„Źródła epistolarne są cennym materiałem do poznania przeszłości komunistycznej Polski. List i jego pochodne nie tylko służyły do komunikacji społecznej i instytucjonalnej, lecz były także narzędziem politycznym, formą protestu i interwencji, a nawet bronią słabych w walce z opresyjnym reżimem” – podkreślają autorzy zbioru studiów.
List jest jednym z najstarszych źródeł historycznych. Dla historyków dawnych epok często jest kluczem do zrozumienia najważniejszych procesów politycznych. Jak zauważają autorzy publikacji, list był często głosem „milczącej większości”. „List i jego pochodne służyły z jednej strony do komunikacji społecznej i instytucjonalnej, z drugiej zaś były narzędziem politycznym, formą protestu i interwencji, a nawet bronią słabych w walce z opresyjnym systemem. Dzięki tym funkcjom źródła epistolarne są ważnym materiałem pozwalającym poznać przeszłość komunistycznej Polski”.
Z drugiej strony „listy od obywateli” były elementem propagandy władz, narzędziem manipulacji i budowania narracji o bliskości rządzących i rządzonych. W tym kontekście szczególnie istotne wydaje się odwołanie autorów do różnych typów korespondencji, dających możliwość wejrzenia w wiele obszarów życia w systemie komunistycznym. „Zaprezentowane i przeanalizowane w tej publikacji różnorodne w formie i treści źródła epistolograficzne (listy do władz, korespondencja przejęta w wyniku perlustracji, raporty konduktorskie, listy – opisy pamiętnikarskie, listy pasterskie, korespondencja ludzi nauki i artystów, korespondencja +zwyczajnych ludzi+, listy czytelników) ukazują swoją wartość poznawczą i szerokie możliwości zastosowania w opracowaniach naukowych” – podsumowują redaktorzy tomu.
Jedną z najbardziej szczególnych form listu są grypsy przemycane z cel ofiar terroru komunistycznego. Wiele z nich było pisanych w obliczu śmierci i ma charakter pożegnania z rodziną i przyjaciółmi. Łączono w nich słowa pożegnania ze swoistym testamentem ideowym. „Jeżeli nawet zginę, to zginę za to, w co święcie wierzyłem, i nie zasługuję na miano bandyty. Było nas tysiące, szliśmy w krwawym znoju żołnierskim, znacząc nasz bojowy szlak cichymi mogiłami i koślawymi krzyżami partyzanckimi, nie walcząc o krzyże i dobra materialne, lecz ginąc z wiarą za nasz święty cel. […] Kochana Zosiu, nie trudź się na przekonanie mnie co do sprawy sądowej, nie martw się, dziewczyno, jak baran się nie dam zarżnąć, nie lubię rezygnować z walki, a ja chcę żyć, nie ich będę prosił o łaskę” – stwierdzał cytowany przez dr. Tomasza Łabuszewskiego komendant Związku Zbrojnej Konspiracji por. Franciszek Jerzy Jaskulski „Zagończyk”.
Listy dają również bezcenną okazję do wejrzenia w warunki życia w Polsce pierwszych lat po zakończeniu działań wojennych na Ziemiach Odzyskanych. Socjolog prof. Jakub Isański przywołuje listy przysyłane na zorganizowany przez Instytut Zachodni konkurs pamiętnikarski. Opisy chaosu i grabieży dokonywanych przez czerwonoarmistów i szabrowników mieszały się z historiami spontanicznego odbudowywania szkół, ale również relacjami dobrze obrazującymi charakter nowej władzy, która na tych ziemiach próbowała stworzyć społeczności pozbawione korzeni. „Ten zwyczaj chodzenia herodów wywieźli mieszkańcy wsi Kydratycz na ziemie zachodnie i mają chodzić już po wieczerzy wigilijnej. […] zostało to zabronione przez władze w jakieś trzy lata po przyjeździe na ziemie odzyskane” – pisał jeden z mieszkańców „dzikiego zachodu”.
Listy były też orężem katolików represjonowanych przez reżim. Po krótkim okresie odwilży władze komunistyczne powróciły do polityki konfrontacji z Kościołem. Odpowiedź episkopatu zawierała się w licznych listach pasterskich. Większość z nich skupiała się na sprzeciwie wobec dechrystianizacji, dokonywanej m.in. przez wypieranie religii ze szkół. „Konstytucja naszego państwa gwarantuje wszystkim obywatelom wolność sumienia i wyznania; szczegółowe postanowienia przyznają rodzicom całkowite i wyłączne prawo decyzji o tym, czy ich dzieci mają się uczyć religii, czy nie” – podkreślał episkopat w liście z 1960 r. W listach zwracano się również do wiernych: „Od was zależy, czy religia nadal będzie w naszych szkołach polskich, czy nie. […] Nie ulegajcie małoduszności i obawom, nie dajcie się zastraszyć ludziom niepowołanym do decydowania, jaka ma być szkoła. […] Kierujcie się – jak wskazywano dalej – sumieniem katolickim”.
Okres rządów Władysława Gomułki nie przyniósł katolikom większej swobody wznoszenia świątyń. W błyskawicznie rozbudowywanych miastach, takich jak Gdańsk, wierni musieli pomieścić się w nielicznych odbudowanych kościołach i prowizorycznych kaplicach. Szczególny niepokój wiernych wzbudzały plany władz zakładające odbudowę spalonych przez sowietów kościołów (m.in. kościoła św. Brygidy) na cele świeckie, m.in. sale gimnastyczne. „Prosimy uszanować nasze przekonania religijne i odstąpić od zamiaru zapowiadanego przeznaczenia świątyni na cele świeckie oraz oddać świątynię tę na cele właściwego jej przeznaczenia, to jest kultowi religijnemu, któremu świątynia służyła od założenia” – pisano w jednym z listów.
Jednym z najciekawszych przykładów korespondencji omówionej w tomie jest sprawa pod kryptonimem Renegat. Kilka lat zajęło Służbie Bezpieczeństwa ustalenie, kto jest autorem setek listów rozsyłanych do rozmaitych instytucji, które stanowiły „bezlitosną” ocenę życia pod rządami komunistów. „[…] wszystko, co pochodzi z PZPR, nosi piętno antynarodowe i antypolskie, począwszy od Katynia, poprzez terror ubowski, zbrodnie w Radomiu i w Ursusie, po podstępne podwyżki cen. Ludzie trafnie oceniają swojego wroga, zwracając swój gniew w czasie rozruchów na lokale partyjne” – pisał w jednym z listów do „Trybuny Ludu” we wrześniu 1976 r. tytułowy „Renegat”, czyli Adam Plekan.
Michał Szukała (PAP)