Jedną z rzeczy, które zawsze podziwiałem w Samie Mendesie, jest sposób, w jaki pracuje z aktorami. Ma dar wnikliwej obserwacji rzeczywistości, dokładnie wie, w jakim punkcie jesteś i czego potrzebujesz – mówił aktor Kevin Spacey. Nowy film brytyjskiego twórcy „1917” można od piątku oglądać w polskich kinach.
Pytany o twórców filmowych, którzy wywarli na niego największy wpływ, wskazuje m.in. Davida Lyncha i Stanleya Kubricka. Podziwia także dzieła Ingmara Bergmana i Romana Polańskiego. Jak zaznacza, w kinie najbardziej ceni sobie indywidualność i możliwość eksperymentowania z odmiennymi gatunkami, aktorami. "Chcę eksplorować kino. Nie zamierzam ograniczać się do jednego gatunku, który byłby później na stałe złączony z moim nazwiskiem" – powiedział Mendes w jednym z wywiadów.
Sam Mendes przyszedł na świat 1 sierpnia 1965 r. w angielskim mieście Reading, położonym w hrabstwie Berkshire. Jest wnukiem pisarza Alfreda Huberta Mendesa, a także jedynym synem pisarki książek dla dzieci, poetki Valerie Mendes i wykładowcy literatury angielskiej Jamesona Petera Mendesa. Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał zaledwie trzy lata. Sam zamieszkał z matką w Oxfordshire i – jak podkreślał po latach – od niej uczył się etyki pracy. Jako nastolatek uczęszczał do Magdalen College School. W wolnym czasie lubił chodzić z ojcem do kina. Spektakli teatralnych nie oglądał. "Nie byliśmy zbyt majętni. A poza tym dopóki rodzice nie zabrali mnie do Stratford i nie zainteresowałem się Szekspirem, nie istniało jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że będę w przyszłości zajmował się teatrem" – wspominał w rozmowie z "The Guardian".
Okres wzmożonej edukacji teatralnej i filmowej nadszedł dopiero podczas studiów w Cambridge. Mendes został członkiem Marlowe Society i zrealizował kilka przedstawień, wśród nich "Cyrano de Bergerac" wg Edmonda Rostanda z Tomem Hollanderem w roli głównej. Po studiach rozpoczął pracę w Chichester Festival Theatre, gdzie jako asystent reżysera współpracował m.in. przy produkcji "Major Barbary" wg George’a Bernarda Shawa.
W 1989 r. wyreżyserował "Wiśniowy sad" wg Antoniego Czechowa na West Endzie. W spektaklu wystąpiła m.in. Judy Dench. Niedługo później Mendes dołączył do zespołu Royal Shakespeare Company, gdzie można było oglądać jego realizacje m.in. "Ryszarda III" "Troilusa i Kresydy" oraz "Burzy" wg Williama Szekspira. Współpracował także z Royal National Theatre, w którym stworzył m.in. spektakle "Otello" wg Szekspira, "Morze" wg Edwarda Bonda i "Urodziny Stanleya" wg Harolda Pintera.
Na małym ekranie zadebiutował w 1993 r. adaptacją musicalu "Cabaret" o romansie pisarza i aktorki kabaretowej wplecionym w atmosferę Rzeszy Niemieckiej. Dzięki kolejnemu filmowi - telewizyjnemu "Company" z 1996 r. - talent Brytyjczyka docenił sam Steven Spielberg. Zdobywca Oscara za "Listę Schindlera", założyciel wytwórni DreamWorks zaprosił Mendesa do Hollywoood i zaproponował mu reżyserię "American Beauty" na podstawie scenariusza Alana Balla. Film – stanowiący satyryczną krytykę społeczeństwa amerykańskiego – opowiada o 42-letnim mieszkańcu przedmieść, który zakochuje się w koleżance swojej dorastającej córki. I choć przedstawiciele wytwórni w roli głównej widzieli raczej Kevina Costnera lub Johna Travoltę, Mendes postanowił obsadzić w niej Kevina Spaceya.
Intuicja go nie zawiodła. Kreacja Lestera Burnhama przyniosła Spaceyowi Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego. Do twórców obrazu powędrowało łącznie pięć statuetek Amerykańskiej Akademii Filmowej – za najlepszy film, reżyserię, scenariusz oryginalny i zdjęcia. Spacey do dziś bardzo pozytywnie wspomina współpracę z Mendesem. "Jedną z rzeczy, które zawsze w nim podziwiałem, jest sposób, w jaki pracuje z aktorami. Ma dar wnikliwej obserwacji rzeczywistości, dokładnie wie, w jakim punkcie jesteś i czego potrzebujesz" – powiedział niedawno "The Guardianowi".
