Zespół ekspertów badających kolekcję Corneliusa Gurlitta pod kątem obecności obrazów zrabowanych przez III Rzeszę wykrył w ciągu dwóch lat działalności tylko cztery dzieła podlegające zwrotowi prawowitym właścicielom. Praca ekspertów kosztowała 1,9 mln euro.
Zespół, powołany dwa lata temu przez rząd, zostanie rozwiązany z końcem tego roku. Obecnie jego członkowie pracują nad raportem końcowym - pisze "Der Spiegel" w najnowszym wydaniu, które będzie od soboty dostępne w kioskach.
Cała kolekcja liczyła 1258 eksponatów.
Zwrot pierwszego obrazu zidentyfikowanego jako zagrabiony odbył się w maju. Płótno "Siedząca kobieta" Henri Matisse'a powróciło do rodziny Rosenbergów. Obraz był własnością żydowskiego handlarza dziełami sztuki Paula Rosenberga. Władze nazistowskie skonfiskowały cenne płótno w 1942 roku w Paryżu. Przez pewien czas dzieło było u Hermanna Goeringa. Potem przez dziesięciolecia - aż do ujawnienia zbiorów Gurlitta - obraz uważano za zaginiony.
Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po ojcu, historyku sztuki i zaufanym marszandzie Adolfa Hitlera, Hildebrandzie Gurlitcie. Policja wpadła na trop ukrywanej przez niego kolekcji przypadkowo, podczas przeszukania jego monachijskiego mieszkania w związku z podejrzeniem o oszustwa podatkowe.
Na polecenie władz III Rzeszy Hildebrand Gurlitt handlował dziełami uznanymi przez nazistów po ich dojściu do władzy w 1933 roku za "sztukę zdegenerowaną", zarekwirowanymi w muzeach lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Skupował też obrazy przeznaczone do planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji; eksperci nie wykluczali, że niektóre skradzione płótna mogą pochodzić z Polski.
Gurlitt zmarł w maju 2014 roku. Cenną kolekcję obrazów, w której znajdują się też płótna Pabla Picassa i Marca Chagalla, zapisał w całości Muzeum Sztuki w Bernie w Szwajcarii. Roszczenia do spadku nieoczekiwanie zgłosiła kuzynka Gurlitta, Uta Werner. Spór sądowy nie został jeszcze rozstrzygnięty.
Wartość kolekcji szacuje się na kilkadziesiąt milionów euro. Gurlitt przechowywał większość obrazów w swoim prywatnym mieszkaniu w Monachium. Część zbiorów ukrył na terenie Austrii.
Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją w Niemczech zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mc/