Wiedza, jaką o tragicznych wydarzeniach Grudnia 1970 r. w Gdyni możemy zdobyć po lekturze „Zbrodni bez kary”, jest równie bolesna i wstrząsająca jak obrazy przekazane w filmie „Czarny czwartek” czy „Ballada o Janku Wiśniewskim”. Obok opisu krwawo stłumionego przez komunistów protestu robotników i ich represjonowania poznajemy życie codzienne ówczesnego Wybrzeża czy – m.in.- konsekwencje buntu stoczniowców dla kraju i odpowiedzialnej za masakrę robotników PZPR.
Autorzy – naukowcy IPN - w obszernym dziele (500 ss.) zamieścili ok. 300 fotografii i 100 dokumentów. Dzięki rodzinom ofiar wydarzeń Grudnia są wśród nich zdjęcia większości zabitych. Często ostatnie, jakie im zrobiono. Do dziś nie wiemy jednak, czy oficjalne dane, według których życie straciło wówczas 45 osób, a rany odniosło ponad 1150, to pełny bilans rozpoczętych 14 grudnia 1970 r. w Gdańsku protestów.
Zanim do wystąpień na Wybrzeżu doszło, jego mieszkańcy długo znosili słynne „za Gomułki puste półki”, drożyznę, wreszcie coraz bardziej irytujące „propagandowe jasełka” – piszą naukowcy. Służba Bezpieczeństwa zdawała sobie sprawę, że na nachalną propagandę ludzie reagują szyderstwem.
„Jakie jest największe osiągnięcie radzieckiej medycyny? – pytano na ulicy. – Lenin wiecznie żywy! – brzmiała odpowiedź.
– A jak nazywają się najmodniejsze ostatnio perfumy? – „Ostatni oddech Lenina”.
Mimo to władze komunistyczne zdecydowały się na podwyżkę cen żywności, w tym mięsa, jeszcze przed Bożym Narodzeniem.
Na skutki posunięcia nie trzeba było długo czekać. Już 14 grudnia w Gdańsku przez miasto maszerowały robotnicze pochody i doszło do starć z oddziałami MO.
Służba Bezpieczeństwa przewidywała, że ruszy się także Gdynia, stąd – by podobnie jak w Gdańsku nie doszło m.in. do niszczenia sklepów, władze miasta podjęły decyzję o „schowaniu z nich biżuterii, futer i alkoholu”.
15 grudnia w zakładach przemysłowych Gdyni zaczęły się strajki. W największym gdyńskim przedsiębiorstwie – Stoczni im. Komuny Paryskiej, około 7.00 rano robotnicy zaczęli gromadzić się przy głównej bramie.
Tego dnia w Gdańsku palono budynki KW PZPR, Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych, Naczelnej Organizacji Technicznej i Dworca Głównego, a w stoczni zaczął się strajk okupacyjny.
Władze wprowadziły godzinę milicyjną od 18.00. do 6 rano.
Już dwa dni później dochodzi do słynnego „Czarnego czwartku” – na stacji szybkiej kolei miejskiej Gdynia-Stocznia zastrzelono 12 robotników.
Łącznie od strzałów wojska i milicji w Gdyni zginęło w grudniu 1970 r. 18 osób.
Oprócz dramatycznych wydarzeń naukowcy opisali wieloletnie zakłamywanie pamięci Grudnia przez komunistów, walkę o godne uczczenie ofiar masakry oraz przebieg śledztwa i procesu odpowiedzialnych za tę zbrodnię. Niestety winni masakry grudniowej, w tym ówczesny minister obrony Wojciech Jaruzelski, nie ponieśli kary, choć ich procesy toczyły się w sądach jeszcze po 2000 r.
Nie spełniły się więc „życzenia” pod adresem członka Biura Politycznego KC PZPR i wicepremiera Stanisława Kociołka, który 16 grudnia 1970 r. wezwał robotników do powrotu do pracy, czego konsekwencją była masakra robotników, ze słynnej ballady (oryginalny tekst – Krzysztof Dowgiałło, muzyka – Mieczysław Cholewa):
„Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta,
Przez niego giną dzieci, niewiasty,
Poczekaj draniu – my cię dostaniem!
Janek Wiśniewski padł”
Kociołek, który nakłaniał w telewizyjnym wystąpieniu strajkujących do podjęcia pracy, wiedział, że stocznia ma zostać „zablokowana” przez wojsko już następnego dnia rano. Po wydarzeniach grudniowych stracił wprawdzie miejsce w Biurze Politycznym, poszedł jednak w „ambasadory”, piastując kolejne lukratywne stanowiska m.in. w Moskwie, Tunezji czy Luksemburgu.
Choć masakra robotników obciążała Kociołka w wymiarze moralnym i politycznym, trzeba podkreślić, że zgodę na użycie broni wydał ówczesny pierwszy sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka.
Odkrywane z biegiem lat dokumenty, w tym relacje bezpieki, rzucają nowe światło na te wydarzenia, pozwalają też wypełnić niektóre białe plamy w naszej wiedzy na temat Grudnia 1970. Autorzy, oprócz pracy archiwalnej, rozmów ze świadkami wydarzeń, lektury pamiętników oraz relacji z tamtych lat analizują postulaty gdyńskich robotników i opisują losy członków Głównego Komitetu Strajkowego dla miasta Gdyni – pierwszego w historii PRL niezależnego od władz komitetu robotniczego.
Jak napisał we wstępie do książki dr Janusz Marszalec, cenne jest też to, że autorom udało się „przełamać zamknięty krąg osób, które od lat wypowiadają się na temat Grudnia, choć zamknęły już swe badania nad tym tematem”.
Najważniejsze jest jednak co innego. „To także z tej daniny krwi i cierpienia 1970 roku, narodziła się Solidarność”. Grudniowe krzyże Gdyni, Gdańska, Szczecina czy Elbląga, to wyraźnie wytyczona droga do wolności. To dlatego każda książka o gdyńskim Grudniu 1970 r. jest tak ważna, bo to zawsze jest opowieść o naszej trudnej drodze do Wolnej Polski” – pisze o publikacji prof. Mirosław Golon, dyrektor Oddziału IPN w Gdańsku.
Ewa Łosińska
Źródło: MHP