60 lat temu, 7 lutego 1959 r. w gdańskim kinie „Leningrad” odbyła się premiera filmu „Orzeł”, opowiadającego historię brawurowej ucieczki polskiego okrętu podwodnego z internowania w Tallinie, i przedarcia się przez cieśniny duńskie do Anglii jesienią 1939 r.
Reżyserem i współautorem scenariusza filmu był Leonard Buczkowski twórca m.in. "Gwiaździstej eskadry", "Zakazanych piosenek" i "Skarbu"; drugim autorem scenariusza - lotnik i popularny pisarz Janusz Meissner; konsultantem z ramienia Marynarki Wojennej był komandor Bolesław Romanowski, podczas wojny dowódca m.in. ORP Jastrząb, ORP Sokół i ORP Dzik.
Premierę filmu "Głos Wybrzeża" zapowiedział reklamą - zaproszeniem do kin - na pierwszej stronie sobotniego wydania, wykupioną przez zespół "Kadr", własną zapowiedzią, podkreślającą udział w filmie aktora gdańskiego Teatru Wybrzeże Tadeusza Gwiazdowskiego - w roli bosmana Bryta - i przypomnieniem epopei ORP Orzeł pióra Franciszka Walickiego, patetycznie zatytułowanym "Póki my żyjemy". Sprawozdania z samej premiery w kolejnych numerach "Głosu Wybrzeża" nie opublikowano, choć z kolei "Żołnierz Wolności" w informacji o premierze odnotował obecność na niej pozostałego przy życiu członka załogi Orła, mata Feliksa Prządaka, który z powodu choroby nie wziął udziału w ostatnim tragicznie zakończonym patrolu.
O udziale jakichkolwiek ówczesnych celebrytów żaden dziennik nie wspomniał.
Krytycy "Ekranu" Konrad Eberhardt i Mieczysław Walasek zauważyli, że film, wyreżyserowany przez Leonarda Buczkowskiego, wchodzi na ekrany kin, w momencie gdy "tłumy warszawiaków stały cierpliwie w kolejce kilometrowej długości, aby obejrzeć insygnia królów polskich i inne bezcenne pamiątki rewindykowane z Kanady". "W tym samym czasie przy kompletach widowni idzie w teatrze Dejmka w Łodzi tragedia Felińskiego +Barbara Radziwiłłówna+, sztuka, w której każdym niemal zdaniu mówi się o potędze Polski, wielkości jej dziejów, wspaniałości polskiego oręża. Pomiędzy tymi, odległymi zdawałoby się zjawiskami istnieje jednak wspólna więź" - napisali.
Recenzujący film na łamach "Żołnierza Wolności" Stanisław Janicki - przez wiele lat autor kultowej audycji telewizyjnej "W starym kinie" - docenił rzemiosło Buczkowskiego, lecz przestrzegł przed przypisywaniem "Orłu" nadmiernej roli intelektualnej. "Ostatecznie to nie +Orzeł+, a filmy Wajdy i Munka wniosły coś nowego do arsenału myśli o minionej wojnie" - ocenił w lutym 1959 r. Janicki.
12 lat później w 1971 r. w miesięczniku "Kino" krytyk Jerzy Peltz nazwał "Orła" "jednym z najpiękniejszych filmów Leonarda Buczkowskiego, szczytowym osiągnięciem wojenno–przygodowego nurtu w jego twórczości". Przypomniał, że zamysł realizacji filmu o bohaterskiej załodze polskiego okrętu podwodnego - który przełamał w 1939 roku niemiecką blokadę na Bałtyku i dotarł poprzez cieśniny duńskie do Anglii – narodził się wkrótce po klęsce wrześniowej, gdy Buczkowski przebywał na Węgrzech.
"Reżyser wspominał, że już wtedy rozważał z napotkanym tam Józefem Lejtesem wstępny zarys scenariusza. Minęło jednak wiele lat, zanim projekt ten doczekał się urzeczywistnienia – i to w aurze niezbyt sprzyjającej tego rodzaju przedsięwzięciom. W owym okresie krytycznej rozprawy z mitami narodowymi chętniej bohaterów odbrązawiano, niż ich kreowano – i dlatego ten film o polskiej szarży na Bałtyku, szarży w dodatku zwycięskiej, przeprowadzonej mądrze i logicznie, był na tle naszej ówczesnej kinematografii wydarzeniem dość niecodziennym" - podkreślił krytyk.
"+Orzeł+ łączył w sobie doskonałość ekranowej formy z treścią pasjonującą, opowiedzianą w sposób prosty i atrakcyjny. Było to tym trudniejsze, że większość akcji toczyła się we wnętrzu okrętu podwodnego: film przedstawiał studium ludzi zamkniętych, skazanych na samych siebie w warunkach całkowitej izolacji od świata zewnętrznego. (…) Buczkowski pokazywał prawdziwych ludzi w prawdziwych sytuacjach, dzięki czemu dzieje polskiego okrętu i jego załogi nabierały waloru psychologicznej wiarygodności" - podsumował Peltz.
