koperta 35-a [numerowano je dla orientacji o szkodach – P.Ch.]) dowiaduję się, że Pana teraz moje listy nie dochodzą. Jestem tym zrozpaczona, bo w ciągu miesiąca wysłałam trzy listy i dwie kartki. Listy były obszerniejsze i pisałam więcej o swoim życiu – więc b[ardzo] żałuję, że ich Pan nie otrzymał”. Zygmunt (16 listopada 1952): „Jestem poważnie zaniepokojony tak długim milczeniem Pani”; również w przesyłce Celiny z 20 listopada 1952 roku znajdzie się wzmianka, że poczta z Londynu ginie.
Kartka z Kuropatwami
Raptem wyjątkowo można domniemywać powodów straty. Znów Zygmunt, 22 czerwca 1960 roku: „Domyślam się, że jeden z […] listów nie dotarł do Ciebie, zawierał bowiem wycinek z […] felietonem, który posłałem Ci jako próbkę mojej obecnej pisaniny”. Nigdy nie wiadomo, jak długo przesyłka krąży. Awizuje Nowakowski 16 grudnia 1953 roku: „Wczoraj przyszła kartka Pani (Kuropatwy Chełmońskiego) z 28 listopada”. Potwierdzi przyjaciółka, że dostała „list z 3-go bm., więc szedł sześć dni”, czy – że wysłany „10 doszedł 20” (9 sierpnia 1950 i 26 czerwca 1953).
Zdarzy się, że 24 kwietnia 1953 roku dotrze list z 1 kwietnia (poczta lotnicza!), a ten z 21 sierpnia – po trzech tygodniach. Zauważy Celina 19 listopada 1957 roku, że list z 2 listopada „szedł rekordowo długo”. Dziwi się Zygmunt w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”, 25 sierpnia 1955 roku: „Zazwyczaj list z Kraju idzie do Anglii bardzo długo, choć niby to został wysłany pocztą powietrzną. Wlecze się miesiącami. Zazwyczaj list z Kraju nosi wyraźny ślad otwarcia koperty przez cenzurę”.
Szydzi niebawem: „Felieton mój pt. Rodacy w Kraju czekał na odpowiedź radia warszawskiego tylko dwa dni. Gdybyż w tym samym tempie docierały do Polski nasze listy, przede wszystkim paczki żywnościowe!”. Wokół paczek toczy się życie niemałej części Polaków.
Dzieli się Celina 29 października 1952 roku wieściami z ich giełdy: „Z paczkami zrobił się zator – na razie nikt nie dostaje, nawet ta wysłana […] 16 września jeszcze nie przyszła […]. Dostaliśmy zawiadomienie, że wszystkie […] mają być adresowane: Kraków 2. To ma naprawić zawiadomienie o ich nadejściu”. Raportuje 6 grudnia „ogólny zastój z przesyłkami”: „Jakaś reorganizacja widocznie, bo wiele osób od dwóch miesięcy nic nie dostaje”. Nareszcie: „Otwarły się wrota zatoru pocztowego, jak z rogu obfitości sypią się paczki i listy” (27 kwietnia 1953). Jeśli listy giną i otrzymanie ich przypomina po obu stronach żelaznej kurtyny loterię, to paczki nie generują podobnego problemu.
„Paczka sierpniowa [zjawiła się] bardzo szybko, bo w niecałe trzy tygodnie” (19 września); „Wczoraj przyszło awizo na paczkę żywnościową wrześniową” (25 października). Zdarzały się kolejne korki, Zygmunt, 16 grudnia: „Bardzo mi przykro, iż dotychczas nie otrzymała Pani przesyłek z października i listopada. Lecz może już przyszły”. Celina, 9 grudnia: „Wczoraj nadeszła paczka październikowa – blisko dwa miesiące była w drodze”. Zawiadomi 20 marca 1954 roku, że pomoc styczniowa dotarła „stosunkowo szybko (4 tygodnie)”, a 12 maja uspokaja: „Mam już awizowane paczki z marca i kwietnia przez to biuro – nie wiadomo jednak kiedy nadejdą – bo teraz bardzo długo idą”.
