„Gdy ktoś jest dobry dla mnie, to jestem dla niego trzy razy lepszy. Gdy ktoś jest zły dla mnie, to ja jestem dla niego sześć razy gorszy…” – wyznał swoją życiową dewizę wysłannikowi francuskiego magazynu „Onze” w 1981 roku Zbigniew Boniek.
Zbigniew Boniek… kiedyś czołowy piłkarz świata, później trener, biznesmen, a obecnie prezes PZPN. Z Zawiszy Bydgoszcz trafił do Widzewa Łódź, a następnie do Juventusu Turyn i Romy. W latach 80. Boniek był jednym z najlepszych i najsłynniejszych piłkarzy świata. W 1982 roku został uznany przez prestiżowy „France Football” trzecim graczem w Europie, a w 2004 roku FIFA umieściła go w gronie stu najwybitniejszych zawodników w historii futbolu.
„Zbyszek zawsze miał marzenia. Jakoś tak w pierwszych tygodniach jego pobytu w Łodzi trafił pod moje skrzydła. Może dlatego, że znałem bydgoskie klimaty, bo tam odbywałem służbę wojskową. I Boniek kiedyś, patrząc w sufit hotelowego pokoju, wyznał: +Już trafiłem do Widzewa, a niedługo trafię do reprezentacji Polski. Jak już trafię do kadry, to będę w niej dużo znaczył. I później wyjadę do silnego klubu na Zachodzie+. Wtrącam się i mówię: +Zbyszek, ale można wyjeżdżać, gdy się skończy trzydzieści dwa lata. Wcześniej było jeszcze gorzej, puszczali tylko do polonijnych klubów. Teraz czasami puszczają do zawodowych, ale dopiero po trzydziestce+. Boniek nie zważa na to, co dopowiadam, i powtarza: +Trafię do silnego klubu na Zachodzie w sile wieku. Będę miał rodzinę i dom. A w domu palmę i basen. I będę miał psa+. Pamiętam, tak powiedział! Z domu z palmą zrezygnował w swoich marzeniach, o czym przekonałem się, goszcząc swego czasu w Rzymie. Z marzeń Boniek nie zrezygnuje nigdy… Nie ten charakter… Urodził się po to, żeby zwyciężać. Choć doskonale wie, co to rozczarowanie remisem czy gorycz porażki – wspomina przyjaciel Bońka z Widzewa, Tadeusz Gapiński.
Boniek zagrał na trzech Mundialach – w 1978, 1982 i 1986 roku. W reprezentacji rozegrał 80 meczów i zdobył 24 gole.
„Wiesz, byłem… zbawcą narodu w trudnych chwilach. Kiedy w 1982 roku grałem na mundialu w Hiszpanii, w Polsce trwał stan wojenny. Ludzie nie mieli innych rozrywek, więc oglądali turniej piłkarski, w którym zawodnicy w biało-czerwonych koszulkach spisywali się bardzo dobrze. Później przez trzy lata przywdziewałem trykot w biało-czarne pasy Juventusu Turyn. Telewizja polska niemal nie pokazywała zachodnich programów, ale od czasu do czasu transmitowała ważne mecze turyńskiego klubu z moim udziałem. Przez lata zapewniałem rozrywkę rodakom” – mówi sam o sobie Boniek.
Po zakończeniu kariery, do czasu objęcia prezesury PZPN, nie odnosił już jednak spektakularnych sukcesów sportowych. Nie udała mu się przygoda z reprezentacją Polski na stanowisku selekcjonera. Wcześniej nie powiodło mu się także w pracy z włoskimi zespołami ligowymi.
Słynny pseudonim „Zibi” wymyślił dziennikarz Roberto Beccantini. Zbigniew Boniek we Włoszech zyskał jeszcze jeden przydomek. Kiedyś patron Juventusu Giovanni Agnelli powiedział o nim „Bello di notte” - „Piękny nocą”, ponieważ rozstrzygał najważniejsze mecze świata w światłach jupiterów. Na pytanie Romana Kołtonia, czy rzeczywiście Boniek grał zawsze lepiej w nocy, a w dzień, gdy świeciło słońce, nie chciało mu się wysilać, Giovanni Trapattoni, trener Juventusu, powiedział: „Nie, nie, bylibyśmy niesprawiedliwi, gdybyśmy pamiętali tylko wielkie mecze +Zibiego+ w światłach jupiterów. Pański rodak spisywał się dobrze, tak jak od niego oczekiwałem, także w dzień, w meczach ligi włoskiej”.
Trapattoni zapamiętał… rude włosy Bońka. „I to w jakimś stopniu także charakteryzuje jego osobę. W tych najważniejszych meczach, w europejskich pucharach, grał zawsze bez kompleksów. Prezentował się wspaniale i takim na zawsze go zapamiętam. A w oczy wszystkim obserwatorom rzucała się nie tylko znakomita dyspozycja, ale i kolor włosów” – stwierdza.
W latach osiemdziesiątych Roman Kołtoń był nastolatkiem. „Dla nas, młodych ludzi z małych miasteczek czy wsi, to był idol. Heros z boiska i bohater naszej wyobraźni. (…) Boniek przez dekadę jawił mi się jako osoba bliska sercu, ale jakby gdzieś z Olimpu, z panteonu sław”” – wyznaje.
Książka „Zibi czyli Boniek” Romana Kołtonia ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/