W maju 2012 r. "Orzeł" znalazł się na trzecim miejscu listy "Top 15 Najlepsze filmy o łodziach podwodnych. Koszmar podwodnej wojny" opublikowanej na portalu WP, wyprzedzając m.in. takie produkcje jak "Polowanie na Czerwony Październik" i "Żółtą łódź podwodną". Z zestawienia wynika ponadto, iż film Buczkowskiego był jedną z pierwszych fabuł rozgrywających się na pokładzie okrętu podwodnego, o prawie rok wyprzedzając "Ostatni brzeg" Stanleya Kramera.
Filmowego Orła w filmie zagrał bliźniaczy ORP Sęp - który internowany w Szwecji 17 września 1939 r. przetrwał wojnę na jeziorze niedaleko Sztokholmu. Pozostający w cieniu legendy "młodszego brata" okręt dorobił się własnych mitów - istniały ponoć plany porwania Sępa, ale Szwedzi, znający historię ucieczki Orła z Tallina i obawiający się o swoją neutralność, dokładnie rozbroili polskie okręty (poza Sępem internowane były jeszcze ORP Żbik i ORP Ryś). Oponować mieli również Brytyjczycy – argumentując, że gdyby ucieczka się powiodła, mogłaby stać się pretekstem do napaści Niemiec na Szwecję.
26 października 1945 r. ORP Sęp powrócił do służby. Trzynaście lat później na jego pokładzie pojawili się m.in.: Wieńczysław Gliński, Jan Machulski, Bronisław Pawlik, Aleksander Sewruk i Jerzy Nowak występujący w filmie Buczkowskiego. Wśród w rolach marynarzy wystąpili m.in. - niewymienieni w czołówce filmu - Roman Wilhelmi, Henryk Bista, Henryk Boukołowski i Stanisław Bareja - jako kucharz okrętowy. W 50-osobowej obsadzie filmu nie ma ani jednej kobiety.
Podczas realizacji filmu powstawały kolejne legendy - podobno główny mechanik Sępa Stanisław Wielebski podsunął pomysł, by szwenkier Zdzisław Parylak siadł na krzesełku zamontowanym na szczycie najwyższego masztu, cztery metry nad kioskiem okrętu. Kamera miała pozostać nad wodą, filmując moment, w którym ogromny kadłub znika w morzu. Operator Seweryn Kruszyński nie chciał się na to zgodzić, bo bał się o sprzęt. W końcu miano ustalić, że jeśli szwenkier zamoczy choćby nogawkę, to załoga stawia skrzynkę wódki. Jeśli pozostanie suchy – wódkę fundują filmowcy. Wódkę wypito, a scena przeszła do historii polskiego kina.
Okręt Rzeczpospolitej Polskiej (ORP) Orzeł został zwodowany w holenderskiej stoczni De Schelde we Vlissingen 15 stycznia 1938 r. - jego matką chrzestną była generałowa Jadwiga Sosnkowska. Budowę okrętu w dużej mierze pokryto ze składek społeczeństwa - 8,2 mln zł przy ogólnym koszcie wynoszącym ok. 10 mln zł.
2 lutego 1938 r. został włączony do polskiej Marynarki Wojennej (MW); równo 80 lat temu 7 lutego zacumował w porcie po raz pierwszy w porcie wojennym w Gdyni, 10 lutego odbyło się oficjalne powitanie okrętu, z udziałem dowódcy MW admirała Józefa Unruga i gen. Kazimierza Sosnkowskiego.
Rano 1 września 1939 r. wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed ewentualnym desantem niemieckim. 15 września zawinął do Tallina, by wysadzić chorego kapitana komandora Henryka Kłoczkowskiego. W wyniku nacisków niemieckich jednostka została internowana, zabrano z niej dziennik pokładowy, mapy i część uzbrojenia.
W nocy z 17 na 18 września - po ataku sowieckim na Polskę - załoga porwała okręt z estońskiego portu i kierując się mapami narysowanymi z pamięci, popłynęli w kierunku Anglii. Po trwającym prawie miesiąc rejsie, ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty, okrętowi udało się 14 października 1939 r. dotrzeć do bazy Rosyth w Wielkiej Brytanii.
Orzeł został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth. Zimą wychodził wielokrotnie na patrole i służbę konwojową. 8 kwietnia 1940 r. zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię.
Wieczorem 23 maja 1940 r. ORP Orzeł wypłynął w kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji już nie wrócił. (PAP)
Paweł Tomczyk
pat/ agz/