Wielu Żydów wierzyło, że zamknięcie w gettach jest swego rodzaju kulminacją polityki antyżydowskiej oraz szykan, które były wprowadzane i realizowane przez Niemców od jesieni 1939 roku. Momentem, który zmienia to myślenie, jest rok 1942, kiedy Niemcy przystąpili do kolejnego etapu – masowego mordowania Żydów z Generalnego Gubernatorstwa w obozach zagłady – mówi historyczka dr Martyna Grądzka-Rejak z Instytutu Pamięci Narodowej i Muzeum Getta Warszawskiego.
MHP: 19 kwietnia 1943 roku wybuchło Powstanie w getcie warszawskim. 19 kwietnia stał się najważniejszym dniem pamięci o Holokauście. Czy tylko opór zasługuje na pamięć?
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Jest kilka takich dat: z pewnością należy do nich 19 kwietnia. Niewątpliwie, jeżeli chodzi o Generalne Gubernatorstwo, to ten dzień, jak i całe powstanie w getcie, doczekał się licznych upamiętnień, różnego rodzaju publikacji czy też filmów.
Drugim dniem jest 27 stycznia 1945 roku, czyli rocznica oswobodzenia KL Auschwitz-Birkenau, który jest jednocześnie Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Zdecydowanie nie tylko opór z bronią w ręku jest tą postawą, o której powinniśmy mówić czy podkreślać jej szczególne znaczenie.
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Jest kilka takich dat: z pewnością należy do nich 19 kwietnia. Niewątpliwie, jeżeli chodzi o Generalne Gubernatorstwo, to ten dzień, jak i całe powstanie w getcie, doczekał się licznych upamiętnień, różnego rodzaju publikacji czy też filmów.
W ubiegłym roku przypominaliśmy o 80. rocznicy akcji Reinhardt, czyli akcji, która rozpoczęła się w połowie marca 1942 roku i trwała do listopada 1943 roku, a której celem było zgładzenie wszystkich Żydów z GG. Wówczas dużo mówiliśmy o osobach cywilnych, które zginęły w wyniku działań prowadzonych przez Niemców. Przypominaliśmy o deportacjach ludności żydowskiej do obozów zagłady w Bełżcu, Sobiborze i Treblince.
To co przez lata było dostrzegalne w debatach oraz historiografii, to stawianie niejako w opozycji historii tych właśnie ludzi, którzy byli wówczas systematycznie z gett wywożeni lub mordowani na miejscu. W Warszawie działania te prowadzono w trakcie tzw. Wielkiej Akcji. W gorące lato, od 22 lipca do 21 września, w zatłoczonych pociągach z Umschlagplatzu przy ul. Stawki do obozu zagłady w Treblince wysyłano dziennie po kilka tysięcy osób.
Tym ofiarom przypisywano często postawę bierności, mówiono i pisano, że poddawały się rozkazom okupanta i szły do transportów. Ta postawa była negatywnie oceniana. Tymczasem trzeba mówić o jednych i o drugich. Na warszawskim pomniku Bohaterów Getta Natana Rapoporta, na froncie mamy ukazanych bojowców, a z tyłu znacznie mniejszy relief przedstawiający osoby deportowane – ja bym odwróciła proporcje. Nie każdy był w stanie stanąć do walki z bronią w ręku, nie każdy miał takie możliwości, nie każdy miał siłę, by to zrobić. Należy pamiętać i mówić o jednych i o drugich.
MHP: Przypomnijmy główne aspekty życia w gettach. Co sprawiło, że w gettach żydowskich organizowały się grupy oporu?
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Pierwsze getto zostało utworzone w Piotrkowie Trybunalskim w październiku 1939 roku, z kolei w grudniu 1939 roku utworzono getto w Radomsku. Główna fala tworzenia gett przypada na lata 1940–1941, ale też sporo utworzono w przededniu akcji likwidacyjnej z powodów logistycznych, po to by w jednym miejscu zgromadzić ludność żydowską i stamtąd przeprowadzić na miejsce rozstrzeliwań albo do transportu do obozu zagłady. Największe getta: łódzkie, warszawskie, radomskie, lubelskie, krakowskie – zostały utworzone w 1940 lub 1941 roku. Mówimy tu o zatem o historii ludzi zamkniętych w określonych, ściśle wytyczonych granicach przez kilka, kilkanaście miesięcy. Wraz z upływem czasu warunki życia ulegały tam degradacji.
