Zniszczenie pomnika upamiętniającego Polaków i Litwinów deportowanych do Galaszoru w Kraju Permskim jest niebezpiecznym precedensem pokazującym, że wszystkie takie pomniki w Rosji są zagrożone – stwierdza Robert Łatypow, działacz Stowarzyszenia Memoriał.
Działacz niezależnej rosyjskiej organizacji pozarządowej dokumentującej stalinowskie zbrodnie, którego wypowiedź ukazała się w niedzielę na serwisie Telegram jednego z projektów Memoriału, ocenił, że likwidacja pomnika "to próba pozbycia się niewygodnej przeszłości". (https://t.me/s/toposmemoru)
"Władze przeszły od likwidowania organizacji, które zajmowały się kultywowaniem pamięci, do likwidowania tej pamięci (wyrażonej) w postaci pomników. Stworzony został bardzo niebezpieczny precedens pokazujący, że wszystkie takie pomniki są w Rosji zagrożone" - powiedział Łatypow.
W innej wypowiedzi, którą podała w niedzielę niezależna "Nowaja Gazieta. Jewropa", Łatypow ocenił, że "jedynym powodem zniszczenia pomnika jest narodowość ludzi, których upamiętniał". "Polska i Litwa są teraz +krajami nieprzyjaznymi+, a więc wszystko, co się z nimi wiąże będzie niszczone" - wyraził obawę działacz.
Łatypow, który kierował Stowarzyszeniem Memoriał w Kraju Permskim powiedział, że pierwsze pogłoski o możliwej likwidacji polsko-litewskiego pomnika pojawiły się w styczniu br. Działacze Memoriału od 2018 roku zabiegali o rejestrację pomnika. Wówczas administracja gubernatora Kraju Permskiego poprosiła regionalny oddział Memoriału, by wystąpił jako wnioskodawca w procesie legalizacji tego miejsca pamięci.
Łatypow powiedział przy tym, że władze regionalne otwarcie mówiły działaczom, że nie będą im pomagać w rejestrowaniu pomnika. Gdy zaś Stowarzyszenie Memoriał zostało zdelegalizowane decyzją władz Rosji, zabiegami o rejestrację zajęli się działacze permskiego Centrum Pamięci Historycznej. Niedługo przed zniszczeniem pomnika resort kultury w regionalnym rządzie Kraju Permskiego odpowiedział im odmownie.
Pomnik powstał w 2016 roku; został ufundowany przez litewską organizację upamiętniającą ofiary represji. Stanął na uboczu, na cmentarzu byłej osady zesłańców Galaszor, która funkcjonowała w latach 1939-70. Sfinansowano go ze zbiórki społecznej, w tym ze środków krewnych zesłańców.
Monument miał prostą formę: na betonowym fundamencie stała drewniana płyta z prześwitem w kształcie krzyża. Po obu stronach krzyża umieszczono metalowe tablice z nazwiskami ofiar: łącznie 89 Polaków i Litwinów, którzy zginęli w osadzie Galaszor. Do Galaszoru od lat 30. XX w. trafiała ludność deportowana ("specjalni osiedleńcy", ros. specposielency) zmuszana do pracy przy wyrębie lasu. Największa grupa trafiła tam zimą 1945 roku.
Usunięcie pomnika spostrzegli w sobotę miejscowi mieszkańcy, którzy udawali się na wiejski cmentarz. Nie wiadomo, kiedy pomnik został usunięty; mieszkańcy nie widzieli żadnego sprzętu budowlanego, który przejeżdżałby jedyną drogą w tym kierunku przez ich wieś. Aktywista Memoriału Aleksandr Kamienskich, powiedział mediom w sobotę, że sprzęt ten zapewne jechał bezdrożami, by mieszkańcy, którzy opiekują się cmentarzem, nie podnieśli alarmu.
Łatypow powiedział "Nowej Gaziecie", że pomnik był solidną konstrukcją ze zbrojonego betonu i jego zburzenie wymagało specjalistycznego sprzętu. (PAP)
awl/