Mimo że szkoła powstała w czasie zaborów, zawsze obowiązywał w niej język polski. Wychowani w patriotycznym duchu uczniowie i absolwenci wstępowali do Legionów, obejmowali ważne funkcje w II Rzeczpospolitej i bronili wpojonych im wartości w czasie okupacji niemieckiej. Liceum zawsze miało bardzo wysoki poziom, o czym świadczą zwycięstwa uczniów w olimpiadach przedmiotowych i czołowe miejsca zajmowane przez szkołę w najważniejszych rankingach.
Był 1 września 1871 roku, kiedy Franciszek Józef I złożył zamaszysty podpis pod słowami: „Zatwierdzam założenie sześcioklasowej pełnej średniej szkoły realnej w Krakowie z polskim językiem wykładowym…”. W ten sposób cesarz powołał do życia Cesarsko-królewską Wyższą Szkołę Realną. - To, że szkoła powstała w czasach autonomii galicyjskiej miało duże dla niej znaczenie. Wiązało się z innym podejściem do kształcenia młodzieży w zakresie przedmiotów matematyczno-przyrodniczych. W drugiej połowie XIX wieku dominowały, szczególnie w Krakowie, gimnazja klasyczne z greką, łaciną jako wiodącymi przedmiotami. Jednak rozwój gospodarczy i przemysłowy generował potrzebę przygotowania młodych ludzi do studiów politechnicznych. Nasze liceum było pierwszą szkołą w Galicji, kształcącą w tych przedmiotach - mówi Stanisław Pietras, obecny dyrektor obchodzącej w tym roku 150-lecie istnienia placówki.
Początki nie należały do najłatwiejszych. Nie było stosownej kadry nauczycielskiej, kandydaci na uczniów też nie bardzo wiedzieli, z czym się w takim zakładzie naukowym mogą spotkać. No i dopiero zastanawiano się, gdzie można by zorganizować klasy. Na ten cel przeznaczono budynek późniejszego Collegium Chemicum przy dzisiejszej ulicy Olszewskiego. Niebawem władze rozpoczęły jednak starania o wybudowanie szkoły z prawdziwego zdarzenia. W listopadzie 1892 r., na polecenie biura plastyczno-technicznego krakowskiego starostwa, architekt Stanisław Ciechanowski sporządził plany budynku, sygnowane przez radcę budownictwa Józefa Sarego. Po dwóch latach neorenesansowy gmach szkolny stanął przy ul. Studenckiej. Tak opisuje go jeden z uczestników tamtych wydarzeń:
„Po trzech stopniach wchodzi się od frontu do budynku przez wysokie oszklone i żelaznymi kratami opatrzone drzwi, umieszczone w kamiennych węgarach. Nad drzwiami znajduje się kamienny orzeł dwugłowy, pod którym w złotych literach widnieje napis: „C.k. Wyższa Szkoła Realna". W wysokości drugiego piętra zdobi ryzalit sześć pilastrów i balustrady pod pięcioma wielkimi łukowymi oknami auli. Nad temi oknami znajdują się framugi, w których umieszczone są popiersia Czackiego, Mickiewicza, Kochanowskiego, Kopernika i Staszica.”
Oczywiście skupiono się też wówczas na stworzeniu dobrze wyposażonych, nowoczesnych pracowni, które miały ułatwić uczniom naukę nie tylko przedmiotów ścisłych, ale i humanistycznych. - Mądrość ówczesnych władz edukacyjnych polegała na tym, że starały się kierować już wtedy do naszej szkoły świetnych nauczycieli. Dzięki temu szybko zyskała ona dobrą opinię i zaczęła piąć się w górę - opowiada Stanisław Pietras.
