Jednym z ciekawszych publicystów politycznych, a chwilami czynnych polityków okresu międzywojennego był Jan Hoppe. Postać dziś niemal zapomniana, być może trochę i ze względu na osobistą skromność i brak jakichkolwiek zabiegów o stanowiska, publiczne uznanie czy szczególne względy.
Nie był człowiekiem skorym do zacietrzewień, nie utożsamił się też do końca z żadną potężną formacją polityczną, bo i jego poglądy, choć z ducha narodowe, to z realnej oceny polskiej sytuacji propiłsudczykowskie, prosanacyjne. Dystansował się jednak od wielu przejawów głównego nurtu władzy. Stąd może autorzy wyboru i opracowania książki zawierającej jego publicystykę polityczną do 1939 r. nadali jej nieco prowokacyjny tytuł "Nacjonalista Legionowy".
Sam Jan Hoppe legionistą nigdy nie był. Swoją aktywność zaczynał od harcerstwa. W czasie wojny polsko-bolszewickiej miał ledwie 18 lat i jako ochotnik Wojska Polskiego walczył w 8 pułku artylerii polowej (m.in. pod Grodnem). Ukończył studia prawnicze w Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie, która była uważana za uczelnię lewicową. Potem pracował w ubezpieczeniach, ale równocześnie zaangażował się w działalność związków zawodowych, którą traktował jako budowanie poczucia godności pracy. Publikował m.in. na łamach „Pracownika”, „Jutra pracy”, „Drogi”. Sam też był aktywny w organizacjach młodzieżowych i społecznych.
Jego związki z płk. Walerym Sławkiem, działalność w Bezpartyjnym Bloku Współpracy z Rządem, doprowadziły go w końcu do Sejmu. W 1935 r. został posłem. Już dwa lata później po zaproszeniu płk. Adama Koca wstąpił do Ozonu (Obozu Zjednoczenia Narodowego). Kiedy w 1938 r. awansował w organizacji do Rady Naczelnej, a w Sejmie na przewodniczącego klubu parlamentarnego – zrezygnował z funkcji i wystąpił z organizacji. Pozostał w nieformalnej grupie parlamentarnej „Jutra Pracy”.
Nie był człowiekiem skorym do zacietrzewień, nie utożsamił się też do końca z żadną potężną formacją polityczną, bo i jego poglądy, choć z ducha narodowe, to z realnej oceny polskiej sytuacji propiłsudczykowskie, prosanacyjne. Dystansował się jednak od wielu przejawów głównego nurtu władzy. Stąd może autorzy wyboru i opracowania książki zawierającej jego publicystykę polityczną do 1939 r. nadali jej nieco prowokacyjny tytuł "Nacjonalista Legionowy".
Rozdźwięk z Ozonem nastąpił nie tylko z powodów ideowych, ale również ze względu na styl uprawiania polityki. Z tygodnikiem „Jutro Pracy” Jan Hoppe był związany przez cały okres jego wydawania tj. od 1931 r. do wybuchu wojny. Środowiska piłsudczykowskich nacjonalistów skupionych pod wspólnym tytułem okazały się dość wpływowe, ale też po odłączeniu się od Ozonu pismo miało nie mało kłopotów. Było kontynuacją „Pracownika” organu pracowników państwowych, prywatnych i samorządowych. W nowej odsłonie poruszało jednak szerszą od związkowej problematykę dotyczącą katolickiej nauki społecznej, coraz bardziej wprost polityki.
Największy wpływ na „Jutro Pracy” wywarł Adam Skwarczyński ze swoim przesłaniem „uspołecznienia państwa”, co przecież korespondowało z etosem pracy rozwijanym przez Hoppego. Tygodnik i sam Hoppe coraz bardziej – od połowy lat trzydziestych - kierunkował się w stronę nacjonalizmu, wspierał nurty antymasońskie, widział zapotrzebowanie na nowy nacjonalizm, który zjednoczy wszystkie warstwy.
Hoppe obawiał się jednak doktrynerstwa, ekstremizmów, nowinek w postaci narodowych socjalizmów i syndykalizmów (mimo, że był związkowcem). Widział sens w pracy wychowawczej, która miała też skutkować wieloma umiejętnościami praktycznymi, od sposobu organizowania się społeczności poczynając. Dostrzegał słabość międzywojennej liberalnej demokracji, bo nie umiała ona sprostać wyzwaniom współczesnych mu zagrożeń. Obok uspołecznienia państwa lansował też uspołecznienie gospodarcze. Formą dla tego adekwatną miały być m.in. Izby Pracy – swoiste „laboratorium myśli społecznej”. Nie był natomiast entuzjastą kapitalizmu.
Był przede wszystkim państwowcem i o poprawę funkcjonowania państwa troszczył się najbardziej. Bał się tuż przed II wojną światową zarówno wpływów Marksa jak i Sorel na umysły polskiej młodzieży, bo coraz ostrzej widział niebezpieczeństwa z nich wynikające. Najchętniej, poza stricte z ducha polskiego płynących myśli, sięgał do wzorców starożytnych – Arystotelesa – w porządkowaniu myśli czy Sparty – jako wzorca wychowawczego. Dyskretnie też odwoływał się do społecznej myśli Kościoła. Był orędownikiem silnej władzy, którą mogła zapewnić konstytucja kwietniowa, zasady solidaryzmu społecznego, budowania silnej tożsamości i dumy narodowej.
Nie lubił żadnych z form odruchów zbiorowego buntu, wiecowych protestów i akcyjności w wyrażaniu niezadowolenia. Sądził bowiem, że trzeba obserwować rzeczywistość i reagować na nieprawości budując różne formy współpracy, samopomocy, samokształcenia, zamiast oddawać energię na niedojrzałe wyrażanie bezradności.
Hoppe, który dostrzega wagę stabilności państwa, a zarazem jest bacznym obserwatorem problemów społecznych związanych z biedą i bezrobociem, niepokoi się zarazem tendencją do nadmiernej etatyzacji życia zbiorowego, odczłowieczania naturalnych odruchów ludzkich takich jak m.in. chęć niesienia pomocy, współodczuwanie, bezpośrednia relacja międzyludzka.
Pisze o współczesnych mu problemach kryzysu demokracji: Przeobrażone państwo żąda nowych uprawnień dla swych organów, a rodzące się społeczeństwo domaga się nowego układu norm, które by zapewniły mu rozwój i siłę. Podstawowe problemy, jakie się więc pojawiły to uspołeczniać czy upaństwawiać. Idąc śladami rozważań Hoppego można skonstatować, że wiele podobnych, zawartych w zbiorze pytań powraca dziś i jest mocno społecznie akcentowanych.
"Nacjonalista Legionowy. Publicystyka polityczna Jana Hoppego do 1939 roku" red. Arkadiusz Meller, Tomasz Sikorski, Patryk Tomaszewski, Biała Podlaska 2014
Małgorzata Bartyzel