„Banzai Pōrando!", czyli „Niech żyje Polska!". Takim okrzykiem przywitano pierwszą grupa polskich dzieci ewakuowanych z Syberii, które dotarły do Tsurugi. To portowe miasto jako pierwsze przyjęło „dzieci syberyjskie", czyli młodych Polaków ewakuowanych z ogarniętej wojną domową Rosji
Od klęski konfederacji barskiej w 1772 r., na Syberii zaczęli pojawiać się pierwsi zesłańcy; po powstaniach Listopadowym i Styczniowym dołączali do nich kolejni. Zakładali tam nieraz rodziny, a na świat przychodzili ich potomkowie. Do potomków zesłańców dołączali w kolejnych latach dobrowolni polscy osadnicy, a także m.in. budowniczowie Kolei Wschodniochińskiej.
Sytuacja Polaków na Syberii zmieniła się po wybuchu rewolucji bolszewickiej w 1917 r. i późniejszej wojnie domowej, która na Dalekim Wschodzie trwała do 1924 r. „W wyniku eskalacji konfliktu, krwawych walk, epidemii, głodu, skrajnego ubóstwa, głębokiego kryzysu moralno-ideowego, kraj popadł w ruinę. Kilkanaście milionów osób straciło życie. Bolszewicy przejęli władzę już w 1917 roku. Dla Polaków mieszkających na Syberii oznaczało to koniec dotychczasowego życia. Trzeba było uciekać, trzeba było próbować ocalić jak najwięcej istnień ludzkich” – zaznaczyła Sylwia Szarejko.
Tysiące polskich dzieci znalazły się w trudnej sytuacji. „Były to najczęściej sieroty wojenne, dzieci zagubione, dzieci z sierocińców, ale również dzieci tych rodziców, którzy ze względu na własną sytuację materialną i ogólną sytuację w Rosji bolszewickiej, nie mogli im zapewnić rozwoju i godziwych warunków życia” – przypomniała autorka.
W związku z tym działacze środowiska polonijnego wywodzący się z syberyjskich zesłańców, postanowili zorganizować tym dzieciom pomoc. 16 września 1919 r. powstał Polski Komitet Ratunkowy Dzieci Dalekiego Wschodu, posiadający swoje oddziały w różnych częściach Rosji bolszewickiej. W jego skład weszli m.in. członkowie Towarzystwa Kooperacyjnego Transportu i Handlu, Domu Polskiego czy przedstawiciele Wojska Polskiego. Pierwszą prezeską została wybrana Anna Bielkiewicz, jej zastępcą był Józef Jakóbkiewicz, zaś sekretarzem został Michał Bielecki, którego zastąpił później Wieńczysław Piotrowski.
Członkowie Komitetu mieli nadzieję, że przynajmniej dzieci wrócą do Polski, która niedawno odzyskała swoją niepodległość. Akcja repatriacyjna rozpoczęła się w 1919 r. i trwała przez cztery lata. W tym czasie udało się bezpiecznie przewieźć do Polski 875 dzieci. Niektóre z dzieci, zanim powróciły do Polski, przeszły w Japonii rekonwalescencję. Pierwsze grupy dzieci przybywały do Japonii w 1920 i 1921 r. Łącznie do Japonii dotarło wówczas ponad 370 osób. Kolejna grupa, licząca 390 dzieci, przybyła do Japonii w 1922 r.
„Statek zatrzymał się na wodzie. Podpłynęły barki, które przewiozły nas do łaźni, oddalonej od właściwego portu. Tutaj, po naszym rozebraniu się, zabrano odzież do ponownego odwszenia, a nas skierowano do kąpieli. Początkowo w olbrzymich kadziach poddaliśmy się kąpieli parowej, a następnie pływaliśmy w długich wąskich basenach wypełnionych bardzo ciepłą wodą” – takie jest pierwsze wspomnienie z Japonii Henryka Sadowskiego. Dopiero po kąpieli dzieci mogły zejść na nabrzeże portu w Tsurudze, gdzie zostały powitane przez ludzi trzymających japońskie i polskie chorągiewki i krzyczących: „Banzai Pōrando!” („Niech żyje Polska!”).
„Kraj Kwitnącej Wiśni był dla nich miejscem, w którym otoczono je troskliwą opieką. Czas spędzony w tym dalekim państwie umożliwiał fizyczne i psychiczne odprężenie. To właśnie w Japonii, pośród przychylnie nastawionych ludzi, po tragicznym doświadczeniu wojny domowej na Syberii, dzieci mogły zacząć swoje życie od nowa. Po latach, wspominając ten czas, jednogłośnie twierdziły, że nie da się przecenić pomocy Japonii” – czytamy.
Dzieci zapamiętały także serdeczność Japończyków. „Gdziekolwiek byśmy nie byli, wszędzie ustępowano nam miejsca, wszędzie mieliśmy pierwszeństwo i wszędzie towarzyszyły nam łagodne spojrzenia i serdeczne uśmiechy” – wspominał m.in. Henryk Sadowski.
Kiedy Józef Jakóbkiewicz wraz z grupą repatriowanych dzieci dotarł do Polski, zaangażował się w prace nad utworzeniem Zakładu Wychowawczego Dzieci Syberyjskich w Wejherowie, który rozpoczął działalność w 1923 r. Z książki dowiadujemy się, że z pomocą ruszyli także Polacy z całego kraju, organizując w poszczególnych województwach oddziały Komitetu Ratunkowego Dzieci Dalekiego Wschodu.
Książka zawiera także bogaty materiał ikonograficzny. Publikacja została wydana w polsko-japońskiej wersji językowej.
Książkę Sylwii Szarejko „Polskie dzieci w Kraju Kwitnącej Wiśni” wydało Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku.
Anna Kruszyńska (PAP)