"Śmierć tnie na prawo i lewo. Chudnięcie, +klepsydra+ na twarzy (bladość, puchnięcie), parę dni w łóżku, ewentualnie szpital i koniec. Żył człowiek, zdechł człowiek. Żył i zdechł jak bydlę" – tak los mieszkańców łódzkiego getta opisuje młody Żyd Dawid Sierakowiak w swoim dzienniku.
Jest to pierwsze polskie wydanie wszystkich pięciu uratowanych zeszytów Dawida Sierakowiaka – łódzkiego Żyda, który dzień po dniu dokumentował czasy okupacji niemieckiej pisząc dziennik.
Zapiski rozpoczynają się 28 czerwca 1939 roku, kilka tygodni przed piętnastymi urodzinami autora. Ostatnia notatka urywa się 15 kwietnia 1943 roku, na kilka miesięcy przed dziewiętnastymi urodzinami chłopca. Dawid umiera 8 sierpnia 1943 roku, w akcie zgonu jako przyczynę śmierci podano gruźlicę.
W notatkach jest kilka luk, nie wszystkie zeszyty przetrwały wojnę. Jednak to, co udało się uratować wyraźnie pokazuje, jak wyglądała rzeczywistość ludzi mieszkających w łódzkim getcie.
Znakiem rozpoznawczym getta był nieustający głód oraz choroby. Po przeczytaniu dziennika czytelnik dowiaduje się jak istotne znaczenie w codziennym życiu miało coś tak przyziemnego jak dodatkowa racja ziemniaków, czy zupa.
Praktycznie każdy dzień opisywany przez Sierakowiaka rozpoczyna się albo kończy informacją o wydawanych racjach żywności, o ich braku lub oczekiwaniu na jedzenie. „W szkole udało mi się dziś złapać jeszcze trzecią zupę. Mianowicie, gdy wszyscy już zjedli, uprosiłem (po kilkukrotnej dość brutalnej odmowie) kierownika o dolewkę. Była to normalna trzecia porcja, ale mimo iż czułem wybitnie ciężar wychłeptanej zupy w żołądku, byłem tak głodny jak przedtem. Już chyba nigdy się nie potrafię nasycić” – pisze Dawid 30 maja 1941 roku.
Jest to pierwsze polskie wydanie wszystkich pięciu uratowanych zeszytów Dawida Sierakowiaka – łódzkiego Żyda, który dzień po dniu dokumentował czasy okupacji niemieckiej pisząc dziennik. Zapiski rozpoczynają się 28 czerwca 1939 r., kilka tygodni przed piętnastymi urodzinami autora. Ostatnia notatka urywa się 15 kwietnia 1943 r., na kilka miesięcy przed dziewiętnastymi urodzinami chłopca.
W 1942 roku sytuacja wygląda jeszcze gorzej: „Głód się robi coraz okropniejszy. Dzisiaj chleb kosztował już 400 rm; papieros +Drava+ - 2 rm. Podobno znów mówił Rumkowski i oświadczył, że będzie coraz gorzej, bo nie ma kartofli, warzyw, +tłuszczu+ ani nawet cukru i miodu (…) Rozpoczyna się konanie głodowe”.
Dawidem szczególnie wstrząsnęła śmierć jego sąsiada, przed wojną człowieka wysportowanego i silnego. „Zostałem dzisiaj jakby trzaśnięty obuchem, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci naszego byłego sąsiada z bloków, pana Kamusiewicza. Jest to zdaje się pierwszy wypadek śmierci w getcie, który mnie przybił do głębi. Człowiek ten, przed wojną wprost atleta, umarł tutaj z głodu. Jego żelazny organizm nie uległ żadnej chorobie, ale chudł z dnia na dzień i wreszcie zasnął, aby się więcej nie obudzić” – opisuje Sierakowiak.
Więzioną społeczność getta szybko dotyka syndrom zwany „chorobą getta”. Według opisu Dawida objawiała się tym, że ludzie puchną, mają charakterystyczne torby pod oczami, nabrzmiałe powieki, policzki i podbródek. Puchną też nogi i u niektórych ręce. „Śmierć tnie na prawo i lewo. Chudnięcie, +klepsydra+ na twarzy (bladość, puchnięcie), parę dni w łóżku, ewentualnie szpital i koniec. Żył człowiek, zdechł człowiek. Żył i zdechł jak bydlę” – podsumowuje Sierakowiak.
Nierówność społeczna wewnątrz samego getta była czymś na co wiele razy zwracał uwagę i co potępiał młody Sierakowiak. Wielokrotnie zastanawia się nad tym o ile lepiej żyło by się zwykłym ludziom w getcie, gdyby tylko odebrać przywileje osobom z odpowiednimi znajomościami.
Przełożony Starszeństwa Żydów Chaim Rumkowski – wraz ze swoimi przybocznymi, policją żydowską, lekarzami, nadzorcami fabryk getta przydzielał „swoim” lepsze mieszkania i większe racje żywnościowe. „W getcie znów panoszy się głód, a warstwy możniejsze bawią się w najlepsze. Także wyżsi urzędnicy naszego biura urządzają sobie dziś solidną wyżerkę. Będzie wódka, zupa, babki, sałatka i kiełbasa! A cóż dopiero będzie u tych +prawdziwych+ władców! Banda Gertlera, warzywniacy, policja, kripowcy, gestapowcy, furmani, piekarze słowem wszyscy ci, którzy obżerają się w getcie z oficjalnych i nieoficjalnych źródeł - teraz wszyscy oni mogą hulać”.
Sierakowiak zdaje sobie sprawę, że naziści dążą do wyniszczenia narodu żydowskiego i podejmuje współpracę z podziemną organizacją popierającą idee rewolucji komunistycznej. Jednak kiedy władze organizacji żądają od niego gotowości poświęcenia życia i wejście w skład samobójczej grupy, Dawid odmawia. „Jakkolwiek jestem zupełnie pewny moich przekonań i ideałów, celem mego życia nie jest w żadnym wypadku zawodowa, do najwyższych granic posunięta działalność rewolucyjna i zdaje się, nie byłbym w żadnym wypadku zdolny do brania udziału w czymś w rodzaju +batalionu śmierci+". Za jakiś czas pisze: „jesteśmy już w takim stanie wyczerpania, że rozumiem teraz, co znaczy nie mieć sił nawet do narzekania. Nie mówiąc już o protestowaniu”.
Dawid mimo trudności dnia codziennego nie porzucił ambicji rozwoju intelektualnego. Uczył się angielskiego, niemieckiego, francuskiego i hebrajskiego. Czytał po angielsku m.in. Johna Galswrothy’ego, w oryginale Buddenbrooków Thomasa Manna, rozwijał swoje umiejętności literackie pisząc wiersze i opowiadania. Przed śmiercią podjął się nawet tłumaczenia na jidysz jednego z dzieł Lenina.
Jednak trudy życia w getcie odcisnęły swoje piętno także na nim. Organizm chłopaka z dnia na dzień staje się coraz słabszy, o czym pisze na kolejnych kartach swojego "Dziennika". „Chcę coś zrobić, ale wszystko przychodzi mi z niezwykłą trudnością i najczęściej poprzestaję jedynie na czytaniu. Czas mija. Mija młodość, wiek szkolny, mijają siły i werwa. Co się uda uratować z tego pogromu – diabli wiedzą. W każdym razie tracę z wolna nadzieję na powrót do życia. A nawet utrzymanie tego, które mam” – podsumowuje młody kronikarz.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy.
Katarzyna Krzykowska
ls