To na polu poczucia elementarnej sprawiedliwości rozgrywa się ostateczne rozliczenie z przeszłością; pamięć o bohaterach walki o wolną Polskę nie może zginąć – mówił w środę metropolita katowicki abp Wiktor Skworc w 39. rocznicę pacyfikacji kopalni Wujek.
Arcybiskup przewodniczył odprawianej w katowickiej katedrze Chrystusa Króla mszy w intencji 9 górników z Wujka, zastrzelonych przez zomowców 16 grudnia 1981 r. oraz innych ofiar stanu wojennego. W rocznicowych uroczystościach uczestniczył m.in. premier Mateusz Morawiecki, szef Solidarności Piotr Duda, a także bliscy i znajomi górników oraz przedstawiciele regionalnych i lokalnych władz.
Zasadniczą część homilii hierarcha poświęcił sprawiedliwości, z którą – jak mówił - nawet w instytucjach mających jej służyć „bywa różnie, zwłaszcza jeśli sprawiedliwości nie towarzyszy jako fundament prawość zarówno stanowiących prawo jak i je aplikujących”.
Wspomniał toczące się już w III RP procesy w sprawie śmierci górników z Wujka. „Sprawa ta obnażyła impotencję państwa, które aspirowało do państwa prawa. Trudno w tym miejscu analizować przyczyny braku antytotalitarnej wrażliwości, nie tylko władzy sądowniczej” - powiedział arcybiskup.
Jak ocenił, balast nierozliczonej w roku 1989 przeszłości nie pozwalał zbudować sprawiedliwych struktur ojczyzny na miarę marzeń i ambicji - „ojczyzny, w której słowa takie jak prawda, wolność, sprawiedliwość, czy prawość odzyskałyby swoją treść, znaczenie i moc oddziaływania”. Zgodził się z opiniami, że dla sprawiedliwego osądzenia zbrodni dwóch systemów totalitarnych XX wieku powoływać trzeba trybunały międzynarodowe, bo krajowe, „uwikłane w kontekst zależności, nie byłyby w stanie tego uczynić”.
„Trudno więc było osądzić pacyfikację kopalni Wujek i inne zbrodnie komunistycznej władzy. Te fakty potwierdzają konieczność reformy sądownictwa w naszej ojczyźnie, bo samo się nie zreformowało ani nie oczyściło, jak niektórzy - być może w dobrej wierze - o tym zapewniali” - uważa arcybiskup.
„To na polu poczucia elementarnej sprawiedliwości rozgrywa się ostateczne rozliczenie z przeszłością poprzez nazwanie spraw po imieniu i ostateczne zamknięcie tego rozdziału narodowej historii, którą znaczą krzyże w Poznaniu, Gdańsku i Katowicach. Nie powinna Polska, nie powinien Górny Śląsk ani Ślązacy zapomnieć o najlepszych synach tej ziemi, nie tylko bohaterach górniczej pracy, ale i zmagań o wolną Polskę. Pamięć o nich nie powinna nigdy zaginąć, zagłuszona mało przekonującym stwierdzeniem, że jednej prawdy o przeszłości ustalić nie można” - podkreślił hierarcha.
Jak mówił, prawda o stanie wojennym i kopalni Wujek „jest tylko jedna”, a kolejną zbrodnią jest przypisywanie ofiarom totalitaryzmu winy za poniesioną przez nie śmierć. Hierarcha przekonywał zarazem, że upominając się o sprawiedliwość, trzeba starać się „zło dobrem zwyciężać”. „Tylko tak można pozbawiać zło terytorium jego oddziaływania, zawsze jednak pamiętając, że ostatecznie do Boga należy wymierzenie sprawiedliwości” - podsumował.
W homilii arcybiskup przypomniał, że ze względu na epidemię tegoroczna msza w rocznicę pacyfikacji Wujka odbywała się w katedrze - a nie jak w poprzednich latach - w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego niedaleko kopalni. Przypomniał historię katowickiej katedry, m.in. że to w tej świątyni powstał pierwszy pomnik dziewięciu górników z Wujka - w kaplicy św. Barbary, a także że w latach stanu wojennego katedra była ostoją pamięci, wolności i wsparcia dla internowanych i ich rodzin. „To tu powstaje górnośląski panteon, instytucja kultury naszego woj. śląskiego, który będzie świadczył heroicznymi życiorysami skąd nasz ród” – dodał.
Kopalna Wujek zastrajkowała po wprowadzeniu stanu wojennego. 16 grudnia 1981 r., podczas tłumienia protestu, zomowcy zastrzelili dziewięciu górników, kilkudziesięciu innych ranili. Pierwsze śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Wojskowa w Gliwicach. Dochodzenie było sterowane przez Naczelną Prokuraturę Wojskową, która nakazała umorzenie postępowania. Stało się tak 20 stycznia 1982 r., po przyjęciu tezy, że milicjanci działali w obronie koniecznej. Już wówczas prokuratura przyjęła jednak, że do górników strzelał pluton specjalny ZOMO.
Sprawa wróciła po upadku komunizmu. Procesy w sprawie pacyfikacji kopalni Wujek, a także Manifest Lipcowy, gdzie dzień wcześniej pluton ZOMO użył broni palnej, raniąc czterech górników, toczyły się przed katowickim sądem w I instancji trzy razy - pierwszy z nich rozpoczął się w marcu 1993 r. W dwóch pierwszych wyrokach oskarżeni, b. członkowie plutonu specjalnego ZOMO, byli uniewinniani lub umarzano wobec nich postępowanie.
Prawomocny wyrok zapadł w czerwcu 2008 r. kiedy Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od 3,5 do 4 lat więzienia. Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy - wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.
Osobno był sądzony inny członek plutonu specjalnego Roman S., który przez lata mieszkał w Niemczech. W maju 2019 r. został zatrzymany w Chorwacji na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowana i wydany przez to państwo stronie polskiej. Rok temu Sąd Okręgowy w Katowicach skazał go na 3,5 roku więzienia. Sąd Apelacyjny w Katowicach kilka miesięcy później utrzymał ten wyrok w mocy. "Dobrze stało się, że po tylu latach, ale jednak, doczekaliśmy końca tego procesu i w jakiś sposób udało się uzyskać sprawiedliwość" – mówił przewodniczący składu orzekającego w SA sędzia Wiesław Kosowski.
W oddzielnym procesie, przed warszawskim sądem, odpowiadał gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników z Wujka. Pierwszy jego proces ruszył w 1994 r. - w 1996 r. SO uniewinnił Kiszczaka. W 2004 r. skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie Kiszczaka uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do SO. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r.(PAP)
Autor: Krzysztof Konopka
kon/ mhr/