Paczka bez marmolady
Odsłoni zarazem 25 października 1953 roku rąbek swej egzystencji: „Niestety trzeba to samemu na poczcie odebrać i muszę znaleźć zastępstwo na godzinę w Czytelni…”. Na paczki czyhają inne groźby. Referuje, że „dotychczas nigdy nic nie brakowało, chyba jakiś drobiazg, jak zakrętka do włosów lub grzebyk” (26 czerwca); „Zawartość […], jak zwykle przyszła w całości, tylko jedna paczka herbaty rozdarta i wysypana, ale część się uratowała” (9 grudnia); „Pisze Pan, aby wyszczególniać wszystko, co przychodzi w paczkach żywnościowych, ale ja sprawdzam podłóg listów Pana i zawsze wszystko jest w porządku” (1 listopada).
Nie dotyczy to przesyłek z ubraniami: „Przedwczoraj przyszła też jedna paczka ubraniowa, zapewne następne nadejdą – obawiam się tylko, czy nie bardzo podebrana, bo nie było żadnych sweterków” (9 sierpnia 1950). Cieszy się Nowakowski 15 lutego 1959 roku: „Teraz poczta kursuje lepiej niż przed laty”, niemniej i nadawcę spotykały problemy. Na przykład 20 lutego 1952 roku: „Jak zawsze z bijącym sercem idę na pocztę, bojąc się, że coś może nie podobać się urzędnikowi. […] Człowiek chciałby dołożyć jeszcze to i tamto, a tymczasem nigdy nie wiadomo czy opakowanie, zwłaszcza puszki metalowe, nie sprawią, że paczka zostanie uznana za zbyt ciężką”.
Notuje zaraz w postscriptum: „W złą godzinę pisałem o ew[entualnych] kłopotach […]. Wolno wysyłać tylko 22 funty, a moja paczka była trochę, troszeczkę cięższa, musiałem więc zabrać ją z powrotem, jak niepyszny i ulżyć ciężaru. Z bólem serca wyjąłem funt pysznych śliwek amerykańskich i te trzy nieszczęsne tubki z masłem sardelowym”. Bywa, że poczta brytyjska ulega dezorganizacji „z powodu zawiei śnieżnych i mgieł, głównie zaś z powodu strajku pocztowców, którzy pracują pod hasłem «Nie spiesz się!»” (1 stycznia 1962).
Innym razem: „O mało nie rozpłakałem się z bezsilnej złości, gdy mi dziś powiedziano na poczcie, że paczka jest za ciężka! Szczęśliwym trafem wpadłem na genialną myśl: tuż obok jest sklep korzenny, w którym wszystko dla siebie i Pani kupuję. Dałem w łapę subiektowi kilka szylingów za to, by rozpakował paczkę, wyjął puszkę marmolady morelowej (dwa funty), spakował z powrotem i nadał. Odetchnąłem dokonawszy tej transakcji, która nauczyła mnie, że w przyszłości lepiej będzie powierzać pakowanie i ekspedycję temu subiektowi. On ma wagę i może wszystko dokładnie obliczyć”. Brawo!
Dobry duch sanacyjnej kiełbasy
W przyszłości powierzać będzie tę czynność polskim przedsiębiorstwom, początkowo „Help of Poles Fund”, choć zawartość przesyłki „nie jest taka, jaka była wtedy, gdy pakowałem osobiście” (5 sierpnia 1955). Namawia egzulów w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” 30 listopada 1961 roku: „Najlepszym podarunkiem dla rodaków na święta i na dzień powszedni jest reklamowany przez «Tazaba» zestaw polskich szynek, masła, smalcu, wieprzowiny, wołowiny, cielęciny itd., bo tych rzeczy w Kraju całymi okresami nie ma na lekarstwo. Oczywiście nie mówię o elicie politycznej, lecz o szarym człowieku”.
Przecież w PRL „przedwojenna szynka żyje w legendzie, a kiełbasa sanacyjna tylko w popularnym przysłowiu”. W felietonie dla gazety w Detroit zauważał dekadę wcześniej: „Największym dziwolągiem jest to, że Polska, sama będąc pozbawiona mięsa, eksportuje szynki do Anglii, i te szynki, szynki z Polski, Polak kupuje w Anglii i wysyła je z powrotem do Polski, by ratować rodzinę, która przymiera głodem”.
