W trakcie ponadtygodniowego wydarzenia zaprezentujemy 20 spektakli. Festiwal otworzy 31 maja przedstawienie „Ink” w reż. greckiego artysty Dimitrisa Papaioannou - mówi PAP Dyrektor Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu i Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTAKT Renata Derejczyk.
Polska Agencja Prasowa: Kiedy odbędzie się 27. Międzynarodowy Festiwal Teatralny KONTAKT? Ile przedstawień i z jakich krajów zaprosiła pani do Torunia?
Renata Derejczyk: W tym roku postanowiliśmy przesunąć początek festiwalu na nieco późniejszy termin i dlatego 27. KONTAKT będzie trwać od 31 maja do 7 czerwca. W tym czasie zaprezentujemy 20 spektakli: niektóre po dwa–trzy razy. Festiwal otworzy przedstawienie "Ink" wybitnego greckiego reżysera i choreografa – Dimitrisa Papaioannou, a na zakończenie pokażemy spektakl "Bracia" w inscenizacji Romea Castellucciego.
Z zagranicy zaprosiłam też "Fikcje" z wileńskiego Valstybinis Jaunimo Teatras w reżyserii jednego z najzdolniejszych uczniów Eimuntasa Nekrosiusa – Adomasa Juski, który po raz pierwszy zaprezentuje swoje przedstawienie w Toruniu. W tym spektaklu na podstawie krótkich opowiadań Jorge Luisa Borgesa wystąpi Vytautas Sakalauskas – ikoniczny aktor innych litewskich reżyserów, Oskarasa Korsunovasa i Rimasa Tuminasa. Kolejnym spektaklem zagranicznym będą "Trzy smutne sztuki" na podstawie dramatów Maurice'a Maeterlincka z Teatrul National "Vasile Alecsandri" w Jassach, które przygotował znany toruńskiej publiczności z zeszłorocznego festiwalu rumuński reżyser Radu Afrim. Przypomnę, że w ubiegłym roku na KONTAKCIE pokazał "Trzy siostry" wg Antona Czechowa.
PAP: Proszę przybliżyć widzom te zagraniczne spektakle i ich twórców.
R. D.: Dimitris Papaioannou, który odwiedzi Polskę po raz pierwszy, jest wielkim artystą wizualnym, performerem, tancerzem, którego sława sięga daleko poza Grecję. Są widzowie, którzy do dziś pamiętają ceremonię otwarcia igrzysk olimpijskich w Atenach w jego reżyserii. "Ink" Papaioannou to historia wielowymiarowa. Artysta próbuje ukazać postać mrocznego strażnika – w tej roli sam reżyser! – który kreuje sceniczny świat i stara się pilnować reguł w nim obowiązujących. W jego wszechświat wkracza druga, stworzona przez niego postać, która wnosi ze sobą czułość i okrucieństwo. Widz będzie mógł śledzić fascynujący choreograficznie i wizualnie pojedynek pomiędzy bohaterami. To opowieść wysoce symboliczna, której urok tkwi w obrazie: splecionych ze sobą w walce ciał tancerzy, w świetle przenikającym strumienie wody lejącej się na scenie.
Dimitris Papaioannou co roku tworzy nowy projekt wizualno-performatywny, z którym podróżuje po światowych festiwalach. Mam nadzieję, że toruńska prezentacja "Ink" to początek dłuższej przygody polskiej publiczności z jego spektaklami.
Romeo Castellucci i jego Socìetas Rafaello Sanzio z Ceseny przyjedzie do Torunia ze spektaklem "Bracia". Castellucci próbuje w nim zbadać, dlaczego ludzie rezygnują ze swojej wolności, z odpowiedzialności za własne wybory. W "Braciach" odwołuje się do eksperymentu psychologa Stanleya Milgrama, podczas którego badano posłuszeństwo wobec autorytetów; sprawdzano, jak szybko ludzie rezygnują ze swojego zdania i jak dzięki temu można zacząć nimi manipulować. W kontekście obecnych wydarzeń na świecie temat tego spektaklu wydaje się niezwykle aktualny. Będzie to również eksperyment teatralny, ponieważ na scenie wystąpią toruńscy wolontariusze, prowadzeni przez włoskich aktorów.
PAP: Dość szeroka będzie reprezentacja polskich teatrów na festiwalu. Jakie spektakle zaprosiła pani na 27. KONTAKT?
