W przeddzień premiery filmu „1920. Bitwa warszawska” – najnowszego obrazu Jerzego Hoffmana, ukazała się książka "Filmy, wojny i rozróby" – spisany przez Stanisława Zawiślińskiego wywiad–rzeka z reżyserem. 78-letni Jerzy Hoffman zadeklarował na wtorkowej promocji książki, że nie powiedział jeszcze w kinie swojego ostatniego słowa. Nie myśli jeszcze o jakimś konkretnym projekcie, ale jest przekonany, że stanie jeszcze za kamerą aby nakręcić jakiś film historyczny. Być może o czasach, które sam pamięta.
Hoffman zawsze marzył, by na jego filmy przychodziły tłumy do kin. „Potop” obejrzało ponad 27 mln widzów, „Pana Wołodyjowskiego” – 10 mln, „Ogniem i mieczem” - ponad 7 mln. „Jestem reżyserem kasowym” – z dumą podkreślał Hoffman na spotkaniu.
"Żyłem w dość burzliwym okresie” – powiedział reżyser, który pracował i przyjaźnił się z najwybitniejszymi polskimi twórcami - z Włodzimierzem Wysockim, Andrzejem Munkiem, Aleksandrem Fordem. W rozmowie z Zawiślińskim Hoffman wspomina dzieciństwo na Syberii, burzliwą młodość, studia w moskiewskiej szkole filmowej i czasy PRL - najweselszego baraku demoludów.
Z książki Zawiślińskiego można się dowiedzieć wielu nieznanych szerzej szczegółów z życia Hoffmana. Jako nastolatek był bardzo wojowniczy, na Syberii staczał regularne walki z małymi Rosjanami w obronie polskiego honoru. Ma za sobą krótką karierę bokserską - między 16 a 17 rokiem życia należał do międzyszkolnego klubu sportowego - zrezygnował z boksu po jednej z ciężkich walk. Już jako dorosły człowiek słynął w środowisku filmowców z mocnego uścisku dłoni przy powitaniu, przyjaciele, w trosce o integralność swoich kończyn bezskutecznie apelowali o delikatność.
Zapytany o punkty zwrotne swojego życia Hoffman na pierwszym miejscu stawia fakt, że wraz z rodziną w 1940 roku zostali wywiezieni na Syberię. Paradoksalnie – to właśnie uratowało im życie, reszta rodziny, która pozostała w Polsce, zginęła w Holokauście.
O ekranizacji całej "Trylogii" Hoffman marzył już na pierwszym roku studiów, ale drogę do ekranizacji „Potopu” otworzył mu wyjazd Aleksandra Forda podczas antysemickich czystek z 1968 roku. Sam Hoffman też odbył kilka rozmów z przedstawicielami służb o swojej ewentualnej emigracji, ale powiedział, że ma żonę Rosjankę i jeżeli musiałby wyjechać, to wybiera Związek Radziecki. Dali mu spokój.
Hoffman przyznaje, że kocha aktorów, lecz zastrzega, że nigdy nie spał z żadną aktorką. W castingach pomagają mu kolejne żony. Walentyna, której Hoffman dedykował „Ogniem i mieczem” (zmarła tuż przed premierą filmu), wymyśliła, by Helenę Kurcewiczównę zagrała „dziewczyna Bonda” Izabella Scorupco. Hoffman „nie potwierdza ani nie zaprzecza”, że Nataszę Urbańską do głównej roli w „Bitwie warszawskiej” wybrała jego obecna żona.
Hoffman zawsze marzył, by na jego filmy przychodziły tłumy do kin. „Potop” obejrzało ponad 27 mln widzów, „Pana Wołodyjowskiego” – 10 mln, „Ogniem i mieczem” - ponad 7 mln. „Jestem reżyserem kasowym” – z dumą podkreślał Hoffman na wtorkowym spotkaniu. „Niektórzy mówią, że robię filmy drugiej kategorii, dla masowej publiczności, bo ludzie chcą je oglądać. Rozumiem, że prawdziwie ambitne, głębokie filmy, to te, które chce oglądać jedynie rodzina reżysera” – ironizował reżyser.
Książkę rozpoczyna rozmowa na temat przygotowań i pracy na planie najnowszego dzieła Hoffmana - pierwszego polskiego filmu fabularnego w technologii 3D "1920. Bitwa Warszawska". "Ten film to wielki cyklon. Lecz nie traktuję go jako najtrudniejszego. +1920 Bitwa warszawska+ to pogodzenie się z tym, że tak jak dźwięk i kolor wdarły się do kina i zdominowały je całkowicie, tak 3D zastąpi nam 2D" - powiedział Hoffman.
"Filmy, wojny i rozróby. Rozmowy z Jerzym Hoffmanem" autorstwa Stanisława Zawiślińskiego wydało Wydawnictwo Skorpion przy współpracy Forum Film Poland. (PAP)
Aszw/ ls/