20 lat temu, 6 maja 2002 r., zmarł aktor Bronisław Pawlik. Był człowiekiem, który wiedział o teatrze niemal wszystko – wspominał przed laty Olgierd Łukaszewicz.
Bronisław Pawlik urodził się 8 stycznia 1926 r. w Krakowie. Interesował się malarstwem. Podczas okupacji pracował jako robotnik na kolei. Po wojnie w 1947 r. ukończył w rodzinnym mieście Studio Dramatyczne Iwo Galla, u którego rok wcześniej zadebiutował w gdańskim Teatrze Wybrzeże rolą Hippiasza w spektaklu "Homer i Orchidea" Tadeusza Gajcego. Na gdańskiej scenie występował także w sztukach Szaniawskiego, Szekspira, Wyspiańskiego, Czechowa i Słowackiego.
Następnie zaczął też występować w Teatrze im. Jaracza w Łodzi, gdzie debiutował rolą Kubusia w "Wiśniowym sadzie" Czechowa. Od 1953 r. na scenach warszawskich: Teatru Narodowego (1952-57), Ateneum (1957-60), Polskiego (1960-75), Powszechnego (1974-88) i Współczesnego (1989-2002).
W 1956 r. ukończył warszawską PWST, nie broniąc jednak dyplomu. Był to czas, kiedy Pawlik udzielał się nie tylko jako aktor, ale również jako reżyser. Asystował u Edmunda Wiercińskiego w spektaklu "Cyd" Corneille'a w Teatrze Polskim w Warszawie, wspólnie z Zygmuntem Hübnerem reżyserował "Cień bohatera" Seana O'Caseya w Teatrze Współczesnym, samodzielnie reżyserował "Osaczonych" Janusza Warmińskiego w Ateneum.
Na dużym ekranie jako aktor debiutował rolą Leona u Jerzego Kawalerowicza w "Celulozie" (1953) i Leona Krusiewicza w "Pod gwiazdą frygijską" (1954). U Jana Rybkowskiego grał fryzjera Szczeżuję w "Godzinach nadziei" (1955) i komisarza, kapitana milicji w "Kapeluszu pana Anatola" (1957). Szybko dał się poznać jako duży talent i sympatyczny, choć trudny do prowadzenia człowiek.
W wywiadzie udzielomym PAP przed laty aktor Jan Kociniak wspominał Pawlika słowami: "Byłem wówczas bardzo młodym aktorem. Moje relacje z Bronisławem Pawlikiem przypominały stosunek rzemieślnika do mistrza. Był już wtedy bardzo znanym aktorem. Nigdy jednak nie dał nam odczuć, że jest kimś tak wielkim. Był bardzo życzliwy, miły. Był to człowiek skromny, serdeczny i koleżeński" - zaznaczył.
Podobnie wypowiadał się Olgierd Łukaszewicz, który po raz pierwszy zetknął się Pawlikiem w "Sprawie Dantona" w reż. Andrzeja Wajdy: "To było dla mnie niezwykłe przeżycie. Bronisław Pawlik był aktorem teatru zespołowego - umiał przyjąć na siebie zadania wynikające z podporządkowania się głównej idei przedstawienia, nie był kimś, kto dyktuje innym, że ma grać same główne role" – wspominał.
Był znany z tego, że bardzo dbał o szczegóły, każdy detal, rekwizyt. "Gdy ukradziono po kilkudziesięciu spektaklach zegarek, z którym gram Dantona, posługiwanie się innym utrudniało mi życie na scenie. Miałem już wypracowany uchwyt, a przylepność nowego rekwizytu była inna, obca. W Derbach w pałacu grałem kamerdynera, o którym myślałem, że musi chodzić miękko, nieobecnie, niedosłyszalnie. Po rozmaitych próbach z naszym teatralnym obuwnikiem, jak uzyskać +wychodzenie+ obcasów, wyślizganie, zdecydowaliśmy ściąć je pilnikiem. I wtedy poczułem się w roli swobodnie" – wyznał w 1976 r. podczas wywiadu dla czasopisma "Teatr".
W teatrze Pawlik wykreował przeszło 130 ról. Po roli Akakija Akakijewicza Baszmaczkina w "Płaszczu" Mikołaja Gogola w reż. Władysława Hańczy Krzysztof Choiński recenzował jego grę słowami: "wydobył z Baszmaczkina wszystko, co jest właśnie ludzkie i co budzi u widza reakcję uczuciową wyraźnie zgodną z zamysłem autorskim".
Z tą sztuką wiąże się ciekawa historia, przytaczana przez magazyn "Foyer". Pojawiał się wszędzie w czerwonych, wysokich oficerkach z cholewami, co wzbudzało wówczas pewne zdziwienie. Okazało się, że w ten sposób przygotowywał swój strój do roli ubogiego rosyjskiego urzędnika, uważając, iż musi być odpowiednio zniszczony. Zdarzało się, że w tym stroju przemierzał gmach Telewizji Polskiej na kolanach, dbając tym samym o należyte przetarcie spodni.
Sceną, na której doskonale się odnajdywał, był również Teatr Polskiego Radia, w którym przez niemal 50 lat wystąpił ponad 500 razy – debiutował w 1953 r. u Bohdana Korzeniewskiego w "Zemście" Aleksandra Fredry. Współpracował z niemal wszystkimi najlepszymi polskimi reżyserami radiowymi. W 1988 r. uhonorowany został Wielkim Splendorem – prestiżową nagrodą przyznawaną przez Zespół Artystyczny Teatru Polskiego Radia dla aktorów wykonawców słuchowisk radiowych.