R. D.: W tym roku starałam się, by na festiwalu pojawiła się silna reprezentacja dojrzałych twórców polskiego teatru i została skonfrontowana z pracami artystów młodszego pokolenia. KONTAKT to nie tylko rozmowa polskiego i zagranicznego teatru, ale także nasza wewnętrzna dyskusja o tym, jak mówić o rzeczywistości, jakie tematy są dziś najważniejsze.
Pokażemy "Twarzą w twarz" w reżyserii Mai Kleczewskiej, czyli bardzo ciekawą od strony formalnej - napięcie między ekranem a aktorstwem w żywym planie - koprodukcję Teatru Powszechnego w Warszawie i Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Jest to kolejna próba zbadania przez reżyserkę kobiecej psychiki, jakby inny wariant jej słynnego spektaklu "Pod presją" z Sandrą Korzeniak. Tym razem Kleczewska sięga po scenariusze Ingmara Bergmana i opowiada realistyczno-oniryczną historię lekarki psychiatrii przechodzącej emocjonalny kryzys. Sceniczny Bergman kręci o niej film w obecności widzów, daje aktorom instrukcje, przegląda się w jej przypadku jak w lustrze i pyta: jak wydobywamy się z upadku, co daje nam siłę żyć dalej? Zachwyciła mnie bergmanowska z ducha i ciała rola Karoliny Adamczyk, jakże inna od jej poprzednich kreacji w teatrze Kleczewskiej!
Kolejnym polskim przedstawieniem w konkursie będzie "Ale z naszymi umarłymi" w reżyserii Marcina Libera z Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Powieść Jacka Dehnela o inwazji zombie, która zaczyna się w Polsce, jest dla kieleckiego zespołu pretekstem do groteskowego nekroperformansu. Aktorzy, ucharakteryzowani na żywe trupy, opowiadają z widowni nam siedzącym na scenie o podboju świata przez polskich umarłych-nieumarłych. Jaka będzie ta nowa rzeczywistość, czy mamy światu do zaoferowania tylko w miarę wesołą śmierć? Spektakl Marcina Libera bawi i intryguje, zaskakuje swoją estetyką, jego wielkim atutem jest muzyka wykonywana na żywo przez zespół Nagrobki.
Trzecim przedstawicielem dojrzałych twórców, którego spektakl po raz pierwszy weźmie udział w KONTAKCIE, jest Norbert Rakowski. Z Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu przywiezie "Badania ściśle tajne" Iwana Wyrypajewa. Zafrapował mnie ten tekst oraz estetyka przedstawienia, która sytuuje się na pograniczu naukowego wykładu i teatru choreograficznego. Spektakl pokazuje środowisko naukowców, zadaje pytania o przyszłość ludzkości, a jednocześnie ujawnia, jak bardzo niedoskonali są ci, którzy mogliby ją uratować – z pomocą wiedzy, doświadczenia, nowych idei. Rakowski opowiada o tym, co chcielibyśmy przed sobą i innymi ukryć. Dla jednych będzie to nieodwracalność zagłady, koniec naszej cywilizacji, dla drugich inna miłość, brak lojalności, zdrada ideałów.
Grupę młodych polskich twórców reprezentuje Katarzyna Szyngiera. Kilka lat temu zebrała wiele nagród za rzeszowski spektakl "Lwów nie oddamy", teraz jej musical "1989", czyli koprodukcja krakowskiego Teatru im. Juliusza Słowackiego z Gdańskim Teatrem Szekspirowskim wywołuje u publiczności dawno niewidziane euforyczne emocje. Szyngiera i jej zespół opowiadają pozytywny polski mit – o powstaniu i zwycięstwie Solidarności. I jest w tej historii i nadzieja sierpnia 1980, i gorycz grudnia 1981, i kompromis przy okrągłym stole przełomu lat 1988 i 1989. Polityczne wypadki są tłem dla historii miłosnych i małżeńskich – Kuronia i Gajki, Lecha i Danuty Wałęsów, Borusewiczów, Frasyniuków. Zafascynowała mnie energia bijąca od krakowskich aktorów, żar, z jakim wyśpiewują i tańczą swoje manifesty, że trzeba działać, trzeba wierzyć w zwycięstwo. To są emocje, których bardzo współcześnie potrzebujemy. Ważne było dla mnie także i to, że twórcy spektaklu pamiętają o kobietach Solidarności, pozwalając im ze sceny mówić to, czego z różnych powodów nie mogły powiedzieć wtedy, kiedy działa się Historia.