W Generalnym Gubernatorstwie Niemcy utworzyli około 400 gett, a na wszystkich okupowanych ziemiach polskich było ich ponad 650. Na terenach wcielonych do Rzeszy największym gettem było łódzkie, z kolei w Generalnym Gubernatorstwie getto warszawskie. I to przez pryzmat getta warszawskiego najczęściej opisuje się historie ludzi w dzielnicach zamkniętych. Panowało tam ogromne przeludnienie, zamknięto w nim ponad 400 000 osób. Ogromnym problemem było ubóstwo, głód, i szerzące się choroby. Od jesieni 1940 roku do 1942 roku, czyli do początku deportacji do obozu zagłady w Treblince, w wyniku głodu i chorób zmarło ponad 90 000 osób.
Najczęściej getta od tzw. aryjskiej strony miały izolować mury, które są takim symbolem dzielnicy zamkniętej, ale tak naprawdę w GG tylko trzy getta były otocze murem: Warszawa, Kraków i Nowy Sącz. Większość gett albo była oddzielona od pozostałej części miejscowości płotem, zasiekami z drutu kolczastego, albo w ogóle nie miała granic w takim rozumieniu fizycznym, co oczywiście nie oznaczało, że można je było swobodnie opuszczać, bo nie można było. Szczególnie po 15 października 1941 roku, kiedy za samowolne opuszczanie getta i za pomoc udzieloną osobom próbującym to robić groziła kara śmierci. Ludność żydowska starała się więc odtworzyć różne instytucje samopomocowe, szpitale, tajne szkolnictwo czy też wznowić działalność organizacji politycznych.
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Pierwsze getto zostało utworzone w Piotrkowie Trybunalskim w październiku 1939 roku, z kolei w grudniu 1939 roku utworzono getto w Radomsku. Główna fala tworzenia gett przypada na lata 1940–1941, ale też sporo utworzono w przededniu akcji likwidacyjnej z powodów logistycznych, po to by w jednym miejscu zgromadzić ludność żydowską i stamtąd przeprowadzić na miejsce rozstrzeliwań albo do transportu do obozu zagłady.
Wielu wierzyło, że zamknięcie w gettach jest kulminacją zarówno szykan, które były wprowadzane przez Niemców od jesieni 1939 roku, jak i całej machiny polityki antyżydowskiej, i że w tej formie przetrwają do końca okupacji. Momentem który zmienia to myślenie, jest rok 1942, kiedy nastąpił kolejny etap – fizyczna eksterminacja w obozach zagłady.
MHP: Na czym polegał opór w gettach i jakie były jego formy?
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Opór funkcjonował na co najmniej dwóch płaszczyznach. Po pierwsze istniał opór cywilny, czyli te wszystkie formy działalności, które były prowadzone od jesieni 1939 roku niejako wbrew niemieckim rozporządzeniom. Niemcy zakazali szkolnictwa dla dzieci żydowskich, to uruchamiano tajne nauczanie. Zakazano prowadzenia działalności politycznej, to w gettach, w konspiracji wznawiano funkcjonowanie organizacji politycznych czy ruchów młodzieżowych.
Gdy Niemcy zakazywali kultu religijnego – uruchamiano tajne domy modlitwy i celebrowano święta. W niektórych, zwłaszcza większych gettach wznawiano działalność artystyczną, literacką, teatralną czy muzyczną. Wszelka działalność łamiąca zakazy wprowadzane rozporządzeniami niemieckimi była formą oporu.
Także organizowanie różnego rodzaju instytucji samopomocowych, które miały na celu pomoc np. sierotom, osobom starszym, chorym, uruchamianie kuchni ludowych, które wydawały posiłki osobom najuboższym itd. Innym rodzajem oporu cywilnego Żydów była działalność naukowa i dokumentacyjna. W getcie warszawskim grupa osób działająca pod kryptonimem „Oneg Szabat”, czyli „Radość Szabatu” tworzyła podziemne archiwum, m.in. dokumentując życie codzienne getta. Te oraz wiele innych form aktywności możemy nazwać oporem cywilnym.
