Przez naszą muzykę chcemy pokazywać różnorodność osobowości Ignacego Jana Paderewskiego - mówi Jenni Brandon, kompozytorka muzyki do opery "3 Paderewskis", której premiera odbyła się w Waszyngtonie.
Amerykańska premiera jednego ze spektakli zatytułowanego "Three Paderewskis" autorstwa Olivera Jai’Sen Mayera odbyła się w środę w Kennedy Center, The Terrace Theater w Waszyngtonie.
1 stycznia 2017 roku z okazji zbliżającej się 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, Instytut Adama Mickiewicza ogłosił w Stanach Zjednoczonych konkurs na spektakl muzyczny inspirowany życiem i działalnością kompozytora. Spośród nadesłanych wybrano siedem zwycięskich przedstawień.
Akcja spektaklu dzieje się przy grobie Paderewskiego. Żałobników nawiedzają trzy duchy pianisty, jego trzy wcielenia - młodego wirtuoza, dojrzałego męża stanu oraz wytwórcę wina. W ten sposób twórcy przedstawiają historię życia Paderewskiego. Kompozytorka Jenny Brandon w rozmowie z dziennikarzami powiedziała, że poprzez tę sztukę twórcy chcieli opowiedzieć o pasjach Paderewskiego. "Pasji do życia, do muzyki i do pomagania Polsce, dzięki czemu stała się ona tym czym jest dziś" - mówiła. "Myślę że Paderewski miał wspaniałą historię do opowiedzenia. Przez naszą muzykę chcemy pokazywać różnorodność jego osobowości" - dodała.
Paderewski był bardzo popularny w Stanach Zjednoczonych. Nazywany był Paddy lub Paddyroosky. Jako pierwszy pianista wystąpił solo w dzisiejszym Carnegie Hall. Grał tam przed publicznością liczącą około 3700 osób. Podczas koncertu w Chicago pobił rekord - słuchało go cztery tys. osób. Podczas pierwszej trasy po Ameryce dał 107 koncertów w 117 dni. W sumie odbył 50 tournee po USA. W swoich "Pamiętnikach" opowiadał, że podczas bankietu po koncercie w Filadelfii, tyle osób ściskało mu dłoń po koncercie, że spuchła mu prawa ręka. Był bożyszczem kobiet, jedna z fanek zabarykadowała drzwi ciałem, kiedy nie chciał dać jej autografu. Powszechnie już znana jest historia, kiedy kobieta wtargnęła na scenę podczas koncertu, aby obciąć pukiel włosów Paderewskiemu.
Zdaniem kompozytorki i śpiewaczki Jenni Brandon "jego gra była elektryzująca, a Amerykanie nigdy nie widzieli nikogo takiego, szczególnie z Europy. Był jak gwiazda rocka, myślę że rozwalił kilka fortepianów, to było nowe i interesujące i wywoływało sensację" - mówiła. Brandon dopatruje się również popularności Paderewskiego w jego fryzurze. On sam w swoich pamiętnikach pisał, że jego włosy stały się "powodem, iż wszędzie go rozpoznawano i na to nie było rady".
W spektaklu pojawia się również postać pierwszej żony kompozytora Antoniny Paderewskiej, która zmarła dziewięć miesięcy po ślubie, w czasie porodu. Urodziła chorego syna - Alfreda. Librecista spektkalu Oliver Mayer w wywiadzie udzielonym PAP podkreślił, że chciał ją pokazać ze względu na tajemniczość tej postaci. "Prawie nie wiemy, jak wygląda"- dodał. "Poza tym, niewielu z nas zapomina o pierwszej miłości. Dlatego myślę, że Paderewski nigdy nie przebolał śmierci Antoniny, a te uczucia przelewał na swoją muzykę. Jego drugie małżeństwo było udane, świetne, ale nie dramatyczne. Poczucie straty ukochanej osoby nigdy go nie opuściło" - tłumaczył.
Zdaniem Jenni Brandon "więcej osób powinno znać historię Paderewskiego". "Zakochaliśmy się w Paderewskim - w tym jaki był i co robił" - mówiła.
Spektakl jest częścią obchodów 100-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Polską. (PAP)
z Waszyngtonu Olga Łozińska
autor: Olga Łozińska
oloz/ itm/