Na KONTAKCIE zaprezentujemy też "Śmierć Jana Pawła II" w reżyserii Jakuba Skrzywanka, który w ostatnim sezonie stworzył wiele fantastycznych przedstawień. To była trudna decyzja – czy przywieźć jego szczecińskiego "Spartakusa", czy poznański spektakl. Wybrałam jego produkcję z Teatru Polskiego w Poznaniu, obiektywną rekonstrukcję ostatnich dni papieża. Cierpienie i agonia starego człowieka zostały tu zderzone z bezduszną machiną protokolarną i ceremoniami szpitalno-pogrzebowymi. To wstrząsające ars moriendi płynnie przechodzi w sceniczną rozmowę o naszym stosunku do papieskiego mitu. Z jednej strony typowa dla naszej kultury śmierć na pokaz, z drugiej trwoga splątania rozpadu ciała i umysłu z oczekiwaniem natychmiastowej świętości. Skrzywanek nie neguje godności papieskiej śmierci, przygląda się raczej ludzkim reakcjom na nią.
Trzecią pracą teatralną z grupy "młoda reżyseria" jest "Miła robótka" Agnieszki Jakimiak z Teatru im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie. To spektakl, który opowiada o zmianach w naszych zachowaniach seksualnych. Pod lupę zostają wzięte lata dziewięćdziesiąte. Polskie społeczeństwo uczy się wolności także w sprawach intymnych, startuje branża porno, rynek zasypują tak zwane magazyny dla panów. Przedstawiciele środowisk LGBT zaczynają wychodzić z szafy. Teatr staje się w tym spektaklu platformą do badań społecznych od strony socjologicznej, ale i pozwala spojrzeć na naszą niedawną przeszłość, zdobycze i straty obyczajowe w sposób na poły ironiczny, na poły nostalgiczny.
PAP: Na KONTAKCIE pokażą się także gospodarze, czyli toruński Teatr im. Wilama Horzycy. Co państwo zaprezentują i czy toruńskie przedstawienia będą uczestniczyć w konkursie?
R. D.: Przyjęłam zasadę, że toruńskie spektakle będą pełnoprawnymi uczestnikami konkursu. Tradycją KONTAKTU zawsze było jury złożone z ekspertów zagranicznych. Utrzymałam tę zasadę. Zwłaszcza że sprawdza się na innych polskich konkursach festiwalowych. Zewnętrzne spojrzenie zawsze cechuje obiektywizm i ciekawość. Jurorzy spoza Polski mogą wywracać do góry nogami nasze krajowe hierarchie, pokazywać, co jest w naszym repertuarze naprawdę interesujące dla europejskiej i światowej widowni.
Jurorzy są niezależni od dyrekcji festiwalu w swoich decyzjach. Dlatego nie ma żadnych przeciwskazań do startu w konkursie produkcji Teatru im. Wilama Horzycy. To moim zdaniem ważny gest dla naszego zespołu. Mamy w repertuarze realizacje, które chcemy pokazać gościom festiwalu. Uważam, że godnie nas reprezentują i mogą stanąć w szranki z polskimi i zagranicznymi spektaklami. Dwa nasze przedstawienia powstały za mojej dyrekcji ("Wiśniowy sad" w reżyserii Łukasza Kosa i "Ćwiczenia stylistyczne" Evy Rysovej), trzecie zostało wyprodukowane za poprzedniej dyrekcji. To przykład intrygującej opowieści o naszym mieście i samym teatrze z czasów II wojny światowej. Mówię tu o spektaklu "Cholernie mocna miłość" w reżyserii Aleksandry Jakubczak. Opowiada prawdziwą historię tragicznej miłości, która wydarzyła się w Toruniu. Młody chłopak, który dorabiał sobie jako śpiewak na niemieckich przedstawieniach w budynku dzisiejszego Teatru Horzycy, zakochał się w oficerze Wehrmachtu.
Na KONTAKCIE pokażemy wyjątkowe przedsięwzięcie, czyli "Ćwiczenia stylistyczne" w reżyserii Evy Rysovej. Jest to przedstawienie, które się nigdy nie powtórzy, reżyserka przygotowała bowiem z aktorami 99 scen, a podczas jednego spektaklu granych jest około 30. Dodam, że to publiczność decyduje, które sceny danego dnia aktorzy zagrają. Zresztą "Ćwiczenia stylistyczne" mają już ogromną rzeszę fanów, którzy oglądają przedstawienie wielokrotnie.
