Pasjonaci lokalnej historii z Mikołajek chcą stworzyć obraz tego miasta sprzed wojny i w jej trakcie. Proszą o kontakt ludzi, którzy do 1945 roku mieszkali w tej mazurskiej miejscowości.
"Szukamy wszystkich tych, którzy pamiętają dawne Mikołajki. Zdajemy sobie sprawę z tego, że osoby, które przed wojną lub w czasie wojny mieszkały w Mikołajkach i żyją do dziś, były wówczas dziećmi. Zależy nam na wspomnieniach tych osób, ich zdjęciach z tamtych lat czy dokumentach" - powiedziała PAP Karolina Puzio z Mikołajek. Puzio szuka dawnych mieszkańców przy pomocy grupy "Dom historia historia dom" w popularnym serwisie społecznościowym. Pod koniec roku z zebranych wspomnień, zdjęć i dokumentów ma powstać wystawa.
"Zależy nam też na tym, by utrwalić obraz dawnych Mikołajek dla przyszłych pokoleń. Za 20-30 lat nie będzie już świadków przedwojennych czasów, dlatego chcemy teraz, w ostatnim momencie, uchwycić najwięcej, jak się da" - przyznała PAP Karolina Puzio.
Miłośnikom regionalnej historii udało się już dotrzeć do kilku osób, m.in. syna właściciela stacji benzynowej w przedwojennych Mikołajkach Fritza Webera. Fritz z mamą i babcią pod koniec wojny przedostał się do Niemiec, a tam przywitało go nietypowe "zadanie". "W grupie ludzi, w której przebywali jedna z kobiet zaczęła rodzić, wysłano więc 11-letniego Fritza po lekarza. Dobiegł do knajpy, gdzie biesiadowali żołnierze amerykańscy i na pytanie, kim jest, odpowiedział +I'm Fred Webster+. Od tego momentu postanowił, że nauczy się angielskiego i był profesorem w tej dziedzinie" - powiedziała Puzio. Zanim jednak Weber wyjechał z Mikołajek, kolegował się na podwórku z polskimi dziećmi i prosił ich, by nauczyli go "czegoś po polsku". "Koledzy nauczyli go wulgarnego wierszyka, że czego Fritz nie zdawał sobie sprawy. Gdy wyrecytował ów wierszyk przy mamie i jej koleżankach znajomość z polskimi dziećmi musiał zakończyć" - opowiedziała PAP Puzio.
Inną relację przekazała pani Maria, która pod koniec wojny z rodziną przyjechała do Mikołajek z Kurpiów. "Przywiózł ich tu wozem wuj. Gdy odjechał rodzina zorientowała się, że na wozie zostawili dokumenty. Mała Maria pieszo, boso, szła sama po torach z Mikołajek ponad 100 km. Wróciła z dokumentami" - opowiada Puzio.
Mimo, że wspomnienia Webera, czy jego fotografie udało się ocalić miłośnicy dawnych Mikołajek nie zdążyli go nagrać. "Wiele osób, z którymi umawialiśmy się na rozmowy odeszło, zanim się spotkaliśmy. Dlatego zależy nam na tym, by każdy kto pamięta przedwojenne Mikołajki podzielił się z nami wspomnieniami" - powiedziała Puzio. Dotąd udało się udokumentować relacje kilku osób i zebrać ponad 400 zdjęć, kilka książek wspomnieniowych.
Szukający relacji dotarli do potomków dawnych mieszkańców Mikołajek mieszkających w Australii, Kanadzie czy RPA. "Wszyscy potomkowie dawnych mieszkańców Mazur mają ogromny sentyment do tej krainy. Rozmowy z nimi są wzruszające" - przyznała Karolina Puzio.
Przedwojenne Mikołajki były znanym i cenionym w Prusach Wschodnich kurortem. Słynęły z wędzonej sielawy, którą rybacy posyłali na stoły m.in. Berlina. (PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ wj/