Uprzedza Celinę 6 lutego 1952 roku: „Paczkę żywnościową wyślę lada dzień, ale czekam na pewne artykuły, głównie na konserwy mięsne”. Uzupełni nowinę 19 marca: „Dla informacji dodaję, że szynka i konserwy nowozelandzkie nic mnie nie kosztowały, dostałem je bowiem od kogoś w prezencie”. Czy nie prezent to za lokowanie produktu? Kryptoreklama „Tazaba”, z którego usług notabene Nowakowski nie od razu korzystał, preferując też konkurencyjną „Fregatę”, przywodzi na myśl maksymę, którą lubił głosić: „Szanujący się dziennikarz bierze honorarium tylko […] od redakcji, gdyby zaś wziął skądinąd, jest człowiekiem zgubionym na amen”.
Dziękuje Celina 19 listopada 1957 roku: „Cóż za dobre duchy dyktują Panu zawsze zawartość! Te puszeczki mięsne są wprost nieocenione w dzisiejszych czasach. Również i sardynki, no, a szynka – marzenie!”.
Rozmarzony jest także emigracyjny pisarz Jan Bielatowicz: „Można dodać, że nasze sentymenty ciągną nas za granicą do kupowania polskich towarów. Niech się w oknie sklepu zagranicznego pojawią czekoladki Wedla, polska kiełbasa, grzyby suszone albo siwucha, trzeba by mieć serce z kamienia i węża w kieszeni, aby tego za ostatni grosz nie nabyć”. Jeśli mowa o podobnym asortymencie, to Polacy „zachodni” grosz nań zbywali, a „wschodni”, dzięki niemu – zdobywali. Zakwitł czarny rynek. Zygmunt 5 stycznia 1963 roku: „Która to Kasia z Trzęsówki przysłała Ci indyczkę i masło na święta?”.
Źródła:
A. Witkowska, Celina i Adam Mickiewiczowie, Kraków 1998; J.M. [J. Mackiewicz], Bierzmy przykład z „Cichego Donu”, „Słowo”, 6 maja 1936, w: tenże, Bulbin z jednocielca, wyb. opowiadań i artykułów z lat 1922–1936 M. Bąkowski, przyp. N. Karsov, Londyn 2017. Wszystkie wykorzystane w serialu listy R.C. Otowskiej do Z. Nowakowskiego pochodzą z Biblioteki Polskiej POSK w Londynie – BPL 01255/2/Rps. Korespondencja odwrotna z publikacji: Listy Zygmunta Nowakowskiego do Róży Celiny Otowskiej z lat 1948–1952, wstęp i oprac. J. Dużyk, „Rocznik Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie” 1991, R. 36, s. 129–189; Listy Zygmunta Nowakowskiego do Róży Celiny Otowskiej z lat 1953–1956, wstęp i oprac. J. Dużyk, „Rocznik Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie” 1992, R. 37, s. 181–257 oraz Listy Zygmunta Nowakowskiego do Róży Celiny Otowskiej z lat 1959–1963, wstęp, oprac. J. Dużyk, „Rocznik Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie” 1994, R. 39, s. 227–320; A. Czermak, relacja, 11 kwietnia 2022; J. Bielatowicz, Literatura na emigracji, Londyn 1970 oraz teksty Z. Nowakowskiego: O duszę i ciało emigracji, „Dziennik Polski i Dzienni Żołnierza”, 9 września 1955; Polska oxyterracyna, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 30 listopada 1961; Głos kraju, „Dziennik Polski” (Detroit), 27 października 1951; Globus, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 25 października 1962.
Podkreślenia, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą od autora. We wszystkich cytowanych dokumentach uwspółcześniono pisownię i niekiedy interpunkcję podług panujących zasad.
Autor: Paweł Chojnacki
Źródło: Muzeum Historii Polski
Kolejny odcinek serii ukaże się 18 października w portalu Dzieje.pl w zakładce „Artykuły historyczne”.