Pyta Zygmunt Nowakowski 4 listopada 1953 roku: „Dowiedziałem się z radia, że zmarł Zdzisław Jachimecki. Nie wiem, czy Pani utrzymywała z nim ostatnio kontakty. To była para jeszcze bardziej nierozdzielna niż Pawlasowie”. Nie wiemy już dziś, co za „Pawlasów” ma na myśli…. Kontynuuje: „Bardzo żal mi Zosi, która znajdzie się w zupełnej pustce”. Odpowiedź z Krakowa przyjdzie 12 grudnia: „Zosia po śmierci Zdzisełka trzyma się podobno nadzwyczaj dzielnie – zresztą była na to przygotowana, bo on już dawno chorował na serce. Ja spotykałam ich tylko przelotnie i nieczęsto na ulicy – i zamienialiśmy parę słów. Żadnych prawie stosunków towarzyskich nie utrzymuję”.
Nazwie ich Nowakowski „nierozdzielną parą”… Zdzisław (1882–1953), prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego, muzykolog i Zofia (1886–1973), tłumaczka z francuskiego i włoskiego, pasjonatka teatru, natchnienie krakowskich artystów. Autorka „Marii i Magdaleny” zdradza: „Częstym modelem [Teodora] Axentowicza była również Zofia Jachimecka. Po skończonym pozowaniu gładził jej cieniutką białą rączkę, mówiąc: – A teraz to sprzedamy, sprzedamy, sprzedamy…”. Muza, przede wszystkim, malarzy, ale i – z tyloma muzami umiejącego tańcować – Zygmunta. Powróci do losu wspólnych przyjaciół w liście do Róży Celiny Otowskiej z 16 listopada 1953 roku: „Z radia dowiedziałem się o śmierci Zdzisełka”.
Herbata z ptifurkami
Zdrobniałą formę usprawiedliwia wieloletnia zażyłość. Niedługo wcześniej, w korespondencji z Mieczysławem Grydzewskim powróci echo prac nad omówieniem angielskiej edycji książki Kazimierza Wierzyńskiego o Chopinie (esej pt. „Na cztery ręce” drukowały „Wiadomości” 20 maja 1951). Niepokój Skamandryty, redaktora oraz recenzenta budzi wiarogodność listów do Delfiny Potockiej. Powoła się Nowakowski 26 marca 1952 roku na autorytet znajomego: „Przeczytałem wybór listów Szopena, wydany przez Zdz[isława] Jachimeckiego w Bibliotece Narodowej. Jachimecki nie kwestionuje autentyczności korespondencji” (dziś wiemy, że fałszerstwo zostało wykazane).
Opracowujący w latach dziewięćdziesiątych listy Zygmunta do Celiny Józef Dużyk stwierdził, że ten podkochiwał się w zalotnej translatorce. Podkochiwał czy nie, sceny z jej salonu przy ul. Grodzkiej uwiecznił w „Szkole obmowy” w „Wiadomościach”, w 1951 roku: „W samym Krakowie bezspornie pierwszym domem i pierwszym «salonem», ale salonem w znaczeniu osiemnastowiecznym, stał się salon p. Jachimeckiej, podwawelskiej Madame Geoffrin czy Madame du Deffand, czy Mademoiselle de Lespinasse. Tylko herbata. No, ewentualnie jeszcze jakieś ptifurki. Uniwersytet, teatr, akademia sztuk pięknych, arystokracja, świat lekarski, każdy przyjezdny artysta, więc Artur Rubinstein albo Wanda Landowska albo Didur. Nigdy Kiepura, zawsze dużo Włochów i zawsze dużo Francuzów bywało na tych wtorkach w domu przy ul. Grodzkiej, nr 47.
W tej chwili widzę Claude Farrère’a. Siedzi na kanapie, otoczony kwiatem lipowym pań Krakowa”. I my go widzimy… Farrère (1876–1957), autor m.in. „Człowieka, który zabił” i „Opium” to oficer francuskiej marynarki wojennej i pisarz, którego przepełnione przygodami powieści rozgrywają się w tak egzotycznych miejscach, jak Sajgon, Stambuł czy Nagasaki. Nie dziwią wpatrzone weń oczęta… W liście do Zofii z 7 marca 1926 roku przywoła Zygmunt nastrój tamtego salonu, czas spędzony «w towarzystwie, w którym alkohol mniej szkodził, a podniecał humor i ostrzył dowcip jak gilletkę»”. W jakże odmiennej scenerii wróci do nas ta „gilletka”…
Czyścibut Hrabiego Henryka
Zofia była o pięć lat starsza od Zygmunta (podobnie jak Celina – o dziewięć). Dotychczas podstawowym źródłem dotyczącym ich kontaktów pozostawały 33 listy Zygmunta ogłoszone również przez Dużyka. Czy wszystkie? Wśród nich ten wysłany z Trzęsówki 18 listopada 1925 roku: „Czy Maciej co pisał? Zazdroszczę mu, że buja gdzieś po świecie z pewnym zapasem ojcowskich dolarów – zamiast wegetować w ojczyźnie!”. Wspomniany Maciej to przyjaciel Nowakowskiego od czasów gimnazjalnych, zmarły w grudniu 1944 roku po obozowych przejściach prawnik Maciej Starzewski. Dlaczego powołamy go na świadka?
