Senatorowie z zespołu monitorowania praworządności zapowiedzieli złożenie wniosku do Najwyższej Izby Kontroli o kompleksowe zbadanie stanu i skutków reformy oświatowy - to efekt pierwszego posiedzenia zespołu. NIK miałaby zbadać m.in. koszty osobowe i finansowe reformy.
W poniedziałek w Senacie odbyło się pierwsze posiedzenie, powstałego w połowie września, senackiego zespołu monitorowania praworządności, w skład którego wchodzą senatorowie PO oraz senator niezależny Marek Borowski.
Przewodniczący zespołu senator Tomasz Grodzki relacjonował na poniedziałkowym briefingu, że na inauguracyjnym posiedzeniu zespół zajął się kwestią wprowadzonej 1 września reformy edukacji, a udział w spotkaniu wzięli m.in. przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej, związków zawodowych, samorządowców i rodziców.
Grodzki podkreślił, że "edukacja jako przyszłość narodu jest szczególnie ważna", a dla zespołu, któremu on przewodniczy ważne jest monitorowanie praworządności.
W wydanym przez zespół oświadczeniu poinformowano, że złoży on wniosek do Najwyższej Izby Kontroli "o kompleksowe zbadanie stanu i skutków reformy oświatowej", które powinno objąć "przede wszystkim koszty osobowe i finansowe reformy".
Senatorowie wnioskują też "o sprawdzenie m.in. ilu nauczycieli straciło pracę lub dla ilu zmienił się zakres lub charakter. Wnioskujemy też o szczegółowe informacje o kosztach, jakie poniosły samorządy, a które w sposób bezpośredni lub pośredni związane są z wprowadzeniem reformy oświatowej".
Zdaniem autorów wniosku, po blisko dwóch miesiącach opinie i przedstawiane fakty na temat funkcjonowania szkół po wprowadzeniu reform, "różnią się od siebie krańcowo". Przywołują dane MEN, według których etatów nauczycielskich przybywa i będzie przybywało oraz dane Związku Nauczycielstwa Polskiego, które uważa, że w wyniku reformy pracę straciło co najmniej 6,5 tysiąca nauczycieli.
Członkowie zespołu stwierdzają też, że "nie ma wiarygodnych danych o kosztach ponoszonych przez samorządy, gdyż przytaczane kwoty również się różnią".
Jak podkreślili "diametralne różnice w informacjach na temat skutków reformy są niedopuszczalne".
Ponadto senatorowie przywołali stanowisko rodziców skarżą się na bałagan w szkołach: przepełnione klasy, bardzo wczesne lub bardzo późne godziny nauczania czy brak podręczników.
Według zespołu "nagannym i nieroztropnym było zlekceważenie ponad 900 tys. obywateli, którzy podpisali się pod wnioskiem o referendum w sprawie reformy oświaty". "Sprzeciw budziły nie tylko proponowane zmiany, ale także tempo ich wprowadzania i brak właściwej reakcji na krytyczne wnioski i opinie. Wiele środowisk wypowiadających się na temat reformy nabierało przekonania, że uczestniczy w pozorowanych konsultacjach" - stwierdzili senatorowie.
Zaapelowali do rządzących, "aby w przyszłości z szacunkiem podchodzili do głosu obywateli zatroskanych sprawami publicznymi, w tym stanem oświaty w naszym państwie".
Grodzki zapowiedział, że na kolejnym posiedzeniu, które ma się odbyć 13 listopada, zespół zajmie się informacjami o "szykanowaniu i represjonowaniu ludzi, którzy brali udział w demonstracjach w obronie niezależności sądów".
W połowie września po powołaniu przez senatorów PO zespołu ds. monitorowania praworządności, Grodzki mówił, że zadaniem zespołu będzie monitorowanie praworządności - jednej z podstaw cywilizowanego, nowoczesnego państwa. "Będziemy też starali się namawiać do przestrzegania zasad przyzwoitości i będziemy poszukiwać prawdy w działaniach polityków i osób publicznych. Takie są zadania tego zespołu" - zapowiedział wówczas Grodzki. (PAP)
Autor: Grzegorz Bruszewski
gb/ mok/