Ministerstwo Edukacji i Nauki jest po to, aby wspierać naukę polską i funkcjonowanie szkół wyższych – powiedział w piątek wiceszef MEiN Włodzimierz Bernacki. W ten sposób odniósł się do twierdzenia prof. Ewy Łętowskiej, że nauka jest systemowo narażona na ingerencję władzy politycznej.
W piątek odbyło się seminarium "Wolność i odpowiedzialność akademicka". Współorganizatorem wydarzenia był SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny.
Obecny na konferencji wiceminister edukacji i nauki Włodzimierz Bernacki odniósł się do zarzutów części środowiska akademickiego, w tym prelegentki piątkowego seminarium prof. Ewy Łętowskiej, pod kierunkiem projektu ustawy określanego jako "pakiet wolności akademickiej." Przedstawił go w pierwszej połowie grudnia minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Nowelizacja ma wprowadzać, według pomysłodawców, zmiany prawne gwarantujące nauczycielom wolność nauczania, wolność słowa i wolność badań naukowych.
"Nie możemy pozwolić na to, aby dzisiaj przekaz z seminarium, z konferencji rektorów akademickich szkół polskich, przekaz przez media był taki oto, że uderzamy w wolność, w prawa, w wymiarze nie tylko powiedziałbym łamania kręgosłupów ideowych, ale również poprzez kierowanie środków finansowych na określone programy definiowane przez ministerstwo edukacji i nauki" - powiedział Bernacki.
"Wydaje się zupełnie fałszywym pogląd, jakoby to ministerstwo rozstrzygało, czy decydowało o środkach czy też o finansach kierowanych na takie czy inne badania naukowe" - podkreślił.
Prof. Ewa Łętowska z Instytutu Nauk Prawnych PAN w swoim wystąpieniu stwierdziła m.in., że współcześnie nauka jest silnie uzależniona od warunków jej uprawiana "wykreowanych przez władzę polityczną bezpośrednio lub pośrednio". Wskazała możliwe inferencje poprzez finansowanie, organizację instytucjonalną form uprawienia nauki czy ewaluację.
"To powoduje, że władza ma duże możliwości sterowania jej rozwojem tak, aby też zdeterminować czym i jak badacz ma się zajmować. Wolność nauki jest więc obecnie - mam na myśli nie tylko Polskę, to jest współczesna przypadłość - jest systemowo narażona poprzez inżynieryjną ingerencję władzy politycznej, na manipulację organizacyjnymi i finansowymi warunkami uprawiania, ponieważ władza może w nią w ten sposób pośrednio ingerować" - wskazała.
"W chwili obecnej - i mam na myśli nie tylko dzień dzisiejszy, ale ostatnie lata - absolutnie nie mamy do czynienia z sytuacją, w której by kierowano finanse na takie kierunki, które są, powiedziałbym, kierunkami związanymi z tym czy innym poglądem politycznym" - odparł wiceminister. Wskazał na przykład na działalność Narodowego Centrum Badań i Rozwoju - agencja ta, jak przypomniał, "jest pośrednikiem środków finansów które płyną z Unii Europejskiej do Polski". "Nie słyszałem żeby również i tam podejmowano decyzje naruszające, czy uderzające w wolność badań naukowych" - dodał.
Wskazał też działalność Wirtualnej Biblioteki Nauki. "(...) jest biblioteką wszystkich czasopism, do których dostęp jest otwarty dla wszystkich polskich uczonych, którzy mają wielką swobodę publikowania, a więc tego, co my nazywamy wolnością, nie tylko w rozumieniu wolności obywatelskich, ale również wolności w rozumieniu wolności akademickiej, a więc prowadzenia badań naukowych i później publikowania swoich wyników" - powiedział Bernacki.
Dodał, że resort jest po to, aby wspierać naukę polską i aby wspierać funkcjonowanie szkół wyższych. "W żadnym momencie naszym celem nie były te działania, o których mówiła profesor Łętowska" - podkreślił. Przypomniał, że "pakiet wolności akademickiej" jest poddawany konsultacjom społecznym.
Odnosząc się do zapisów "pakietu wolności akademickiej" prof. Łętowska wskazała, że "na pierwszy rzut oka zawiera treści broniące wolności: zobowiązujące do szanowana wolności wypowiedzi pracowników naukowych - w zakresie +przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych+ i nie nękania ich odpowiedzialnością dyscyplinarną w tym zakresie; zobowiązuje rektorów do pieczy nad pluralizmem wypowiedzi, umarza toczące się postępowania dyscyplinarne, związane z wypowiedziami uczonych, uznane za nadużycie wolności wypowiedzi."
"Przy bliższej analizie okazuje się jednak niestety (...), że pakiet wolności akademickiej jest przykładem manipulacji" - oceniła. Wskazała, że jego zapisy zobowiązują władzę publiczną poprzez nałożenia obowiązku na rektora do ingerencji w wolności nauki, a to w celu dopuszczenia do dyskursu nauki +przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych+.
Dodała, że jest oczywiste że dyskurs naukowy powinien być pluralistyczny. "Tym sposobem jednak ustawa zwykła umożliwia, a nawet nakazuje wkroczenie w wolność nauki poprzez dopuszczenie przez władze publiczną do dyskursu naukowego poglądów religijnych, światopoglądowych i filozoficznych wypracowanych z pominięciem rygorów metodologicznych i rygorów paradygmatu prawdy właściwych dla dyskursu naukowego" - zaznaczyła.(PAP)
Autor: Szymon Zdziebłowski
szz/ mhr/