Urodzony w 1952 roku wnuk brata Wandy Starzewskiej, żony Macieja – Antoni Czermak (socjolog po UJ i emerytowany kustosz Biblioteki Jagiellońskiej) pamięta dobrze przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, gdy jako dziecko gnieździł się z rodzicami w jednym z pokoi, w wielkim mieszkaniu Starzewskich przy ul. Sławkowskiej 10, gdzie przytuli się po wojnie i Róża Celina: „Przychodziła do Celiny i do Wandy Jachimecka. Kiedyś Wanda rywalizowała z nią, która ładniejsza?”.
W innej poczcie do Zofii, z 1931 roku, Nowakowski zawiadamia: „Tu, w Trzęsówce siedzi p. Kasprowiczowa, osoba b[ardzo] miła i kulturalna oraz p. [Michał] Choromański, którego uważam za człowieka z dużą przyszłością”. Odsłaniają się kolejne towarzyskie szlaki. Pod listem dopisek Celiny – wyraża pozdrowienia. W opublikowanej w Krakowie, w 2022 roku pracy Marii Porębskiej pt. „Zofia Jachimecka 1886–1973. Życie i twórczość” Nowakowski jest wielokrotnie wspomniany, jakkolwiek autorka powołuje się na oryginały korespondencji, nie na opracowanie Dużyka. Bezpośrednio sięga w cytacji także do listów słanych Celinie. Może ma rację? Może drukowane zawierają braki?
Pierwsze styki Zygmunta i Zofii nie wróżą komitywy. Teatromanka recenzuje Wiktorowi Biegańskiemu „Wesele” wystawione przez Teofila Trzcińskiego w Teatrze im. Słowackiego w 1918 roku: „Nieźle zagrał Poetę Nowakowski – szkoda tylko, że taki brzydki!”. Rychło popisowa rola Konrada w „Wyzwoleniu” przyniesie ledwie rozbudowaną opinię („brzydki i pospolity”). Również w marcu następnego roku Hrabia Henryk z „Nie-Boskiej komedii” przejawia według Zofii „maniery czyścibuta tegoż hrabiego, mówił obojętnie, zimno, bez żadnych odcieni w deklamacji”. Nie poznała go jeszcze.
Bez fałdki
Gdy nastąpiło to wreszcie w sezonie scenicznym 1919/1920, prawdopodobnie „jego niewiarygodna inteligencja i poczucie humoru zdołało Jachimeckiej wynagrodzić brzydotę i pospolitość, bo Zygmunt Nowakowski staje się jednym z najmilej widzianych gości jej salonu i z czasem, jednym z najbliższych przyjaciół”. Porębska dostrzega, iż „u progu lat trzydziestych mówią sobie po imieniu, co w ich otoczeniu jest raczej wyjątkiem niż normą”. Podobnie blisko była Zofia z Magdaleną Samozwaniec. Ta pozostawi portret słynnej pary, która – za czasów, gdy Madzia pozostawała podlotkiem – „wzbudzała ogólny zachwyt”. Rzecz dzieje się w teatrze.
„Ona była smukłą i wiotka blondynką, wyjętą jak gdyby żywcem z secesyjnych ornamentów – on szalenie przystojnym, dystyngowanym panem, który wyglądał, jak gdyby się był urodził we fraku lub smokingu. Byli to państwo JACHIMECCY [kapitaliki w oryg. – P.Ch.]. Z pierwszych rzędów foteli przeszli z czasem do parterowej loży. Lata mijały, mody się zmieniały, a państwo Jachimeccy byli niezmienieni. Ona miała zawsze taką sama fryzurę, złożona z blond loczków (które jej mąż upinał), i zawsze jednakowe suknie, długie i dopasowane do figury. Nawet puszysty biały lis, którego ze specjalnym wdziękiem narzucała sobie na białe ramiona, wyglądał jak gdyby był ten sam”.
Maria Porębska zauważy, że ukazanie się w 1954 roku, w „apogeum stalinowskiego terroru”, książki Samozwaniec pt. „Błękitna krew” wywoła „bojkot towarzyski autorki w Krakowie”: „W bohaterach książki można było bez trudu rozpoznać osoby, których postacie posłużyły za pierwowzór. Sam sposób ich przedstawienia w powieści niewybrednie wyszydzającej środowisko ziemiańskie był wyjątkowo niesmaczny i krzywdzący”. Niemniej Jachimecka broniła przyjaciółki, „gdy przylgnęła do niej opinia oportunistki i egoistki”. Czy sprawiedliwie odpłaci się w dwa lata później wydanym memuarze?
