"Wschód" z tytułu najnowszej książki Andrzeja Stasiuka zaczyna się na warszawskiej Pradze a kończy w Chinach. W esejach o podróżach na Polesie, do Rosji, Mongolii i Kirgistanu autor szuka źródeł pewnych elementów środkowoeuropejskiej mentalności.
Na pierwszych stronach "Wschodu" autor razem z przyjacielem rozmontowują ladę sklepu z dawnego PGR-u i przewożą ją do stuletniej połemkowskiej chałupy w pobliskiej wsi. W tej scenie spotykają się wspomnienia zapachów wiejskich sklepów z dzieciństwa autora, życie rusińskich chłopów wysiedlonych z Beskidu Niskiego w ramach akcji "Wisła" i obrazy z życia mieszkańców PGR-u. Wszystkie te światy przeminęły bezpowrotnie, a impuls zmian nadchodził właśnie ze wschodu.
Autor, wychowany na Grochowie, już w dzieciństwie czuł, że świat na prawym brzegu Wisły jest inny. Doświadczenie odmienności wschodu pogłębiało się podczas wizyt u dziadków mieszkających w Gródku na Podlasiu. Stamtąd wyszli jego rodzice: "I matka, i ojciec opuścili swoje wsie w ramach wielkiej wędrówki ludów (…) ze wschodu na zachód. Z chamskiej wsi do pańskiego miasta". Ich syn powtarza tę drogę w odwrotnym kierunku - wyjechał z Warszawy i zamieszkał w odciętej od cywilizacji wiosce w Beskidzie Niskim, a podróżowanie na Wschód pociąga go zdecydowanie bardziej niż zwiedzanie Zachodu, który, jak twierdzi, został już doszczętnie wyeksploatowany przez innych pisarzy.
Stasiuk, wychowany na Grochowie, już w dzieciństwie czuł, że świat na prawym brzegu Wisły jest inny. Doświadczenie odmienności wschodu pogłębiało się podczas wizyt u dziadków mieszkających w Gródku na Podlasiu.
„Wschód” to kolejny esej podróżniczy Andrzeja Stasiuka. Tym razem pretekstem do pisania były podróże do Mongolii, Kirgistanu, Kazachstanu i innych krajów Azji Środkowej a także azjatyckiej części Rosji. "Przez pół życia słuchałem o azjatyckich hordach, które najechały nasz europejski kraj. To była wyprawa do jądra metafory" - pisze Stasiuk. Rosja z kolei za jego PRL-owskiego dzieciństwa "była wszędzie, w radiu, w czarno-białym telewizorze, w gazetach, w atmosferze", ale też nikogo nie ekscytowała. Nie czytano radzieckich książek, nie ceniono radzieckich filmów. "Cała komunistyczna rzeczywistość wydawała się falsyfikatem świata. Nasze życie było gdzie indziej (…) Nie dostrzegłem cienia, w którym żyłem" - pisze autor "Wschodu". Po latach pisarz szuka tego, czym kiedyś gardził.
Stasiuka nie interesują miasta takie jak Moskwa czy Leningrad. Jedzie na rubieże imperium, gdzie do woli można się przypatrywać ruinom komunizmu. "Koniec komunizmu w moim kraju wydawał się zbyt błahy i banalny, by mogła z tego powstać opowieść" - uważa autor, rusza więc na Wschód, gdzie może znaleźć bardziej spektakularne dowody upadku - rozpadające się fabryki, niszczejące stacje kolejowe, zanikające miasta. Wszystko to rozpada się w niezmierzonych pustych przestrzeniach, będących kiedyś świadkami wędrówek ludów i ideologicznych eksperymentów. Teraz wschodnią pustkę zaczynają wypełniać Chiny, do których, jak uważa pisarz, należy przyszłość świata. "Ten Lewiatan świata zdąża do chwili, gdy z różowego plastiku, z gumy i folii będzie w stanie wyprodukować nasze myśli i nasze sny" - przewiduje autor "Wschodu".
"Wschód" to 24 pozycja w dorobku autora, który zadebiutował w 1992 roku "Murami Hebronu" i ma na koncie m.in. nagrodę literacką Nike (w 2005 roku za "Jadąc do Babadag") i nagrodę Fundacji Kościelskich (w 1995 roku za "Białego kruka"). Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. (PAP)
aszw/ pz/