„Sklep po sklepie, dom po domu – wpadali do środka, niszczyli i biegli dalej. Rodziny żydowskie chowały się w piwnicach, na strychach, w szopkach i komórkach. […] Krzos, Zieliński, Pasek walili kamieniami, w końcu rozwalili drzwi szafy, pobili Chanę i Kozłowskiego kamieniami i drągami” – tak jedno z zajść antyżydowskich w przedwojennej Polsce opisuje Anna Kłys w książce „Tajemnica pana Cukra. Polsko-żydowska wojna przed wojną”.
Książka Kłys to historia o stosunkach polsko-żydowskich i polskim antysemityzmie lat 20. i 30. XX wieku. Autorka analizuje dokumenty i sięgając do źródeł, szuka początku zjawiska, którego apogeum przypadło na lata 1936–1946: od wojny ekonomicznej na ulicach i targowiskach przez antyżydowskie wystąpienia na uniwersytetach po pogromy Żydów.
Regularne bicie, ranienia nożem, wybijanie okien, strzelanie, podpalanie, przewracanie straganów, kradzieże a wreszcie zabójstwa to były zdarzenia określane w II Rzeczpospolitej między rokiem 1935 a 1939 jako „hece” i „zajścia” antyżydowskie.
„Co było weselszym widowiskiem? – pyta retorycznie Kłys. – Podpalenie domu, którego drzwi i okna zamknięto od zewnątrz grubo po północy? Wybicie wszystkich szyb i oblanie naftą towaru w sklepie? Wyrzucenie z ławki na sali wykładowej i pobicie studentki? Szarpanie za brodę rabina. A może zabicie w nocy całej rodziny żydowskiej?”.
Autorka stara się zrozumieć dlaczego ludzie, którzy żyli obok siebie z dnia na dzień stają się swoimi największymi wrogami. „Wystarczy jeden dzień, jedna godzina i jesteś albo nikim albo człowiekiem. Że ludzie, którzy żyli obok siebie setki lat, zaczynają zachowywać się jak myśliwi na polowaniu, nie jest istotne kto, tylko co. Że nie ma znaczenia – dziecko, kobieta, starzec – nad tym wszystkim jest sweter, stare palto, schodzone buty +bo im już i tak nie będą potrzebne+…” – pisze Kłys.
Przytyk, Odrzywół, Mińsk Mazowiecki, Częstochowa… to tylko przykładowe miasta i wsie, w których dochodziło do regularnych akcji „odżydzania”, i nie były to przypadki odosobnione. Odosobnione było przeciwstawianie się agresji i walka z antysemityzmem. Kłys pisze o nauczycielach, którzy zostali zwolnieni z pracy i napiętnowani za niezgodę na „getto ławkowe”, wprowadzone w niektórych polskich szkołach i uniwersytetach, polegające na zakazie siadania Żydów w dowolnym miejscu sali.
Wyroki, które zapadały w sprawach o antysemickie zajścia były niewspółmierne do wyrządzanych szkód i krzywd. Zwykle było to od kilku do kilkunastu miesięcy za pobicia, rozboje czy nawet zabójstwa.
Skalę zjawiska ukazują artykuły ukazujące się w tym czasie w prasie narodowo-katolickiej, zachęcające do wypędzania Żydów z Polski. „Radom. Fala antysemityzmu, rozszerzająca się z niebywałą siłą, obejmuje coraz to nowe dzielnice Polski, co jest dowodem, że społeczeństwo polskie zrozumiało, gdzie leży przyczyna kryzysu i nędzy dzisiejszego życia”. W listopadzie 1931 roku w Krakowie, Warszawie, Wilnie rozklejano plakaty takiej oto treści: „W Polsce jest milion bezrobotnych cierpiących głód. W Polsce jest trzy i pół miliona tłustych Żydów, tuczących się polskim chlebem. Robotniku, wal w pysk każdego, kto twierdzi, że tak być musi”.
