Wiosna 1934 roku. W stoczni w Monfalcone pod Triestem rozpoczyna się budowa dwóch potężnych statków zamówionych przez polski rząd. Pierwszy nosi roboczą nazwę 1126, drugi 1127. Stalowe kadłuby ważą po około 5 tysięcy ton. Gdy okręty dostaną już nazwy – „Piłsudski” i „Batory” ich waga dla polskiej marynarki będzie niepoliczalna – staną się przedmiotami dumy, symbolami, ale też świadkami, uczestnikami i bohaterami wielkiej historii. Opowiada ją w książce „Pod polską banderą” Grzegorz Rogowski. Aktualnej tym bardziej, że 15 września 2015 roku minie 80 lat od rozpoczęcia pierwszego rejsu MS „Piłsudski”.
„Piłsudski” i „Batory” nie były olbrzymami. Kilkakrotnie mniejsza pojemność niż w przypadku wielkiej „Qeen Mary”, czy „Normandie” szła jednak w parze z nowoczesnymi rozwiązaniami technicznymi i osiąganą dużą prędkością. Rejs z Europy do wybrzeży Ameryki trwał 8 dni. I dla większości pasażerów były to z pewnością dni nie zapomniane.
Autor „Pod polska banderą” oprócz opisu historii i motywów budowy transatlantyków (za statki Polska zapłaciła Włochom… węglem) pokazuje ich dzieje przez pryzmat pokładowej codzienności: zagląda do poszczególnych pomieszczeń (kabiny klas, salony i saloniki, palarnie, bary, pokoje zabaw dla dzieci, werandy i kaplice), przytacza wspomnienia z rejsów, w tym inauguracyjnych, opowiada anegdoty i poważne historie, a wszystko to bogato ilustrowane unikalnymi zdjęciami i kopiami dokumentów.
Bliźniacze transatlantyki miały różne losy. Oba były budowane po wygaśnięciu wielkiej fali emigracji za Ocean, gdy stłoczeni na parowych statkach ludzie z lękiem patrzyli w przyszłość, a nie czerpali radość z egzotycznej podróży. W połowie lat trzydziestych sprawy miały się inaczej: rejs przez Atlantyk oprócz aspektu komunikacyjnego miał też znamiona przygody. Luksus, prawdziwie artystyczny wystrój wnętrz (w projektowaniu wnętrz brali udział wybitni twórcy), ergonomia i bezpieczeństwo były równie ważne co właściwości nautyczne. Przez pierwsze lata Piłsudski i Batory pływają po Atlantyku, od czasu do czasu wybierając się również na krótsze wycieczki. Na statkach bywają gwiazdy i notable: ministrowie, generałowie, aktorzy i pisarze. Na pokładach odpoczywa się, gra w tenisa, romansuje się i kręci filmy („Amerykańska przygoda” z Eugeniuszem Bodo).
Aż przychodzi wojna. Okręty zostają „powołane do wojska”. MS „Piłsudski” w listopadzie 1939 roku wchodzi na minę podczas pierwszego wojennego rejsu do Australii. Jedną z dwóch ofiar zatonięcia okrętu jest jego kapitan - legendarny Mamert Stankiewicz umiera z powodu hipotermii. Starszy oficer Karol Olgierd Borchardt (podczas ewakuacji ze statku poważnie ranny) uwieczni postać Stankiewicza w słynnej wspomnieniowej książce „Znaczy kapitan”.
A „Batory”? Batory w przeciwieństwie do starszego o kilka miesięcy brata został „Lucky Ship”: prowizorycznie uzbrojony, przez całą wojnę niemal non stop woził żołnierzy, począwszy od ewakuacji oddziałów z Francji w 1940 roku, kończąc na konwojach z Indii do Anglii.
Po wojnie „Batory” stał się symbolem luksusu i marzeń w peerelowskiej skali. Przechodził różne koleje i przygody (można do takowych zaliczyć zejście z pokładu w Anglii kapitana Jana Ćwiklińskiego, który poprosił w Londynie o azyl, co wywołało prawdziwą wściekłość polskich władz), ale wciąż pozostawał „szczęśliwym statkiem”.
Choć niewiele osób wie – a Grzegorz Rogowski zdarzenie to przypomina - że sam początek służby „Batorego” wcale szczęśliwy nie był. Przynajmniej dla kilkudziesięciu młodych pasażerów, którzy mieli uczestniczyć w wymarzonym, niezwykłym rejsie za Ocean. W ramach „akcji public relations” towarzyszącej pierwszemu zawinięciu do Nowego Yorku: „[…] do kuratoriów w całej Polsce rozesłano […] pismo, w którym poproszono o wytypowanie po jednej najzdolniejszej dziewczynce i chłopcu z każdego regionu. Dzieci te w nagrodę za doskonałe wyniki w nauce miały wyjechać do Ameryki i wystąpić w strojach ludowych podczas oficjalnego powitania statku. Niestety, gdy mali laureaci nagrody znaleźli się w Gdyni i byli gotowi do wejścia na pokład, jeden z uczniów szkoły powszechnej ze Lwowa dość niespodziewanie zapadł na odrę, wskutek czego cała wycieczka musiała zostać przełożona na inny termin.[…]” (s.138). Jakiż zawód i rozczarowanie! Wymogi kwarantanny były na „Batorym” bezlitosne.
Gdy prawdziwi pasjonaci piszą książki monograficzne o przedmiotach swoich zainteresowań czasem powstają nieco męczące, przyczynkarskie i trudne w lekturze dzieła dla specjalistów. Często powstają jednak również fenomenalne, wybitne prace, które potrafią wciągnąć czytelnika jak najlepsza powieść, stanowiąc jednocześnie wyjątkowy dokument i cenne podsumowanie świadectw. Książka Grzegorza Rogowskiego „Pod polską banderą. Przez Atlantyk; m/s Piłsudski i m/s Batory. 8 dni niezapomnianej podróży” bezsprzecznie należy do tej drugiej kategorii.
Książka „Pod polską banderą. Przez Atlantyk; m/s Piłsudski i m/s Batory. 8 dni niezapomnianej podróży” ukazała się nakładem wydawnictwa MUZA.
Źródło: Muzeum Historii Polski