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Opór funkcjonował na co najmniej dwóch płaszczyznach. Po pierwsze istniał opór cywilny, czyli te wszystkie formy działalności, które były prowadzone od jesieni 1939 roku niejako wbrew niemieckim rozporządzeniom.
Po przystąpieniu przez Niemców do akcji likwidacyjnych gett i deportacji ludności żydowskiej na śmierć pojawia się druga forma działalności, ta o charakterze paramilitarnym. Kształtuje się zbrojny ruch oporu. 28 lipca 1942 roku w getcie warszawskim utworzono Żydowską Organizację Bojową. Grupy zbrojnego oporu powstawały też w innych gettach. Ich działalność polegała m.in. na akcjach dywersyjnych – np. wysadzaniu torów; wykonywano wyroki na konfidentach czy na funkcjonariuszach niemieckich. W getcie warszawskim działał też Żydowski Związek Wojskowy i kilka mniejszych grup. Celem tych organizacji było prowadzenie działań z bronią w ręku, o ile oczywiście ta broń była dostępna.
MHP: Jaka była rola kobiet w ruchu oporu?
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Ta rola była zróżnicowana. Często pracowały jako kurierki czy łączniczki, które kursowały między gettami w celu przekazywania informacji czy dokumentów, środków finansowych. Zajmowały się też organizowaniem tzw. aryjskich papierów, szukaniem lokali po tzw. aryjskiej stronie czy też współtworzyły i kolportowały podziemne pisma i ulotki. Niektóre z nich odgrywały wiodącą rolę w żydowskim podziemiu – tak jak Cywia Lubetkin w ŻOB w Warszawie. Inne – tak jak Niuta Tajtelbaum – były zaangażowane w akcje dywersyjne. Warto pamiętać, że brały także czynny udział w działaniach zbrojnych: Tosia Altman, Mira Fuchrer, Pnina Grynszpan, Fejgele Peltel, Dorka Goldkorn, Ziuta Hartman i Fela Szapszyk i inne kobiety, stanęły z bronią w ręku w czasie powstania w getcie warszawskim. Grupa kobiet żydowskich 22 grudnia 1942 roku wzięła udział w ataku na kawiarnię „Cyganeria” w Krakowie, lokal, w którym bywali Niemcy. Taką ikoniczną postacią ruchu oporu w getcie krakowskim jest „Justyna” Gusta Draenger. Zajmowała się głównie kwestiami logistycznymi, organizowaniem kryjówek po tzw. aryjskiej stronie, pozyskiwaniem tzw. aryjskich papierów dla tych osób, które były wysyłane poza teren getta. To ona spisywała też dzieje żydowskiego ruchu oporu w getcie krakowskim.
MHP: Organizacje konspiracyjne w gettach miały zdecydowanie polityczny charakter. Jakie to były podziały, na ile były istotne?
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Żydowska Organizacja Bojowa była zainicjowana przez organizacje o profilu syjonistyczno-lewicowym: Ha-Szomer Ha-Cair, Dror, Agudat Ha-Noar Ha-Iwri „Akiba”. Jesienią 1942 roku do organizacji przyłączyli się członkowie Bundu, Poalej Syjon oraz komuniści. Z kolei Żydowski Związek Wojskowy był tworzony przez prawicę syjonistyczną, czyli dawnych członków organizacji Betar oraz syjonistów-rewizjonistów o bardziej nacjonalistycznym charakterze. Betarowcy mieli zdecydowanie lepsze przeszkolenie militarne.
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Ta rola była zróżnicowana. Często pracowały jako kurierki czy łączniczki, które kursowały między gettami w celu przekazywania informacji czy dokumentów, środków finansowych. Zajmowały się też organizowaniem tzw. aryjskich papierów, szukaniem lokali po tzw. aryjskiej stronie czy też współtworzyły i kolportowały podziemne pisma i ulotki.
Te podziały polityczne, ideowe miały znaczenie choćby przy kontaktach z Armią Krajową. Profil, który prezentowała Żydowska Organizacja Bojowa, nie do końca był akceptowalny przez kierownictwo Armii Krajowej, a lojalność organizacji budziła wątpliwości. Dopiero doświadczenie zrywu ze stycznia 1943 roku, kiedy w trakcie kolejnej akcji deportacyjnej część żobowców, ale też członków ŻZW stanęła do walki z bronią w ręku, stało się pewnym punktem zwrotnym w tych kontaktach. Walki styczniowe zostały dostrzeżone przez polską konspirację. Pisano o nich w prasie podziemnej. Podkreślano przy tym, że Żydzi zdecydowali się stawić opór i nie chcą, tak jak wcześniej, dać się dobrowolnie z getta wywieźć. Nie pozostało to bez wpływu na późniejsze kontakty.