Antyżydowskie wystąpienia miały miejsce na polskich uniwersytetach. Zaczęło się od tego, że po zakończeniu I wojny światowej i odrodzeniu wyższego szkolnictwa w Polsce, zdaniem narodowców, „Żydzi postanowili zapanować nad polską inteligencją”. Chrześcijańska młodzież akademicka szybko „oczyściła” organizacje studenckie, na czele z „Bratniakami” wprowadzając w statutach paragraf aryjski – był to dopiero początek lat dwudziestych. Studenci narodowcy zarządzili również, że w czasie wykładów ich żydowscy koledzy mają siadać tylko po lewej stronie sali. „Przyczepiali duże żółte kartki +Miejsce dla żydów+, zrzucali z ławek tych, którzy siadali po prawej stronie” – opisuje Kłys.
Fala antysemityzmu rozlała się po zajściach w Wilnie w 1931 roku. Na dziedzińcu uniwersytetu Stefana Batorego bili się pałkami i laskami studenci Obwiepolu (Obóz Wielkiej Polski) i żydowscy, w powietrzu latały kamienie. Krzyki, przekleństwa, pierwsze rany. Jeden z kamieni, który przeleciał nad głowami tłumu, uderzył studenta pierwszego roku prawa – Stanisława Wacławskiego. Chłopak szybko został przewieziony do szpitala, jednak rana była na tyle poważna, że po kilku godzinach zmarł.
Informacje z Wilna docierały do kolejnych miast, bili się już nie tylko studenci, ale i uczniowie. „W Krakowie uczniowie gimnazjum pobili laskami do krwi ucznia Ignacego Wurmana z Borku Fałęckiego, krzycząc przy tym +Masz Żydzie, za Wilno+”.
Także mniejsze miasta, niebędące ośrodkami uniwersyteckimi, włączały się w protesty przeciwko Żydom. W Sosnowcu, Łomży, Pruszkowie gimnazjaliści tamtych szkół wystąpili przeciwko kolegom Żydowskim. W Sochaczewie zbezczeszczono żydowski cmentarz.
Polacy wyznania mojżeszowego mogli w niektórych sytuacjach liczyć na pomoc swoich chrześcijańskich sąsiadów – pisze Anna Kłys. „Chaim Pojzman wracał wozem z Warszawy do Kałuszyna, na wysokości Mińska Mazowieckiego wóz otoczyła grupa uzbrojonych w pałki i łomy mężczyzn. Zobaczył to zza płotu gospodarstwa Władysław Sikorski, chwycił dubeltówkę i wypadł na drogę, krzycząc do chrześcijan, że mają spierdalać. Zaprowadził wóz Pojzmana na swoje podwórko, ale narodowcy nie odpuścili. Wtedy córka Sikorskiego, Stefania, wzięła dubeltówkę i wycelowała w narodowców, mówiąc, że zastrzeli każdego, kto wejdzie na ich podwórko” – opisuje Kłys.
Kłys zwraca uwagę, że w Polsce jest bardzo mało lub nie ma wcale śladów po kulturze żydowskiej. „Nie ma malarstwa, wierszy, prozy nie ma reprintów albumów za nieistniejącymi zabytkami, ścian z kolumnami nazwisk tych, którzy tworzyli kulturę, ekonomię, gospodarkę, naukę miast i miasteczek. (…) Gdyby umiały się śmiać, to wszystkie kufry, szafy, kute lemiesze, końskie uprzęże, sita, przetaki i gliniane garnki żydowskich warsztatów chichotałyby w polskich gablotach muzealnych… Śmiałyby się, bo przecież rąk, które je robiły, nie ma, podobno nigdy nie istniały, ale stworzone przez nie przedmioty są i świadczą o polskim folklorze. Nie o żydowskim rzemiośle” – podsumowuje pisarka.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Wielka Litera.
Anna K. Kłys – dziennikarka radiowa i telewizyjna. Od 1991 roku związana z Radiem S (Radio Eska). Autorka wywiadu-rzeki z Bohdanem Smoleniem „Niestety wszyscy się znamy” (2011) oraz książki „Brudne serce” (2014).
Katarzyna Krzykowska (PAP)