Leon Łoś, żołnierz Armii Krajowej o pseudonimie „Leon Agrest”, miał 19 lat, gdy w 1944 roku sowiecki wywiad wojskowy SMIERSZ aresztował go na Białostocczyźnie, podobnie jak innym jemu podobnym, nie stawiając żadnych konkretnych zarzutów. Śledczy wychodzili z założenia, że skoro przez niemal pięć lat młodzi ludzie konsekwentnie walczyli z Niemcami, teraz, pod „kolejną okupacją” również nie będą pokorni. W takim kontekście – jak sam pisze - specyficznej „przyjaźni polsko-radzieckiej” Leon Łoś na dwanaście lat trafił do Archipelagu GUŁAG.
„Drugi brzeg Oki”, wspomnienia po raz pierwszy wydane w 1988 roku w niewielkim wydawnictwie, niedawno zostały wznowione przez Editions Spotkania. Autor w niezwykle drobiazgowy, plastyczny i barwny sposób obszernie opowiada o swoim pobycie w poszczególnych obozach i miejscach zesłania na Wschodzie. Dwunastoletnia epopeja miała też swój niezwykły, dramatyczny antrakt: „Agrest” internowany jako żołnierz „zaplutego karła reakcji” brawurowo ucieka z obozu w Borowiczach i dociera do Polski. Zostaje jednak ponownie aresztowany, tym razem przez… polskich pograniczników i przekazany Sowietom. W ten sposób rozpoczął się główny etap katorgi – wieloletnia pielgrzymka po obozach i łagrach na nieludzkiej ziemi.
Więzień Łoś na swojej drodze spotyka setki przeróżnych ludzkich typów: opisuje współwięźniów różnych nacji, styka się z prawdziwymi sadystami z aparatu represji, dostrzega również, czasem w najmniej oczekiwanych chwilach, przebłyski człowieczeństwa. Spryt i umiejętność analizy, obserwacji i zachowania swoistego dystansu wobec tragicznej, trudnej codzienności pozwalają mu przetrwać: w domu w Warszawie na – wciąż młodego metrykalnie, ale postarzałego fizycznie i mentalnie człowieka, czeka matka: "[…] Było już po północy. Kiedy otworzyły się drzwi, do których zadzwoniłem. W oświetlonym przedpokoju zobaczyłem wszystkich – matkę, siostrę i szwagra oraz ich dzieci. Wyglądało tak, jakby czekali od lat".
Ostaszków (ten Ostaszków), Riazań, Brześć, Homel, Karbas, Czuma – to niektóre z etapów odysei byłego żołnierza AK. Znajdujemy szczegółowe opisy starań o przetrwanie w każdym z tych miejsc: "[…] skąd wziąć onuce […], skoro koszula także rozlazła się, bo stale była w użyciu na grzbiecie? Zdarzały się tez przypadki, że buty ginęły w nocy, jeżeli ktoś ich przezornie nie schował pod głową". Szybko też w poszczególnych salach powstała instytucja nocnych dyżurujących, którzy w dzień spali, żeby być w nocy całkowicie sprawnymi i czujnymi.
Według szacunków z 2000 roku dokonanych przez Ośrodek KARTA i Ministerstwo Sprawiedliwości los podobny do tego, który był udziałem Leona Łosia spotkał po „wyzwoleniu” co najmniej 90 tysięcy polskich obywateli, w tym nie mniej niż 20 tysięcy żołnierzy AK. Mimo tak dużych liczb, literatura wspomnieniowa z Gułagu nie jest aż tak bogata, jak mogłoby się wydawać.
Im mniej świadectw z danego okresu, miejsca i wydarzenia, tym cenniejsze te pozostałe, nieliczne, które pokazują prawdę szerzej nie znaną. Gdy świadectwo jest szczegółowe, gdy ze wspomnień autor buduje niemal namacalną rzeczywistość – wówczas jest na wagę złota. I do takich książek należy „Drugi brzeg Oki”.
Leon Łoś, "Drugi brzeg Oki. Polacy w Łagrach", wyd. Editions Spotkania
PS.
Źródło: MHP