MHP: Czy istniała współpraca między ŻZW a ŻOB? Czy różnice polityczne były problemem?
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Wydaje się, że do wybuchu powstania w getcie warszawskim takiej współpracy nie było. W październiku 1942 roku w getcie utworzono Żydowski Komitet Narodowy, stanowiący polityczne kierownictwo ŻOB. W jego skład weszli reprezentanci wszystkich organizacji żydowskich, z wyjątkiem Bundu.
Warto podkreślić, że środowisko żydowskie w okresie międzywojennym było zróżnicowane pod względem poglądów politycznych, a w trakcie wojny i okupacji niektóre podziały się zaostrzyły. Zatem, by zjednoczyć te dwa obozy, utworzono Żydowską Komisję Koordynacyjną, która reprezentowała Żydów w kontaktach z podziemiem polskim. Z czasem ŻKK stała się najważniejszym ciałem politycznym podziemia żydowskiego. Zarówno Bund, jak i ŻKN miały swoich dodatkowych przedstawicieli pozostających po stronie aryjskiej, którzy utrzymywali regularne kontakty z Delegaturą Rządu na Kraj. Przedstawiciele ŻZW nie weszli w skład Żydowskiego Komitetu Narodowego czy Komisji Koordynacyjnej reprezentujących wszystkie frakcje polityczne działające w getcie.
MHP: Co stanowi o wyjątkowości ruchu oporu w getcie warszawskim?
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Przede wszystkim skala tamtejszego ruchu oporu. Opierał się on głównie na ludziach młodych, dawnych aktywistach organizacji syjonistycznych. Wielu z nich znało się z tamtego okresu. Niestety nie wiemy dokładnie i pewnie już nigdy się nie dowiemy, ilu członków liczyły żydowskie organizacje bojowe w Warszawie, ale szacuje się, że członków ŻZW w momencie wybuchu powstania było między 150–250 osób, a w działalność ŻOB zaangażowało się między 350 o 500 członków.
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Zatem w getcie warszawskim do powstania stanęło ok 800 uzbrojonych bojowniczek i bojowców. Znacznie więcej niż członków ruchu oporu w getcie krakowskim czy białostockim. Z kolei w getcie częstochowskim w momencie zrywu w czerwcu 1943 roku walczyło około 300 bojowców.
Zatem w getcie warszawskim do powstania stanęło ok 800 uzbrojonych bojowniczek i bojowców. Znacznie więcej niż członków ruchu oporu w getcie krakowskim czy białostockim. Z kolei w getcie częstochowskim w momencie zrywu w czerwcu 1943 roku walczyło około 300 bojowców. W getcie warszawskim wybuchło powstanie, które trwało przez 28 dni, to także jest wyróżnikiem. W innych gettach także zorganizowano bunty czy zrywy: np. we wspomnianej Częstochowie czy w Białymstoku, w Wilnie były takie plany, choć ostatecznie ich nie zrealizowano, podobnie w Krakowie. Jednak tylko w przypadku getta warszawskiego mówimy o powstaniu, a skala i zaciekłość żydowskiego oporu zaskoczyła także Niemców.
MHP: Większość czołowych działaczy ruchu oporu w getcie warszawskim jest zapomniana, przypomnijmy więc te najważniejsze postacie.
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Zazwyczaj wspomina się o mężczyznach, dowódcach grup zbrojnych. Jednym z nich jest Mordechaj Anielewicz, przywódca powstania z ramienia ŻOB. Zginął śmiercią – najprawdopodobniej samobójczą – w bunkrze przy ul. Miłej 18. Niewiele osób pamięta jednak o Mirze Fuchrer, aktywistce Ha-Szomer Ha-Cair, bojowniczce ŻOB, która była jego partnerką życiową i także zginęła w bunkrze przy Miłej. Wspomina się też Marka Edelmana, który brał udział w walkach podczas powstania, był dowódcą ŻOB w trakcie walk na terenie tzw. szopu szczotkarzy. Interesującą, a zarazem bardzo tajemniczą postacią jest Paweł Frenkel, uznawany za przywódcę Żydowskiego Związku Wojskowego. Wiemy o nim bardzo niewiele, nie znamy nawet jego prawdziwego imienia, bo imię Paweł było najpewniej pseudonimem. Wątpliwości budzi także data jego śmierci.