Rzeczywiście trafili tam niepośledni nauczyciele, na co miał wpływ między innymi fakt, że w owych czasach na Uniwersytecie Jagiellońskim profesorowie sprawowali swoje funkcje dożywotnio. Dlatego nawet wybitni uczeni, oczekując na posadę, wykładali za darmo jako docenci prywatni. A ponieważ musieli z czegoś żyć, na ogół bywali równocześnie nauczycielami gimnazjalnymi. Z tego powodu za katedrą C.K. Wyższej Szkoły Realnej stawały wybitne osobowości. Młodzież mogła czerpać wiedzę od najlepszych specjalistów, szczególnie w dziedzinach: chemii, kartografii, hydrotechniki, melioracji, górnictwa, hutnictwa, nafciarstwa, elektrotechniki i inżynierii komunikacyjnej.
Nie bez powodu więc w gronie wychowanków z czasów autonomii galicyjskiej odnajdziemy nazwiska tak znanych architektów jak: Teodor Talowski, Zygmunt Hendel czy Józef Pokutyński. Grono naukowców reprezentują tu Marian Raciborski i Leonard Lepszy. Wśród absolwentów znaleźli się też malarze - Karol Wierusz-Kowalski, Kasper Pochwalski i Juliusz Grosse. Natomiast jako politycy i wojskowi zrobili kariery: Józef Beck, Karol Rolle, Józef Lipkowski, Stanisław Ujejski, Mieczysław Windakiewicz.
Kadra nauczycielska od początku wpajała młodym ludziom wartości patriotyczne. Trafiała zresztą na podatny grunt. Bez wątpienia miał na to wpływ fakt, iż krakowska placówka w latach 1905-07 przyjęła w swoje mury wielu uczniów wydalonych z wilczym biletem ze szkół średnich w „Kongresówce” w odwecie za udział w strajku szkolnym. Na dodatek w budynku przy ul. Studenckiej pojawił się skauting, a jednym z absolwentów został Andrzej Małkowski, twórca polskiego harcerstwa, które od początku miało tu duże tradycje. Nie bez powodu właśnie tu powstała IX Krakowska Drużyna Harcerzy im. Dionizego Czachowskiego, zwana popularnie „Granatową Dziewiątką”. Ale to było nieco później. Wcześniej, kiedy wybuchła I wojna światowa niesiona patriotycznym zapałem młodzież zaczęła wstępować do Legionów Polskich. Niestety, w tym czasie szkoła nie działała normalnie. Austriacy zmienili ją w szpital, a zamiast ławek w klasach rozłożyli łóżka dla rannych żołnierzy.
Nie przeszkodziło to szkole wrócić po wojnie do wysokiego poziomu nauczania szczególnie przedmiotów matematyczno-przyrodniczych. -Jak wysoki to był poziom, niech zaświadczy fakt, iż szkoła uzyskała zupełnie wyjątkowy przywilej. Jeśli ktoś zdał maturę, był przyjmowany bez egzaminów na Politechnikę Lwowską, która uchodziła w tym czasie za najlepszą tego typu uczelnię. Wówczas też nasza szkoła zmieniła strukturę i została zaklasyfikowana jako Państwowe Gimnazjum i Liceum Matematyczno-Przyrodnicze. Nadano jej imię prof. Augusta Witkowskiego - opowiada Stanisław Pietras.
Nowy patron szkoły był wybitnym naukowcem, który w 1888 r. objął katedrę Fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, a następnie został rektorem uczelni. Dzięki niemu powstał Zakład Fizyki UJ, który był pierwszą tak nowoczesną placówką na ziemiach polskich. Dewizą życiową wybitnego fizyka były słowa: „Dużo wiedzieć jest rzeczą piękną, ale nierównie ważniejsze jest umieć dowiedzieć się czegoś”. Mieli więc uczniowie z kogo brać przykład. I brali. W dwudziestoleciu międzywojennym liceum skończyli tacy profesorowie jak: Roman Smoluchowski, Witold Niewiadomski, Jerzy Litwiniszyn, Tadeusz Rachwał, Roman Reinfuss, Kazimierz Dziewoński, Jerzy Gierul czy Stanisław Berezowski. Wśród absolwentów byli też - polityk Adam Doboszyński, malarz Tadeusz Brzozowski, reżyser Andrzej Munk, poeta Jerzy Lau, kompozytor Mieczysław Skołyszewski oraz sportowcy Edward Madejski i Mieczysław Szumiec.