"W robocie bardzo nerwowy, trudny do prowadzenia, ale w środku dusza anioła! To był mój ulubiony aktor. Te +awantury+, które urządzał, nie były po to, by zniszczyć kogoś, ale po to, by siebie podbechtać, by emocja była maksymalna. I to się sprawdzało” – wspominał na antenie Polskiego Radia reżyser Zdzisław Dąbrowski.
Równolegle toczyła się jego kariera filmowa. Grał m.in. w "Mężu swojej żony" (1960) Stanisława Barei, "Smarkuli" (1963) Leonarda Buczkowskiego, "Don Gabrielu" Ewy i Czesława Petelskich, "Hrabinie Cosel" Jerzego Antczaka, "Zmorach" Wojciecha Marczewskiego. Warto również wspomnieć o kultowych dziś komediach Barei, jak "Miś" (1980) i "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" (1978).
Największe uznanie przyniosła Pawlikowi rola subiekta Rzeckiego w reżyserowanym przez Ryszarda Bera serialu "Lalka" (1977). Uważano, iż Rzecki w jego wykonaniu jest żywcem wyjęty z Prusa.
"(…) w istocie w Rzeckiego zainwestował Pawlik całe swoje bogate doświadczenia aktorskie, umiejętność mądrego operowania detalem, gestem, spojrzeniem, mimiką, zróżnicowaniem tonów głosowych ujętych w skalę rozmyślnie zawężoną. (…) Cienką, ale jakże precyzyjnie prowadzoną kreską naszkicował tę postać, będącą cząstką wyobraźni pokoleń i odniósł sukces rzadki" – recenzowała na łamach "Sceny" Maria Brzostowiecka.
Sam aktor w rozmowie z "Filmem" zdradził: "Aby +wejść+ w postać Rzeckiego, musiałem przede wszystkim wnikliwie, ze śledczą nieomal dokładnością przeczytać tekst Prusa".
Był profesorem w telewizyjnych "Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa" (1966). Grał także w serialach: "Stawka większa niż życie", "Chłopi" (1972), "Polskie drogi" (1976), "Doktor Murek" (1979) "Kariera Nikodema Dyzmy" (1980), "Alternatywy 4" (1983)."Dla mojego pokolenia Bronisław Pawlik był mistrzem, jeżeli chodzi o świadomość reakcji widowni. Nieomylnie wiedział, jak wywołać określone reakcje, kiedy zrobić pauzę, kiedy się odwrócić, kiedy akcent słowny - na przykład pauza - wywoła reakcję dramatyczną, kiedy komediową. Był mistrzem pointy" – wyznał Łukaszewicz.
Wysoko oceniono również jego role w "Tabu" (1987) Andrzeja Barańskiego (nagroda na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych), "Orle" (1958) Leonarda Buczkowskiego, "Nie ma mocnych" (1974) Sylwestra Chęcińskiego.
"Bardzo lubiany jako człowiek. Z temperamentu raptus, bardzo pobudliwy, co powodowało często wiele zabawnych sytuacji, ale też, jeżeli ktoś go jeszcze nie znał - zadrażnień. Nikt tego nie brał na serio, bo był to człowiek o gołębim sercu i w gruncie rzeczy - bardzo nieśmiały. Pawlik rozkwitał przed mikrofonem, na scenie. Był człowiekiem, który wiedział o teatrze niemal wszystko. Mam wrażenie, że razem z nim odchodzi cała epoka" – dodawała Olgierd Łukaszewicz.
Pawlik był pierwszym prowadzącym telewizyjnej audycji dla dzieci – "Miś z okienka". Stracił pracę po rzekomym wypowiedzeniu słów – "A teraz kochane dzieci, pocałujcie misia w d…". Sytuacja stała się często powtarzaną anegdotą, choć jej prawdziwości nigdy nie potwierdzono, a sam aktor stanowczo zaprzeczał, jakoby takie słowa padły. Mówił: "kiedy patrzę na karierę tej legendy, niezmiernie żałuję, że nigdy tych słów nie wypowiedziałem". Faktem jest jednak, że finalnie Pawlika zwolniono.
Jego ostatnimi kreacjami teatralnymi były role Dziadka w "Uroczystości" T. Vinterberga i M. Rukova w reżyserii Grzegorza Jarzyny w Teatrze Rozmaitości (2001) oraz Ogrodnika w "Bambini di Praga" B. Hrabala w reżyserii Agnieszki Glińskiej w Teatrze Współczesnym (2001).
"Interesują mnie przede wszystkim ludzie mali, zagubieni w mechanizmie współczesnego świata, niepotrzebni. Wiecznie zakłopotani wszystkim, co ich otacza, niemal samym faktem swego istnienia, nieśmiali, zbędni ludzie. Właśnie oni wzruszają mnie najbardziej" – powiedział w rozmowie z czasopismem "Ekran".
Występował także na estradzie, m.in. w kabarecie Szpak, Dudek oraz w Kabarecie Starszych Panów. Jego ostatnim filmem był "Wszyscy święci" w reż. Andrzeja Barańskiego (2002). Niestety premiera odbyła się już po śmierci aktora, który zmarł 6 maja 2002 r. w Warszawie.
Mateusz Wyderka (PAP)
mwd/ skp/ pat/