Ale poza mężczyznami, którzy zawsze wymieniani są przy takich okazjach, warto wspomnieć o kobietach zaangażowanych w walkę. O Tosi Altman, bojowniczce ŻOB, która była również we wspomnianym bunkrze przy Miłej. Jej udało się stamtąd uciec. W kolejnych dniach, wraz z grupą bojowców ŻOB, została kanałami z getta wyprowadzona. Trafiła do podwarszawskich Łomianek, ale jeszcze w maju wróciła do Warszawy. Zginęła pod koniec maja, w wyniku obrażeń doznanych podczas pożaru fabryki, w której się ukrywała. Druga wersja tych wydarzeń mówi, że po pożarze ranna została zadenuncjowana przez granatowego policjanta i trafiła w ręce Niemców. W wyniku ran i nieudzielenia jej pomocy przez Niemców wkrótce zmarła.
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Już na początku funkcjonowania pierwszego tego typu ośrodka na terenie Generalnego Gubernatorstwa, w Bełżcu, doszło do aktu oporu. W połowie czerwca 1942 roku, kiedy do obozu docierały transporty z getta krakowskiego, zbuntowali się członkowie Sonderkommando. Na widok skłębionych ciał zagazowanych ofiar rzucili się na obozowych strażników i członków załogi. Śmierć miało ponieść 4–6 Niemców, ale także niemal wszyscy buntownicy. Niewiele więcej na ten temat wiemy.
Bardzo ciekawą postacią jest na pewno Ziuta Hartman: przedwojenna kielczanka. Zbiegła z kieleckiego getta, przedostała się do Warszawy i w 1942 roku trafiła do getta warszawskiego. Tam spotkała braci Rodal, także przedwojennych kielczan. Jeden z nich, Leon Rodal był członkiem Żydowskiego Związku Wojskowego. Dzięki tej znajomości została członkinią ŻZW, gdzie pełniła funkcję łączniczki, brała także udział w powstaniu w getcie warszawskim. Przeżyła wojnę, wyjechała do Izraela, gdzie zmarła w 2015 roku. Jednak po wojnie zrobiła wiele na rzecz upamiętnienia losu Żydów oraz żydowskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej. Takich biografii można wymienić znacznie więcej.
MHP: Żydowski ruch oporu nie kończył się jednak na gettach. Co wiemy o powstaniach w obozach akcji „Reinhardt”?
Dr Martyna Grądzka-Rejak: Już na początku funkcjonowania pierwszego tego typu ośrodka na terenie Generalnego Gubernatorstwa, w Bełżcu, doszło do aktu oporu. W połowie czerwca 1942 roku, kiedy do obozu docierały transporty z getta krakowskiego, zbuntowali się członkowie Sonderkommando. Na widok skłębionych ciał zagazowanych ofiar rzucili się na obozowych strażników i członków załogi. Śmierć miało ponieść 4–6 Niemców, ale także niemal wszyscy buntownicy. Niewiele więcej na ten temat wiemy.
Najbardziej znane są powstania w Treblince i w Sobiborze. Pierwsze wybuchło w sierpniu, a drugie w październiku 1943 roku. Oba były przygotowane przez członków Sonderkommando. W jednym i drugim przypadku, na skutek różnych zbiegów okoliczności, przystąpiono do działań przed czasem. Z Treblinki zbiegło kilkuset więźniów, do końca wojny przeżyło ok. siedemdziesięciu. Z Sobiboru zdołało uciec ok. 300 osób. Powstanie wzniecili także więźniowie Sonderkommando w Auschwitz-Birkenau, w październiku 1944 roku. Warto zatem pamiętać, że ruch oporu działał także po likwidacji gett i bunty wzniecano nawet na terenie obozów śmierci.
Rozmawiał: Tomasz Siewierski
Źródło: MHP