Trzecim naszym spektaklem będzie Czechowowski "Wiśniowy sad". Akcja rozgrywa się w całej przestrzeni toruńskiego teatru. Reżyser zaprasza w pierwszej części widzów na scenę, niejako do rodzinnego domu Raniewskiej, a wiśniowy sad wyobraża teatralna widownia. W przerwie wychodzimy razem z aktorami do foyer, gdzie trwa wspólna zabawa w oczekiwaniu na wynik licytacji majątku. A ostatnia część przedstawienia rozgrywa się w odwróconej sytuacji, czyli widzowie zajmują miejsca na właściwej widowni. Kos opowiada o nieuniknionych zmianach w świecie, za którymi nie nadążają pewne grupy społeczne reprezentowane u Czechowa przez Raniewską i jej brata. Mimo tego, że doradza jej Łopachin, instruuje ją, jak przetrwać trudny czas zmian, Raniewska nie umie sobie ich wyobrazić ani podjąć trudu uczestniczenia w nich.
PAP: Wspomniała pani, że KONTAKT ponownie będzie miał charakter konkursowy. Kto w tym roku zasiądzie w jury i jakie nagrody zostaną przyznane?
R. D.: Pełny skład jury przedstawię w połowie maja. Będą to krytycy oraz dyrektorzy i kuratorzy europejskich festiwali. Chciałabym, aby mieli możliwość obejrzenia najlepszych polskich przedstawień i by w przyszłości mogli promować polski teatr w swoich krajach.
Główna nagroda, czyli Grand Prix dla najlepszego spektaklu festiwalu, nie uległa zmianie. Natomiast wprowadziłam innowację w przypadku drugiej nagrody. Kiedyś było to wyróżnienie dla najlepszego reżysera festiwalu. Uznałam, że warto poszerzyć tę formułę i jury będzie miało możliwość wręczenia nagrody dla najciekawszej osobowości KONTAKTU. To będzie mógł być reżyser, ale też np. scenograf, kompozytor, aktor lub choreograf.
Kolejnymi nagrodami będą laury dla najlepszego aktora i aktorki festiwalu oraz wyróżnienia dla najlepszego aktora i aktorki. W tym roku również Związek Artystów Scen Polskich zaproponował, że na zakończenie KONTAKTU wręczy Nagrodę im. Zdzisława Maklakiewicza za najlepszy epizod aktorski festiwalu.
PAP: KONTAKT powraca do swojej tradycji prezentowania przedstawień plenerowych. Co widzowie zobaczą w przestrzeni miejskiej Torunia?
R. D.: Pamiętam, że podczas mojego pierwszego pobytu na festiwalu obejrzałam spektakl "Giordano" Teatru Biuro Podróży. I długo nie mogłam o nim zapomnieć. W ostatniej dekadzie brakowało mi widowisk na toruńskim rynku czy w fosie. Takich momentów, w których goście festiwalowi oglądają spektakle razem z mieszkańcami miasta. Dlatego z powodów emocjonalnych zaprosiłam w tym roku ten poznański zespół, najlepszy ze wszystkich polskich grup tworzących spektakle na ulicy. Zagra dwa mądre i aktualne przedstawienia. Aktorzy Pawła Szkotaka pokażą swój najnowszy spektakl "Eurydyka", czyli opowieść o miłości Eurydyki i Orfeusza, która rezonuje z tym, jak każdy z nas zmagał się podczas pandemii ze śmiercią bliskich czy znajomych. Drugi, dużo starszy spektakl "Silence – Cisza w Troi" miał swoją premierę podczas wojny w Syrii i był komentarzem do krwawych wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Niestety, teraz wobec wojny w Ukrainie zyskał nową aktualność. Wtedy współczuliśmy wojennym uchodźcom, patrzyliśmy, jak fundamentalizm i szaleństwo nienawiści niszczy miasta i stare wspólnoty, wymazuje historię, zmienia ogrody w pustynię. A teraz ta wojna jest o krok od nas i znów ludzie tacy jak my cierpią, bronią się z determinacją przed inwazją barbarzyńców, którzy jeszcze nie tak dawno chcieli, byśmy nazywali ich braćmi.
"Silence – Cisza w Troi" nie jest realistycznym reportażem wojennym, tylko widowiskiem pełnym symbolicznych obrazów i onirycznych wizji. Chciałam, żeby ten spektakl zaistniał w centrum naszego miasta dla setek widzów. To ma być znak, że pamiętamy, w jakim czasie robimy nasz festiwal.
Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)
gj/ dki/