Trzy lata później Mendes powrócił na wielki ekran z dramatem gangsterskim "Droga do zatracenia". Film, w którym wystąpili m.in. Jude Law i Paul Newman, przyniósł twórcom sześć nominacji do Oscara, z których jedna zamieniła się w statuetkę za najlepsze zdjęcia (Conrad L. Hall). Jego głównym bohaterem jest Michael Sullivan (w tej roli Tom Hanks) - zawodowy zabójca pracujący dla irlandzkiej mafii, a prywatnie ojciec dwóch synów, który nie radzi sobie w relacjach z nimi. Sytuacja komplikuje się, gdy starszy z synów staje się świadkiem egzekucji dokonanej przez Michaela. "W każdym człowieku istnieje dobro i zło. Nigdy nie szukam wyłącznie dobra lub zła" – mówił Mendes o postaci granej przez Hanksa.
Także w kolejnych dziełach Brytyjczyk opowiadał o bohaterach, którzy nie są jednowymiarowi. Anthony Swofford (Jake Gyllenhaal) z filmu "Jarhead. Żołnierz piechoty morskiej" z 2005 r. przechodzi drogę od przerażonego walką młodego żołnierza po rasowego wojownika, a April Wheeler (Kate Winslet – ówczesna żona reżysera) z "Drogi do szczęścia" z 2008 r. - od szczęśliwie zakochanej, optymistycznie spoglądającej w przyszłość młodej kobiety po rozczarowaną małżeństwem, sfrustrowaną żonę.
Jednym z najważniejszych doświadczeń w życiu zawodowym była dla Mendesa praca na planie "Skyfall" z 2012 r. To 23. film z serii o Jamesie Bondzie, w tym trzeci z Danielem Craigiem w roli głównej. Obraz zyskał status najbardziej kasowego filmu o agencie 007, wyprzedzając m.in. "Casino Royale" Martina Campbella. Został nominowany do Oscara w pięciu kategoriach i zdobył dwie statuetki – za najlepszy montaż dźwięku i piosenkę.
W 2015 r. odbyła się premiera kolejnego filmu o Bondzie, wyreżyserowanego przez Mendesa. Mimo sukcesu komercyjnego poprzedniej części, Brytyjczyk początkowo nie chciał podjąć się pracy nad "Spectre". "Mam liczne zobowiązania teatralne. Pracuję m.in. nad spektaklami +Charlie i fabryka czekolady+ oraz +Król Lear+, a one wymagają pełnego skupienia" – tłumaczył dziennikarzom. Ostatecznie - po dłuższych negocjacjach z producentami - przyjął propozycję. "Spectre" przyniósł mu Europejską Nagrodę Filmową dla najlepszego filmu europejskiego, przyznaną w plebiscycie publiczności.
Po 20 latach od odebrania Oscara za "American Beauty" Sam Mendes powraca z kolejnym filmem, który jest wymieniany wśród faworytów w wyścigu po statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej. Dramat wojenny "1917", porównywany przez krytyków do "Dunkierki" Christophera Nolana, powalczy o nagrody w 10 kategoriach, m.in. najlepszy film, reżyser, scenariusz oryginalny, zdjęcia, montaż dźwięku i dźwięk. Film, którego akcja rozgrywa się podczas I wojny światowej, opowiada o losach dwóch młodych żołnierzy Schofield i Blake (grani przez George’a MacKaya i Deana-Charlesa Chapmana). Mężczyźni muszą przedostać się za linię wroga, by dostarczyć tajną wiadomość, która ma uniemożliwić brytyjskim żołnierzom wpadnięcie w zasadzkę. Scenariusz – autorstwa Mendesa i Krysty Wilson-Cairns – oparto na wspomnieniach dziadka reżysera. Autorem zdjęć jest Roger Deakins. Za muzykę odpowiada Thomas Newman, a za scenografię - Dennis Gassner.
Od piątku obraz można oglądać w polskich kinach. O tym, czy Sam Mendes po raz kolejny sięgnie po Oscara, przekonamy się 9 lutego. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/