Wszyscy jesteśmy zgodni, że Reduta i idee Juliusza Osterwy to najgłębsze źródło inspiracji dla Teatru Klasyki Polskiej – mówi PAP p.o. dyrektora Teatru Klasyki Polskiej, aktor i reżyser Jarosław Gajewski.
Polska Agencja Prasowa: Kiedy powstał Teatr Klasyki Polskiej i co legło u podstaw jego powołania?
Jarosław Gajewski: Teatr Klasyki Polskiej jako instytucja został powołany 27 marca 2023 r. Jego ustanowienie zostało poprzedzone szeregiem działań wielu osób. Prawdopodobnie nie udałoby się to bez zaangażowania i determinacji Dominiki i Michała Chorosińskich oraz Andrzeja Dubiela. To oni stworzyli środowisko twórców skupionych wokół Fundacji Teatru Klasyki Polskiej. Dołączyłem do tego zespołu, aby zagrać Cześnika w "Zemście" Aleksandra Fredry w roku 2020, w jesiennym okienku pandemicznym.
Siedzibą Teatru Klasyki Polskiej jest Warszawa, natomiast jednym z podstawowych zadań Teatru jest dotarcie z przedstawieniami do publiczności w całej Polsce, szczególnie tam, gdzie dotąd dostęp do sztuki był utrudniony. Dlatego właśnie gramy w różnych miejscach w całej Polsce.
Działania grupy zrzeszonej przy Fundacji Teatru Klasyki Polskiej były spójne z tym, co rozpocząłem już w roku 2016. Wówczas właśnie z niewielkim gronem współpracowników zainaugurowałem działalność Pracowni Staropolskiej w przekonaniu, że we współpracy z Fundacją Uwaga na Kulturę z moją Uczelnią Akademią Teatralną i Dzielnicowym Ośrodkiem Kultury Ursynów wyprodukuję spektakle według tekstów staropolskich. Zamierzałem prowadzić też Pracownię Fredrowską, Romantyczną, Witkacowską i Dom Mrożka. Środowisko skupione wokół Fundacji było bardzo konsekwentne, wytrwałe i mimo przeciwności takich jak pandemia 3 października 2020 r. doprowadziło do premiery "Zemsty" na scenie Teatru Królewskiego w Starej Oranżerii.
W roku 2021 wyreżyserowałem również "Vatzlava" Sławomira Mrożka. Towarzyszyła jej przygotowana przez Instytut Teatralny i Polską Kompanię Teatralną konferencja naukowa "Mrożek i nowoczesność".
PAP: Czy zespół skupiony wcześniej wokół Fundacji Teatru Klasyki Polskiej, a obecnie wokół Teatru Klasyki Polskiej posiadał lub posiada stałą siedzibę? Czy też realizują państwo pomysł występowania w objeździe - tam, gdzie chcą państwa przedstawienia pokazywać?
Jarosław Gajewski: Siedzibą Teatru Klasyki Polskiej jest Warszawa, natomiast jednym z podstawowych zadań Teatru jest dotarcie z przedstawieniami do publiczności w całej Polsce, szczególnie tam, gdzie dotąd dostęp do sztuki był utrudniony. Dlatego właśnie gramy w różnych miejscach w całej Polsce. Nasze przedstawienia odbywały się m.in. w Starej Pomarańczarni, czyli Teatrze Stanisławowskim w Łazienkach Królewskich, w sali im. Wojciecha Krukowskiego w Zamku Ujazdowskim, w Teatrze w podziemiach Kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie czy na scenie Dzielnicowego Ośrodka Kultury Ursynów. Współpracujemy z grupą 50 aktorów. W naszych 70 spektaklach, w blisko 30 miastach w Polsce, uczestniczyło ponad 10 tys. widzów.
PAP: O ile wiem, jak dotąd środowisko artystów skupionych wokół Fundacji Teatru Klasyki Polskiej przygotowało 6 inscenizacji. Są to wspomniane już "Zemsta" i "Vatzlav", ale także: "Dożywocie" Fredry w reż. Michała Chorosińskiego (prem. 8 X 2021), "Powrót posła" Juliana Ursyna Niemcewicza w reż. Tomasza Mana (prem. 4 XI 2021), "Noc listopadowa" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Leszka Zdunia (12 XI 2022) i "Beniowski. Obrazy" wg Juliusza Słowackiego w reż. Michała Chorosińskiego (prem. XII 2022). Czy można powiedzieć, że podążają państwo tropem Osterwy, bo np. premiera "Dożywocia" odbyła się w domu kultury w Tarczynie?
