Benedykt XVI był lokomotywą teologii katolickiej. Wprowadził do refleksji teologicznej jasność, porządek, pytania o podstawy i udzielał na nie odpowiedzi. Pontyfikat Jana Pawła II był pod jego intelektualnym wpływem – mówi PAP teolog ks. prof. Krzysztof Kaucha.
Benedykt XVI zmarł w sobotę rano, w wieku 95 lat. Joseph Ratzinger został wybrany na 265. papieża 19 kwietnia 2005 roku. Od 28 lutego 2013 r. był emerytowanym papieżem, po tym, gdy zrzekł się swojego urzędu.
Ks. prof. Krzysztof Kaucha z Instytutu Nauk Teologicznych KUL powiedział PAP, że kardynał Joseph Ratzinger i późniejszy papież Benedykt XVI był lokomotywą teologii chrześcijańskiej, a najbardziej katolickiej.
"Doskonale znał całe dziedzictwo teologii chrześcijańskiej, a także całą filozofię. Był człowiekiem niezwykle wykształconym, który doskonale zrozumiał logikę rozwoju myśli europejskiej i filozofii europejskiej od samego jej początku" – przyznał teolog, dodając, że Ratzinger był jednym z "najwybitniejszych światowych intelektualistów".
"Wprowadził do refleksji teologicznej jasność, porządek, pytania o podstawy, źródła, prawdę i udzielał na nie odpowiedzi w stylu wielkich filozofów i ojców Kościoła" – stwierdził.
Przypomniał, że jako ksiądz, w wieku 26 lat, Ratzinger otrzymał stopień doktora, w wieku 30 lat – habilitował się, a niedługo później został profesorem.
"Przyjaciele wspominają go jako seminarzystę, który nieustannie czytał" – dodał. "W swojej ojczyźnie był teologiem lekceważonym, krytykowanym za to, że zgłębiał podstawy wiary nie według pomysłów poszczególnych teologów czy szkół, ale według wiary Kościoła" – wyjaśnił ks. prof. Kaucha.
W 1981 r. Jan Paweł II mianował kard. Josepha Ratzingera prefektem Kongregacji Nauki Wiary, co według profesora, miało duży wpływ na jego pontyfikat.
"Jestem pewny, że pontyfikat Jana Pawła II – bardzo słowiański, głęboki, przeżyciowy i wspaniały – niemal od samego początku intelektualnie był pod wpływem Ratzingera, który jako prefekt przygotowywał dokumenty, ale też – wydaje się – podpowiadał, wskazywał, co od strony doktrynalnej trzeba doprecyzować i przypomnieć" – powiedział teolog.
"Wśród teologów fundamentalnych w Polsce istnieje przekonanie, że Kościół ogłosi Josepha Ratzingera wielkim doktorem Kościoła" – powiedział. Przypominał, że tym tytułem może zostać uhonorowana osoba, która w opinii i z nadania Kościoła "przestawiła na właściwe tory myślenie i wiarę".
"Wskutek relatywizmu, subiektywizmu i dowolności teologia znajduje się dziś, niestety, w sytuacji niemal opłakanej, o czym Ratzinger pisał" – podał.
Ks. prof. Kaucha porównał Ratzingera do św. Tomasza z Akwinu, którego prace w XIII w. wywołały na chrześcijańskich uniwersytetach "tsunami", ale zapewniły trwały i wysoki poziom myśli teologicznej. Książki Ratzingera i jego dokumenty papieskie zestawił z "Summa theologiae" św. Tomasza.
"Znaleźć w nich można wyjaśnienie wszystkich najbardziej podstawowych kwestii: jak wiara rozumie rzeczywistość i co chrześcijaństwo ma do powiedzenia ludzkiemu rozumieniu rzeczywistości" – powiedział.
Ratzinger dowodził – wskazał ks. prof. Kaucha – że chrześcijaństwo sprowadza się do tego, że historycznie żyjący człowiek – Jezus – był i jest samym Bogiem.
"Sam Bóg w osobie Syna stał się konkretnym człowiekiem" – dodał. "Wszystko dotyczy wejścia Boga w historię w bardzo delikatny sposób. W chrześcijaństwie nie ma ludzkich mądrości, tworzenia własnych pomysłów na życie. Wszystko zawisa na fakcie historycznym" – uzupełnił.