„Czas zachwycony nimi, jak wszyscy ich przyjaciele, nie śmiał się ich tknąć i tak trwało długie lata. Sławni malarze […] starzeli się, umierali najwybitniejsi aktorzy […] … a Zosiątko [podkreśl. w oryg. – P.Ch.] było zawsze niezmienne, bez jednej zmarszczki, bez jednej fałdki. Z czasem on, słynny muzykolog, i ona, znakomita tłumaczka z języka włoskiego, stali się jakby królewską parą w Teatrze im Słowackiego i miało się wrażenie, ze żaden spektakl nie ma prawa się rozpocząć, póki w parterowej loży nie ukażą się oboje […] – ona w białym lisie na białych ramionach, on w smokingu lub ciemnym ubraniu…”.
Od wiedzy radosnej do chimer
Listy po włosku piszą do niej i Nowakowski, i Trzciński, największy jego antagonista. Umie zachować przyjaźń obu. W latach pierwszej dyrekcji Trzcińskiego i za kierownictwa Nowakowskiego na krakowskiej scenie wystawiono kilkanaście sztuk w translacji Zofii. Zygmunt pozostawał jednym z jej wiernych, teatralnych „kontrahentów”. Pisała do Arnolda Szyfmana: „Zawsze przed rozpoczęciem nowego sezonu Karol Frycz pytał, co mam nowego, co bym mu proponowała. To samo Osterwa. A jeszcze przedtem Zygmunt Nowakowski. Czasem sztuka przeze mnie tłumaczona stawała się bestsellerem”.
Jak zaznaczy Porębska, jako aktor „cieszył się gwiazdorskim statusem”, a „do historii przeszła znakomita interpretacja postaci Luciana Lancii przez Nowakowskiego z roku 1926” (grał ją później przez kilka sezonów, również w ramach gościnnych występów). Prócz sukcesu w „Chimerach”, zasłynął jako reżyser i odtwórca roli głównej w „Wiedzy radosnej” Arnaldo Fraccaroliego. Notował Tadeusz Sinko w „Czasie”, 2 lutego 1927 roku: „Poza tym składa się ta komedia z samych «kawałów» («lazzi») pisanych jakby z myślą o tym, że będzie je na scenie «wyczyniał» dr Nowakowski, mistrz dowcipu i żartu”.
Kilka miesięcy przed śmiercią, 23 maja 1963 roku, swój seryjny felieton w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” (pod nagłówkiem zapożyczonym z tytułu pierwszej kolekcji gazetowych „odcinków” w 1931 roku: „Geografia serdeczna”) zakończy Zygmunt niespodzianym postscriptum: „Z powodu wyjazdu na kurację do Reichenhall, tą drogą przesyłam wszystkim Zofiom najlepsze życzenia i najpiękniejsze moich uczuć kwiaty”. Czy miał w sercu ciągle Jachimecką? Po wojnie już ani razu do niej na napisał. Przeżyje go Zofia o dekadę.
Przypadkiem o tyle samo, co Celina… Podzieli się z nią – schyłkowym cokolwiek – tonem 18 grudnia 1953 roku: „Dziś mamy mgłę prawdziwie londyńską, która wciska się do pokoju i żółtym pułapem ciąży nad wszystkim. Zresztą pogoda była dotąd raczej ładna i było tak ciepło, albo nawet cieplej niż w czerwcu podczas koronacji”. Ma na myśli oczywiście uroczystości intronizacyjne królowej Elżbiety II. Nagle – zreflektuje się: „Piszę «podczas koronacji», jakby mnie coś to obchodziło Dziwna rzecz, żyję tu tak dawno, a czuję się cudzoziemcem w każdym nerwie, w każdym uderzeniu serca”.
Źródła:
M. Samozwaniec, „Maria i Magdalena”, t. 1, Szczecin 1987; List Z. Nowakowskiego do M. Grydzewskiego, Archiwum Emigracji w Toruniu: AW/CCXXVII/4; „Listy Zygmunta Nowakowskiego do Zofii Jachimeckiej z lat 1924–1937”, wstęp i oprac. J. Dużyk, „Rocznik Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie” 1990, R. 35, s. 227–320 oraz artykuły Z. Nowakowskiego „Szkoła obmowy”, „Wiadomości” 1951, nr 7 (255), 18 lutego i „Geografia serdeczna”, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 23 maja 1963.
Autor: Paweł Chojnacki
Źródło: Muzeum Historii Polski
Kolejny odcinek serii ukaże się wieczorem 9 listopada w portalu Dzieje.pl w zakładce „Artykuły historyczne”.