Jeżdżąca po Polsce Reduta Osterwy, a szerzej myśl redutowa, którą Osterwa wyartykułował w dniu poświęcenia sceny, w listopadzie 1919 r., cytując także Norwida - jest czymś, z czym się wszyscy zgadzamy. Niezwykle bliska jest nam jego idea, by grać klasykę polską i współczesny polski dramat.
Jarosław Gajewski: Nasze środowisko przygotowało już 9 inscenizacji. Obok wspomnianych powyżej zrealizowaliśmy: „Śluby panieńskie" Fredry w reż. Lidii Sadowej, "Na pełnym morzu. Striptease" S. Mrożka w reż. Dariusza Kowalskiego i mojej oraz widowisko bożonarodzeniowe w reż. Lidii Sadowej. W Tarczynie, w zaprojektowanym przez Zbigniewa Kośkę teatrze zagraliśmy premierę "Dożywocia".
A wracając do idei Juliusza Osterwy - wszyscy jesteśmy zgodni, że to najgłębsze źródło naszej inspiracji. Jeżdżąca po Polsce Reduta Osterwy, a szerzej myśl redutowa, którą Osterwa wyartykułował w dniu poświęcenia sceny, w listopadzie 1919 r., cytując także Norwida - jest czymś, z czym się wszyscy zgadzamy. Niezwykle bliska jest nam jego idea, by grać klasykę polską i współczesny polski dramat.
Obserwując potrzeby, stan rynku teatralnego, a także ofertę teatrów, mamy pewność, że w kwestii dramatu współczesnego nie trzeba żadnej interwencji. Zgadzamy się z wieloma głosami, że w sprawie współcześnie interpretowanej klasyki gubimy w polskim teatrze pewne umiejętności, boimy się wystawiać niektóre teksty, przekonani, że nie da się ich zagrać. Stąd w cieniu pozostają dzieła najwyższej wartości literackiej i o ogromnym potencjale inscenizacyjnym.
PAP: 27 marca w siedzibie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego podpisano umowę o powołaniu do istnienia Teatru Klasyki Polskiej i jego współprowadzeniu przez resort kultury. Panu powierzono funkcję p.o. dyrektora tej instytucji, która otrzyma państwową dotację. Jakie inicjatywy w związku z tym zaplanowali państwo w 2023 r.? Słyszałem o Festiwalu Fredrowskim i Domu Mrożka?
Jarosław Gajewski: Zaplanowaliśmy trzy spektakle fredrowskie: "Zemstę", "Dożywocie" i "Śluby panieńskie", które są w repertuarze Teatru Klasyki Polskiej. Myślimy o scenicznej adaptacji "Trzy po trzy" Fredry w reż. Michała Chorosińskiego. Chcemy, żeby ten zestaw inscenizacji przybliżał polskiemu widzowi naszego największego komediopisarza, autora, który po 200 latach jest nadal grany.
Swego czasu prof. Karol Samsel porównując dzieła Josepha Conrada z "Trzy po trzy" Fredry, zwrócił uwagę na nadzwyczajną agresję, jakiej Fredro doświadczał od współczesnych, którzy zarzucali mu "oderwanie od życia". Otóż, naszym zdaniem zarówno Seweryn Goszczyński, jak i Aleksander Dunin-Borkowski mylili się. Fredro – taki jest sąd historii - bardziej zajmował się życiem niż oni sami. Natomiast bez wątpienia to, że nie zajmował się tymi rzeczami co oni, sprawiło, że autor "Trzy po trzy" dostał przepustkę do XX i XXI wieku. Takiego właśnie Fredrę - pisarza zajmującego się życiem, nadzwyczajnie wrażliwego na to, co jest, na realność naszych problemów - chcemy przedstawiać od maja do końca grudnia widzom w różnych miejscach w Polsce.
