"Kształt wody" nie jest ani najwybitniejszym filmem Guillermo del Toro ani produkcją, która proponowałaby cokolwiek nowego. Nie jestem do końca usatysfakcjonowany takim przydziałem Oscara - powiedział PAP krytyk filmowy Tomasz Raczek.
Oscary, najbardziej prestiżowe nagrody świata filmowego przyznawane przez amerykańską Akademię Wiedzy i Sztuki Filmowej, zostały w tym roku wręczone po raz 90. Statuetki za najlepszy film i najlepszą reżyserię odebrał w nocy z niedzieli na poniedziałek Guillermo del Toro za "Kształt wody".
Jak podkreślił Raczek w rozmowie z PAP, "Kształt wody" "nie jest ani najwybitniejszym filmem del Toro, ani produkcją, która by cokolwiek nowego, ciekawego proponowała". "Nie jestem do końca usatysfakcjonowany takim przydziałem Oscara. +Kształt wody+ to film efektowny, nawet trochę populistyczny, realizujący w naiwny sposób marzenia o poprawności politycznej. Całe zło próbuje się zastąpić w bajkowej przypowieści, trochę naiwnej, bez szans, że ona cokolwiek zmieni. Taką miłą przypowieścią o dobru nie przekona się ludzi, którzy pozwolili sobie, żeby zło i małość zatriumfowały nad empatią. Niestety, żeby to się stało potrzeba wstrząsu. Do tego potrzebny jest film, który zmusza ludzi do bycia lepszymi, a nie prosi ich o to. Dlatego ja w takie bajki nie wierzę i uważam ten gest akademików za naiwny" - ocenił.
Jak dodał, w gronie tegorocznych nominowanych do Oscara w kategorii najlepszy film brakowało wielkich produkcji. "To nie był dobry rok dla światowego kina. Był to rok poprawny, a poprawny nie jest dobry. Pewnie najciekawszym filmem był +Trzy billboardy za Ebbing, Missouri+, ale też nie był to film najwybitniejszy, co do którego wszyscy by się mogli zgodzić. To znaczy ja pewnie byłbym bardziej usatysfakcjonowany, gdyby to właśnie on został uznany za najlepszy" - przyznał Raczek.
Według niego, zasłużone były natomiast nagrody dla Frances McDormand i Gary'ego Oldmana w kategoriach najlepszych aktorów pierwszoplanowych. "Oscar dla Frances McDormand cieszy mnie szczególnie, ponieważ to taka aktorka, o której nie mówi się +gwiazda+, tylko która jest wybitną aktorką. Projektując obsady filmów, często zapomina się, że aby uzyskać dobry efekt trzeba przede wszystkim myśleć o aktorstwie, a nie o rozpoznawalności twarzy czy nazwiska. Czasem jest tak, że niekoniecznie musi być znana twarz. Zdarzają się aktorzy i aktorki, którzy przyciągają publiczność, ponieważ są wybitni. Od lat uczy nas tego Meryl Streep i niewątpliwie Frances McDormand to jest nauczycielka z tej samej szkoły" - stwierdził Raczek.
Krytyk zwrócił także uwagę, że pomimo braku statuetki polsko-brytyjska produkcja "Twój Vincent" odniosła sukces. "To nie tylko genialny film, ale także bardzo ważny dowód, że rzeczy wydające się niemożliwymi są możliwe. Nawet jeśli nie reprezentuje się jednego z największych studiów producenckich na świecie i nie ma się ogromnych funduszy przeznaczonych na marketing. To zrobiła Dorota Kobiela z Hugh Welchmanem i uważam, że wartość tego dokonania jest ponadczasowa. Może się tak zdarzyć, że za kilkadziesiąt lat to właśnie o +Twoim Vincencie+ będzie się wspominało w historii filmu animowanego, będzie mu się poświęcało może więcej miejsca niż filmowi +Coco+" - powiedział.
W ocenie krytyka tegoroczna gala oscarowa "była bardzo poprawna" i odnosiła się do akcji Time's Up i #MeToo "tylko w sposób anegdotyczny, jakby był to odfajkowany problem". "Tymczasem on jest cały czas aktualny. To prawdopodobnie znacząca przemiana w formule pracy Hollywood i w formule, która jest akceptowalna na świecie w dziedzinie traktowania ludzi w pracy. Bardzo oczekiwałem na to, że będzie jakieś ważne przemówienie, jakaś ważna reakcja, że coś zostanie w pamięci jako symbol tegorocznych Oscarów w tej sprawie, ale nie znalazłem takiego symbolu. To, co zostało przedstawione w formie filmiku było letnie i właściwie łatwe do natychmiastowego zapomnienia" - stwierdził. (PAP)
autor: Daria Porycka
dap/ agz/