Zdaniem teologa Ratzinger nie bał się zadawać trudnych pytań, jak np. dlaczego chrześcijaństwo od kilku wieków stało się nudne i znudzone?
"Miał myśl bardzo gorzką, że chrześcijańska wiara i życie ulegały redukcji, ograniczeniu, pomyleniu, nawet wypaczeniu" – powiedział.
Jako przykład podawał XVIII-wieczne przekonanie, że życie chrześcijanina powinno oznaczać ciągłe staranie się, walkę o odsuwanie pokus tylko po to, żeby zasłużyć na spotkanie czystej duszy z Bogiem.
"Ratzinger uważał, że to był redukcjonizm, a nawet wypaczenie chrześcijaństwa, bo zbawienie to jest także doświadczenie go za życia. To jest oczywiście spotkanie finalne z Bogiem po śmierci, ale nigdy ono nie będzie indywidualne. Zawsze to będzie spotkanie, pokój, współistnienie z innymi ludźmi. To tyczy się także życia, codzienności przed śmiercią. Zbawienie to jest bycie razem z innymi, a przez to bycie i doświadczanie obecności Boga" – wyjaśnił teolog.
Mówiąc o dialogu z innymi Kościołami, ks. prof. Kaucha przypomniał stwierdzenie Ratzingera, że jest przyjacielem głęboko wierzących protestantów. Analizując XVI-wieczne dokumenty, w kilku tekstach "wyprostował mniemanie wielu teologów i duchownych", że na soborze w Trydencie potępiono protestantyzm jako odrzuconą przez Kościół herezję.
"Napisał wprost, że Kościół nigdy nie orzekł, że protestantyzm w całości jest herezją. Pewne tezy są faktycznie niezgodne z nauczaniem Kościoła, jednak Ratzinger dowodził, że Kościół katolicki musi w protestantyzmie dostrzec autentycznego ducha chrześcijańskiego" – wyjaśnił.
Ponadto Ratzinger – wskazał teolog – wymieniał z biskupami prawosławnymi i z liderami Kościołów niekatolickich z całego świata listy dotyczące tematów teologicznych, w których życzliwie odpowiadał na pytania, wątpliwości i wyjaśniał.
"To przykład cierpliwości, pokoju i powagi myślenia chrześcijańskiego" – przyznał.
Zapytany o wpływ doświadczeń z II wojny światowej na postawę późniejszego papieża, stwierdził, że w wielu tekstach Ratzinger czyni aluzje do tego okresu, przyznając, że został wcielony do młodzieżowej organizacji obronnej.
Ks. prof. Kaucha podał jedno ze wspomnień, w którym Ratzinger przytacza swoją rozmowę z porucznikiem, który dowodził oddziałem kilkunastoletnich chłopców. Na pytanie o plany na przyszłość, przyszły papież miał odpowiedzieć, że chciałby zostać księdzem katolickim.
"Musi pan zmienić marzenie, bo w przyszłości w Rzeczy nie będziemy potrzebowali księży" – miał usłyszeć odpowiedź.
"W jednym z pism snuje gorzką refleksję, że kilka miesięcy później z Rzeszy i butnych nazistów zostały tylko łzy, cierpienie i rozpacz" – powiedział teolog, przypominając, że w jednym z tekstów papież emeryt wspomina, że Niemcy nie rozliczyły się moralnie do dziś z tym, co w XX w. zrobiły Europie i światu.
Odpowiadając na pytanie PAP o postawę wobec przypadków molestowania dzieci przez duchownych, przypomniał list otwarty, w którym emerytowany papież stwierdził, że podłożem nadużyć były trendy kulturowe lat 60. i 70.
"Podłożem – w jego przekonaniu – było uleganie Kościoła w zachodniej Europie i w Stanach Zjednoczonych trendowi kulturowemu do całkowitej wolności seksualnej. Wyjaśnił, że prąd ten był tak mocny w latach 60. i 70., że wpłynął także na postawy duchownych" – wyjaśnił teolog.(PAP)
Autor: Piotr Nowak
pin/ joz/