Wkraczający do Polski Niemcy zlikwidowali nauczanie na poziomie gimnazjalnym i licealnym. Szkoła zmieniła się w magazyn. Zanim się to stało, wyniesiono z murów placówki sztandar, który przechowywał w swoim domu jeden z uczniów, Witold Sowiński. Gdy chłopak zginął, sztandar za swoją szafą ukrył jego kolega Tadeusz Franczak. Nauczanie także zeszło do podziemia. Uczniowie spotykali się z nauczycielami na tajnych kompletach.
Po wojnie szybko uruchomiono szkołę, do czego przyczyniła się bez wątpienia przedwojenna kadra oraz dyrektor Edward Pawłowski. Dzięki tym ludziom udało się w nowej rzeczywistości utrzymać wysoki poziom nauczania. Jak wysoki, niech zaświadczą choćby nazwiska powojennych absolwentów. Wśród nich znaleźli się profesorowie tacy jak: Adam Rotfeld, Jerzy Mikułowski-Pomorski, Jerzy Niewodniczański, Jan Pirożyński, Stanisław Rodziński i Kacper Zalewski. Polityką zajęli się Mirosław Dzielski i Jan Maria Rokita. W latach 60. i początkowych 70. przy liceum działał bodaj najbardziej znany w Polsce Teatr Międzyszkolny pod dyrekcją Stanisława Potoczka. Premiery spektakli tego teatru odbywały się na zawodowych scenach. Aktorami i artystami z „piątki”są m.in. dyrygent Antoni Witt, aktorzy Jerzy Fedorowicz, Andrzej Mrożewski, Jan Frycz, artyści Piwnicy pod Baranami Grzegorz Turnau, Jacek Wójcicki, aktorzy słynnego teatru Tadeusza Kantora Cricot 2 – Lesław i Wacław Janiccy . Sportowców reprezentują koszykarz Tadeusz Pacuła, saneczkarz Jerzy Wojnar, piłkarze Wisły Kraków i reprezentacji Polski Marek Kusto oraz Adam Nawałka.
- W naszej szkole nauczyciele starają się wyłowić najzdolniejszych uczniów, którym pomagamy rozwijać talenty. Umożliwiają to uniwersyteckie klasy matematyczne, a także system tzw. „glejtów”, czyli zwolnień uczniów z lekcji na czas przygotowania do olimpiad przedmiotowych - podkreśla Stanisław Pietras, który objął dyrekcję „Witkowskiego” przed 30 laty. Jak sam przyznaje, musiał zmierzyć się z tradycją tego szanowanego liceum, ale też pchnąć je w przyszłość, w czym pomogła mu znakomita kadra nauczycielska. Dzięki temu liceum wciąż utrzymuje się na najwyższych pozycjach w rankingach szkół średnich, a jego uczniowie wygrywają olimpiady i to nie tylko z przedmiotów ścisłych, ale i humanistycznych.
Zasługą dyrektora Pietrasa jest też stworzenie Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół V Liceum Ogólnokształcącego. I to właśnie ono przygotowuje w tym roku obchody 150-lecia szkoły. Wstępny program uroczystości znajduje się na stronie internetowej Stowarzyszenia.
Magda Huzarska-Szumiec
Przygotowując tekst korzystałam z „Księgi Jubileuszowej 150-lecia V Liceum Ogólnokształcącego im Augusta Witkowskiego w Krakowie”, którą przygotowuje Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół V Liceum Ogólnokształcącego.
Źródło: MHP