Zamierzamy jednak nie tyle popularyzować Fredrę, bo jego twórczość tego nie potrzebuje - ile postarać się odsłonić rozmaite przyciemnione nieco aspekty jego osobowości. Oblicza jego postawy twórczej, obywatelskiej, społecznej. Takiego człowieka jak Fredro trudno szukać w całym świecie. My go w Polsce najczęściej znamy jako tego, który pisał zabawne komedie, czasami nieobyczajne wierszyki. Natomiast nie znamy go jako np. poety. A przecież napisał on ponad 300 wierszy. Na marginesie dodam, że w tej kwestii też mamy pewne zamiary, ale za wcześnie, by je ujawniać. Festiwal Fredrowski to inicjatywa, która ma pomóc widzom poznać nieznanego Fredrę.
PAP: A czym będzie Dom Mrożka?
Jarosław Gajewski: Z Mrożkiem sytuacja zaczyna być podobna. Okazuje się, że nikt już tego pisarza nie pamięta. "Tango" oczywiście bywa grane. Aktualnie jest w repertuarze Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie, gdzie z mojej inicjatywy imieniem Mrożka nazwano też Scenę Kameralną. Jednak w powszechnym odbiorze jest zapomniany. Tymczasem my chcemy go pokazać jako autora najbardziej rozpoznawalnego na świecie, pisarza, który był najczęściej tłumaczony spośród polskich dramaturgów w swoim czasie. A i dziś jego dramaty nadzwyczajnie trafnie odczytują naszą sytuację mentalną i emocjonalną.
Mam głębokie przekonanie, że Mrożek jest klasykiem, czyli takim pisarzem, który tworzył dzieła ponadczasowe. Są one skutecznymi narzędziami do odczytywania bardzo różnych etapów historii. Stąd w czerwcu planujemy dać premierę "Ambasadora", a potem jeżdżąc po Polsce, prezentować to przedstawienie oraz naszego "Vatzlava" i "Na pełnym morzu. Strip-tease".
PAP: Jakie jeszcze premiery Teatr Klasyki Polskiej zamierza w tym roku przygotować?
Jarosław Gajewski: Myślimy o jeszcze dwóch dziełach. Tragedię "Epaminondas" Stanisława Konarskiego pamiętałem tylko w wykładów historii teatru jako tytuł, który trzeba było zapamiętać; który się przydawał, by zaprezentować swoją wiedzę przed egzaminatorem. Nigdy tego nie czytałem, aż mi się to przydarzyło kilka lat temu. Język tej tragedii jest bardzo trudny, natomiast sprawa, o której opowiada Konarski, jest poruszająca. "Epaminondas" jest o tym, że prawo stanowione przez człowieka zawsze było narzędziem manipulacji politycznej. Rzecz opowiada o starożytnym wodzu tebańskim, realnej postaci, która wykazywała się nadzwyczajnymi zdolnościami wojskowymi. Sformował on szyk wojskowy, potem doprowadzony do perfekcji przez Filipa Macedońskiego i jego syna Aleksandra. To był szyk, który umożliwił Aleksandrowi Wielkiemu dojście aż do Indii. Epaminondas był też niezwykle utalentowanym politykiem. I o tym również opowiada ta tragedia.
W roku 250-lecia śmierci Stanisława Konarskiego - twórcy Collegium Nobilium w Warszawie, a także Teatru Collegium Nobilium - chcemy przypomnieć ten utwór i we współpracy z warszawską Akademią Teatralną i z krakowską Prowincją Pijarów przygotować jego inscenizację właśnie na deskach Teatru Collegium Nobilium.
Planujemy również wystawić "Czerwony marsz" Karola Huberta Rostworowskiego. Jest to nieznana sztuka jednego z największych polskich pisarzy. Co gorsza, niegranego. Ten dramat opisuje postacie, schematy procesów i struktury polityczne, które są obecne w historii ludzkości co najmniej od czasów rewolucji francuskiej. Tekst, który powstał dość dawno temu, próba poetyckiej syntezy rewolucji francuskiej, czytany dzisiaj wywołuje u odbiorców duże wrażenie. Mam nadzieję, że teatr podoła wyzwaniu, jakie stawia przed nim ten dramat.
Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)
Autor: Grzegorz Janikowski
gj/ skp/